Wydarzenie „Strzeżcie się. Mamy po 2 butelki i karton" to, zdaniem autora humorystyczne nawiązanie do zatrzymania trójki warszawskich anarchistów, którzy mieli podłożyć materiały wybuchowe pod trzema samochodami policyjnymi przed komisariatem Warszawa-Włochy.
Uczestnicy wydarzenia, w którym udział zadeklarowało ponad 200 osób, publikowali na portalu zdjęcia konstrukcji niemożliwych do zdetonowania, podobnych do tych, które policja zabezpieczyła w stolicy. W sobotę policjanci przeszukali dom pana Krzysztofa. Zarekwirowali mu komputer i telefon. Zarzucono mu, że nawołuje do terroryzmu.
- Nie chcę ujawniać swojego wizerunku, ani wypowiadać się pod nazwiskiem. Robię to ze względu na rodzinę. Wizyta policji, szczególnie dla córki była dużym stresem - tłumaczy pan Krzysztof.
Mówi, że chciał tylko zwrócić uwagę na to, że, jak twierdzi, niedoszły zamach w Warszawie najprawdopodobniej był inspirowany przez policję albo przez inne służby. - Świadczy o tym po pierwsze samo oświadczenie policji, która poinformowała, że od dłuższego czasu wiedziała o podłożeniu materiałów, a mimo to nie przeciwdziałała temu. Druga rzecz to wizerunek ładunku wybuchowego, który został opublikowany przez wszystkie media w Polsce. Na pewno nie mógł on wybuchnąć. Nie jestem chemikiem, ale świeczka przytroczona do dwóch butelek na pewno nie zadziała - mówi pan Krzysztof.
- Otrzymaliśmy sygnał z innej jednostki policji w kraju o tym, że w Internecie znajduje się wpis o treści mogącej odnosić się do sytuacji podłożenia ładunku wybuchowego w stolicy - wyjaśnia Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji. Dodaje, że konieczne było sprawdzenie zgłoszenia – w tym m.in. zabezpieczenie nośnika elektronicznego w miejscu zamieszkania osoby, która zamieściła wpis. - Nikt przy tym nie był zatrzymywany, a właścicielowi wystawiono po prostu wezwanie. Dzisiaj mężczyzna został przesłuchany w charakterze świadka. Zebrany materiał zostanie przekazany do prokuratury, która podejmie dalsze decyzje w tej sprawie -mówi Mariusz Ciarka.
Pan Krzysztof na przesłuchanie przyszedł w koszulce z portretem Franza Kafki, autora "Procesu" i ze słownikiem terminów literackich, z którego odczytał policjantom znaczenie słowa ironia. Pytano go o to, czy chciał ułatwić komuś dokonanie aktów terrorystycznych. - Oczywiście kategorycznie temu zaprzeczyłem. Policja interesowała się głównie zdjęciem, które umieściłem w wydarzeniu, pokazującym warszawski "ładunek wybuchowy". Wcześniej obiegło ono wszystkie media. Chciałbym się dowiedzieć, czy redaktorzy tych mediów również zostaną wezwani na przesłuchanie.
Podejrzewam, że nie, bo publikacja zdjęcia zawiera się w granicach prawa i komentowania wydarzeń - mówi pomysłodawca
internetowego happeningu. Jest przekonany, że warszawska akcja miała na celu uzasadnienie przed opinią publiczną
wprowadzenia przed Szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży ustawy antyterrorystycznej, która, zdaniem anarchistów ograniczy wolność obywateli. Przewiduje m.in. obowiązek rejestracji kart telefonicznych pre-paid, dostęp ABW do publicznych baz danych oraz możliwość podsłuchiwania obcokrajowców bez zgody sądu.
Panu Krzysztofowi nie postawiono żadnych zarzutów. O tym, kiedy odzyska sprzęt zadecyduje prokurator. - To dla mnie ważne, bo komputer i telefon to moje narzędzia pracy - mówi. -Jeśli chodzi o ustawę, to najgorsze naszym zdaniem jest to, że imprezy się zakończą, a przepisy pozostaną - dodaje.
- Na każde zgłoszenie nadal będziemy reagować, zgodnie z prawem, natomiast osoby, które podobne strony czy wpisy traktują jako jedynie "żart" prosimy o powstrzymanie się przed takimi "żartami", zrozumienie innych osób, które takie "ironiczne akcje" mogą potraktować bardzo poważnie, podejrzewając, że osoby zamieszczające wpisy są zdolne do opisanych czynów - mówi rzecznik małopolskiej policji.