- Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości - nie kryła sędzia Małgorzata Rokosz. Zdecydowała, że mężczyzna ma zapłacić pobitemu osiem tys. zł zadośćuczynienia, 300 zł grzywny oraz koszty wynajęcia adwokata. Ryszard P. ma też roczny zakaz wykonywania zawodu ochroniarza.
- W tym czasie oskarżony powinien nauczyć się panować nad agresją słowną i fizyczną - mówiła sędzia Rokosz. Zauważyła, że chociaż Ryszard P. nie będzie mógł pracować jako ochroniarz osób, nie wyklucza to faktu, że będzie miał szansę zdobyć zatrudnienie przy zabezpieczeniu technicznym obiektów. Zdaniem sądu były policjant z kompanii antyterrorystycznej, w której przepracował 14 lat, wykorzystał swoje umiejętności i sprawność fizyczną w celu ataku na pokrzywdzonego Marcina R. Były policjant nie przyznawał się do winy i twierdził, że w maju ub.r., gdy doszło do napaści na 38-letniego R., on był w Niemczech.
Tam miał dorywczo pracować. Sąd nie uwierzył w takie alibi mężczyzny, który nie podał nazwiska pracodawcy i świadków mogących potwierdzić, że był za granicą.
Z ustaleń sądu wynika, że pokrzywdzony przyszedł do klubu Base przy ul. Jagiellońskiej z dziewczyną i jej koleżanką. Zwrócił uwagę Ryszardowi P., który był wulgarny i agresywny i nie chciał pań wpuścić do tzw. vip roomu. Na słowa Marcina R. zareagował agresją, bił go po twarzy i to tak mocno, że złamał mu kość oczodołu. Potem zniknął przed przyjazdem pogotowia i policji.
Przed laty Ryszard P. był bohaterem głośnej afery w krakowskiej komendzie. Postawiono mu zarzuty za groźby, próby wymuszenia pieniędzy, zmuszenie mężczyzny do targnięcia się na życie, nieuiszczenie 17 tys. zł opłat skarbowych i podatków od udzielanych pożyczek na sumę 877 tys. zł. Nie przyznał się do winy, został w 2003 r. skazany na trzy i pół roku więzienia. Odsiedział dwa lata i został warunkowo zwolniony. Teraz ponownie dał o sobie znać.
Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!