W holu szpitala przy ul. Wielickiej rozłożyli śpiwory i karimaty. W kącie złożyli walizki i plecaki z najpotrzebniejszymi przyborami i ubraniami do przebrania. Obok rozwiesili transpa-renty ze swoimi hasłami.
Wśród szóstki głodujących w niedzielę medyków byli lekarze stażyści, rezydenci, studenci oraz diagnosta. Dołączyli oni do ogólnopolskiego protestu Porozumienia Zawodów Medycznych i wspierają warszawską głódówkę. - Nie protestujemy przeciwko żadnej opcji politycznej, ale jesteśmy tu w imię ochrony pacjenta - mówi Grzegorz Siwek, lekarz stażysta z Krakowa, który wspiera głodujących.
O co zatem walczą? Przede wszystkim chcą zwiększenia finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w ciągu najbliższych trzech lat. - Trzeba to zrobić jak najszybciej, bo pacjenci umierają w kolejkach - wyjaśnia Grzegorz Siwek. Tłumaczy, że pacjenci czekają w nieskończoność, a oni nie mogą im szybciej pomóc.
- Jak mamy wyjaśnić 84-letniemu pacjentowi, że służba zdrowia będzie dobrze finansowana, ale dopiero za 8 lat? Że musi czekać na endoprotezę, gdy on chce teraz wyjść z wnukami na spacer? - przekonuje lekarz i podkreśla, że medycy są już zmęczeni ciągłymi obietnicami kolejnych ekip rządzących, które obiecywały zmianę.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Strajk lekarzy w Małopolsce. W środę nie przyjdą do pracy
Krakowscy głodujący skarżą się nie tylko na gigantyczne kolejki, w których pacjenci tracą zdrowie, a niektórzy nie dożywają wizyty u lekarza. - Czekamy również od wielu lat na zmniejszenie biurokracji i informatyzację systemu. Teraz musimy wypełniać stosy papierów zamiast leczyć - mówią medycy protestujący w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
Agnieszka Bratek, lekarka rezydentka z Katowic i jedna z głodujących uważa, że służba zdrowia zmierza ku katastrofie. - Mamy najniższy odsetek lekarzy przypadających na jednego mieszkańca w całej Unii Europejskiej - mówi rezydentka.
Przyznaje, że dlatego nie najważniejszy, ale mogący poprawić sytuację jest postulat wyższej pensji, która mogłaby zatrzymać w kraju wielu medyków wyjeżdżających obecnie za pracą za granicę.
Głodujący oczekują od władz konkretnych propozycji. - Żądamy jawnej deklaracji, że będzie lepiej i jasnego zapisu, na który możemy się powołać - mówią protestujący. Zapewniają, że głodować będą aż do skutku, czyli do pozytywnego rozstrzygnięcia negocjacji warszawskich medyków z politykami.
Do protestu z dnia na dzień będą dołączać kolejni medycy. - Na czas protestu bierzemy oczywiście urlopy, by nie odchodzić od łóżek pacjentów - stwierdza lekarka rezydentka Agnieszka Bratek.
Dziś w szpitalu pojawi się dwóch kolejnych głodujących. - Cały czas czujemy też wsparcie z zewnątrz. Co chwilę podchodzą do nas pacjenci ze szpitala albo ich rodziny. Przynoszą wodę, starają się dodać otuchy - stwierdza Michał Kowalski, protestujący diagnosta laboratoryjny.
Autor: Marzena Rogozik
Follow https://twitter.com/dziennipolski