Coś denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście? Byłaś (-eś) świadkiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
- W klatce mieszkają porządni ludzie, często już starsi, ale także dzieci. Jesteśmy narażeni na choroby przez tutejsze warunki - piszą do nas mieszkańcy. - Dbamy o ten blok, a słyszymy: "gdzie są ludzie, tam są szczury", albo że to my zapychamy kanalizację pieluchami - dodają. Na dowód przesłali nam zdjęcia szczurów i zalanej piwnicy.
Zadzwoniliśmy do zarządu Spółdzielni "Na Kozłówce". Usłyszeliśmy, że była to "jednorazowa awaria kanalizacji". - Już wszystko jest posprzątane, więc problemu nie ma - twierdzi Teresa Olędzka.
Po uzyskaniu takiej odpowiedzi, udaliśmy się na miejsce. Po wejściu do klatki wciąż czuć fetor. Mieszkańcy, których zastaliśmy, mówią zdecydowanie, że o jednorazowej awarii nie ma mowy, bo problem się powtarza. W klatce schodowej muszą być ciągle otwarte okna.
Wczoraj mieszkańców tej klatki odwiedzili także inspektorzy sanepidu. Jednak oprócz wydania opinii, sanepid nie ma wpływu na zarządcę budynku.
Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji zaleca mieszkańcom, aby w przypadku awarii dzwonili bezpośrednio na numer 994. - Wtedy będziemy mieć całkowitą jasność, czy problem leży po naszej stronie czy spółdzielni - mówi Marek Ziętara. Jednak tak samo, jak w przypadku sanepidu, MPWiK nie może nic wymusić na władzach spółdzielni.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+