- Zawiadomię prokuraturę o wyłudzenie środka zabezpieczającego - mówił Tajster. O co chodzi?
Prokuratura domagała się zawieszenia Tajstera w funkcji dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu po tym, jak pod koniec lipca prezydent Krakowa ponownie powołał go na to stanowisko. Śledczy argumentowali, że Tajster obecnie jest oskarżonym w wielu procesach (m.in. o przyjęcia łapówki 880 tys.zł, mobbing pracowników, fałszowanie dokumentów) i niektórzy z tych, którzy przeciw niemu zeznają, stali się jego podwładnymi. Mogłoby to więc wpływac na treść ich zeznań.
Sąd nawet nie miał czasu rozpatrzyć tego wniosku, bo po kilku dniach, w wyniku burzy, które wywołała decyzja o powołaniu Tajstera, prezydent go odwołał.
Obrońca Tajstera, mec. Andrzej Patela argumentował: - To niebezpieczny proceder wpływania prokuratury na organy samorządowe. Jesli prezydent chce mieć dyrektora kulawego czy nawet głupiego, to jego prawo. Bedzie się tłumaczył przed swoimi zweirzchnikami.
Sprawa w sądzie dotyczy remontu wartego ok. 30 tys. zł w 2005 r. Według prokuratury, Tajster nakazał sporządzić dokumenty dotyczące rzekomego przetargu na te prace już po tym, jak się one skończyły, 30 grudnia 2005 r. Tym samym popełnił przestępstwo fałszowania doklumentów.
- Mamy zeznania kilku świadków, które to potwierdzają - twierdził w przerwie rozprawy prok. Wojciech Nowak.
Tajtser twierdzi zaś, że jest niewinny i wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Rozprawa, która się obecnie toczy ma charakter odwoławczy. Sąd pierwszej instancji w marcu 2015 r. stwierdził, że Tajster jest winny i ma zapłacić grzywnę 5 tys. zł. Od tej decyzji odwołała się zarówno prokuratura (żąda kary więzienia w zawieszeniu) jak i Tajster (żądajacy uniewinnienia).
25 września ma zapaść wyrok w tej sprawie. Będzie to pierwszy wyrok w jednym z dziewięciu procesów, w których oskarzony jest Tajster.