Czytaj też: Winią wojewodę Małopolski za wysokie czynsze
W tym roku Kraków miał do zaoferowania ponad 15 tys. miejsc w przedszkolach samorządowych i 2300 w zerówkach w szkołach podstawowych. Oficjalne wyniki rekrutacji zostaną podane 13 kwietnia. Wówczas też do rodziców dotrze wiadomość, czy ich dziecko dostało się do wybranego przedszkola.
Z naszych informacji wynika, że o miejsce w samorządowych placówkach walczyło w tym roku 19 tys. 717 dzieci, zatem zabrakło ich dla ponad 1700 maluchów. Na lodzie zostaną przede wszystkim trzylatki. Pięcio- i sześciolatkom nie można bowiem odmówić przyjęcia do przedszkola.
Wiadomo już też, że kolejna odsłona akcji władz Krakowa pod hasłem "Sześciolatku, nie trać roku" zakończyła się klapą. 4369 dzieci w tym wieku zamiast do szkoły zostało zapisanych do przedszkola, zajmując tym samym miejsca młodszym kolegom. O tym, ile sześciolatków ostatecznie wyląduje w pierwszej klasie, prawdopodobnie dowiemy się dopiero we wrześniu. Na razie zapisanych jest tam 680 dzieci w tym wieku, czyli mniej niż w ubiegłym roku.
Problem z miejscami w samorządowych placówkach byłby jeszcze większy, gdyby zostały do nich zapisane wszystkie zameldowane w Krakowie dzieci. Okazuje się jednak, że rodzice ponad 9 tysięcy krakowskich maluchów w wieku przedszkolnym w ogóle nie zdecydowali się na posłanie pociechy do samorządowej placówki. Wielu z nich prawdopodobnie od razu wybrało przedszkole niepubliczne.
A w Krakowie ich oferta jest wyjątkowo bogata. Działa tu już grubo ponad 100 prywatnych placówek, które mogą przyjąć prawie 6 tys. dzieci.
Na każdego przedszkolaka prywatne placówki dostają co miesiąc ponad 582 zł dotacji z miejskiej kasy - to 85 proc. tego, co idzie na dziecko w przedszkolu publicznym. Krakowska dotacja jest wyjątkowo wysoka (minimum przewidziane w ustawie to 75 proc.): przez kilka ostatnich lat, zgodnie z uchwałą Rady Miasta, była systematycznie zwiększana - aż do obecnego poziomu. Dotychczas w ślad za zwiększaniem dopłat nie szło jednak obniżenie wysokości czesnego w prywatnych placówkach. Wręcz przeciwnie, wiele z nich nawet podniosło ceny.
W efekcie, za pobyt dziecka w takim przedszkolu rodzice płacą miesięcznie nawet 1000 zł. A na taki wydatek wielu krakowian, których dzieci nie dostały się do przedszkoli samorządowych, nie będzie sobie mogło pozwolić.
- Oboje z mężem pracujemy, ale i tak nie będzie nas stać, żeby posłać córkę do prywatnego przedszkola - mówi Iwona Wróbel, mama 3-letniej Malwiny. Zapisała córkę do trzech placówek i z niepokojem czeka na wyniki rekrutacji. - Jeżeli się nie uda, znowu będziemy polegać na babci - wzdycha.
Dodajmy, że przedszkole samorządowe jest o ponad połowę tańsze od prywatnego, nawet jeśli wliczymy do tego wszystkie zajęcia dodatkowo płatne. A ta różnica może się jeszcze powiększyć.
- Nie wykluczam, że w przyszłości dotacja dla przedszkoli niepublicznych zostanie obniżona - zaznacza wiceprezydent Okońska.