https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa "skóry". Ostre starcie obrońcy i prokuratora w mowach końcowych. Głos zabrał też oskarżony "Nie jestem Skórą. Nie jestem bestią"

Marcin Banasik
PAP
Od lewej - prok. Piotr Krupiński, Robert J, mec. Łukasz Chojniak
Od lewej - prok. Piotr Krupiński, Robert J, mec. Łukasz Chojniak Marcin Banasik
Sąd Apelacyjny w Krakowie dawno nie był świadkiem tak ostrych, pełnych emocji mów końcowych. Kiedy oskarżony o jedną z najbardziej brutalnych zbrodni ostatnich lat cicho siedział między policjantami wokół niego rozpętała się wojna na argumenty między obrońcą a oskarżycielem. Obrońca oskarżonego mec. Łukasz Chojniak zaczął oskarżać prokuratora, sąd pierwszej instancji i policję o zamykanie oczu na prawdę. Prok. Piotr Krupiński zarzucił obrońcy manipulację i nadużycia. Z kolei oskarżyciel posiłkowy mec. Jan Znamiec przyznał, że atakowanie personalne prokuratora to droga donikąd. Podkreślił, że proces sądowy "To nic osobistego. To tylko biznes" - cytował znany fragment z filmu "Ojciec Chrzestny". Na koniec nieoczekiwanie głos zabrał Robert J. - Krzyczę do was: uwierzcie mi, że tego nie zrobiłem - mówił oskarżony.

Prokurator skupił sią na zdarzeniu na klatce schodowej

W poniedziałek 28 października sala sądowa była pełna dziennikarzy i publiczności. Mowę końcową jako pierwszy rozpoczął prok. Piotr Krupiński. Na wstępie oskarżyciel obrazowo opisał, jak dwoje kluczowych świadków - matka z córką - w 1998 r. spotkały oskarżonego z dziewczyną na klatce schodowej. Oskarżyciel przekonywał, że obie kobiety pamiętają to spotkanie sprzed 26 lat. Zdaniem Krupińskiego obie nie mają żadnych wątpliwości, że widziały z Robertem J. z Katarzyną Z., studentką, która została zamordowana w okrutny sposób i oskórowana.

Mała dziewczynka obserwuje sąsiadów przez wizjer w drzwiach

Prok. Piotr Krupiński zwrócił uwagę, na to, że uwagę ludzką przyciągają zdarzenie niezwykłe, nietypowe i dlatego człowiek zwraca uwagę na takie sytuacje. To z kolei stymuluje proces zapamiętywania. Zdaniem oskarżyciela, wiek, w którym był 8-letni świadek to wiek, kiedy młody człowiek jest ciekawy świata. To powoduje, że rzeczy niezwykła są lepiej zapamiętywane.

- 8-latka, aby móc lepiej podglądać sąsiadów używała taboretu, żeby dostać się do wizjera w drzwiach. Przykładała też szklankę do ściany, żeby lepiej słuchać co dzieje się u sąsiadów - mówił prok. Krupiński.

Obrońca oskarżą prokuratora, sąd i policję

Obrońca oskarżonego mec. Łukasz Chojniak mowę oskarżyciela skomentował słowami, według których prokurator użył kompilacji różnych protokołów, wybierając to co było wygodne i opowiedział sądowi historię.

- Nie powiedział jednak czegoś kluczowego, tego, ze świadkowie nie są spójni w tym co mówią - dodał.

Mecenas Chojniak swoją mowę zaczął od oskarżeń.
- Mówię jako obrońca, ale przygotowując się do tego wystąpienia poczułem się jako oskarżyciel, oskarżyciel policji, prokuratury i sądu pierwszej instancji. Oskarżam te podmioty przynajmniej o odwrócenie oczu od prawdy, jeśli nie o zaniechania i przymykanie oczy no to się się działo - grzmiał podczas mowy końcowej mec. Łukasz Chojniak, obrońca Roberta J.

- Mój klient konsekwentnie nigdy nie przyznawał się do winy, mimo różnych prowokacji stosowanych wobec niego. Człowiek niewinny nie przyzna się do tego, czego nie zrobił - mówił mec. Chojniak.

Policjanci na kawie u świadków

Jego zdaniem dwaj kluczowi świadkowie matka i córka mogły asekurować się w swoich zeznaniach. Zwraca uwagę na to, że jedna z nich w żadnym protokole nie mówił, że jest pewna tego, że widziała oskarżonego z Katarzyną Z.

- Do świadka przyjeżdżali policjanci na kawę porozmawiać o Robercie zabójcy. To było urabianie świadka. Robert z góry był określany jako zabójca, a Katarzyna Z. jako zamordowana. Tak się w Polsce teraz prowadzi śledztwa? - pyta retorycznie mec. Chojniak.

Obrońca kilkukrotnie działania policjantów, prokuratora i sąd okręgowego określił jako "teatr", "dramat". "horror".

Na koniec, jak podaje PAP swoje oświadczenie odczytał oskarżony.

"Nie jestem Skórą. Nie jestem bestią. Nie jestem potworem. Nikogo nie zabiłem. Nikomu nie zrobiłem krzywdy. Jestem człowiekiem i obywatelem tego kraju, którego organy ścigania próbują od blisko ćwierć wieku uwikłać w sprawie zabójstwa Katarzyny Z. Zwracam się bezpośrednio do wysokiego sądu, bo to moja ostatnia nadzieja na sprawiedliwość" – mówił czytają z kartki Robert J.

Dalej wyjaśniał także, że nigdy nie spotkał Katarzyny Z. Jego zdaniem organy wmawiały mu, że dopuścił się zbrodni i dopuszczały się prowokacji, by przyznał się do winy.

Prawomocny wyrok ma zostać ogłoszony w czwartek 31 października w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.

Anonimowi świadkowie

Obrona zarzuca w apelacji, że nie miała możliwości udziału w przesłuchaniach świadków anonimowych. Zdaniem obrony nie może być tak, że dominującą rolę w postępowaniu odgrywają świadkowie incognito. Świadków objętych procedurą anonimizacji było kilkudziesięciu. Sąd zdecydował o przesłuchaniu dwóch najbardziej kluczowych świadków - matki i córki, które były sąsiadkami Roberta J. Na czas zeznań obu kobiet oskarżony musiał opuszczać salę rozpraw.

Spotkanie na klatce schodowej

Kluczowe zeznania dotyczą sytuacji, kiedy razem z matką, (świadek miała wtedy 8 lat) schodziły klatką schodową. Miały wtedy minąć się z Robertem J., który szedł pod rękę z Katarzyną Z. Miało to być między 2 a 3 piętrem. Kobieta wyglądała jakby była po zażyciu jakiś środków. Oskarżony miał szarą kurtkę, a kobiet ubrana była na czarno. Miała nasunięty na głowę kaptur, spod którego miał wystawać kosmyk włosów w kolorze blond.

Obrona dopytywała o ułożenie włosów Katarzyny Z. Świadek nie miała pewności czy były rozpuszczone czy spięte w kucyk, a nieścisłości w swoich zeznaniach tłumaczyła stresem. Nieścisłości dotyczyły też koloru bluzy z kapturem, która raz miała być szara a innym razem czarna.

"Oj dziewczyno co ty robisz, do kogo idziesz."

Z dalszych zeznań wynika, że matka dziewczynki na widok prowadzonej kobiety miała powiedzieć coś w stylu "Oj dziewczyno co ty robisz, do kogo idziesz." Na co Robert J. miał odpowiedzieć "Co proszę?" Później para miała wejść do mieszkania i zamknąć się od środka. Późnym wieczorem 8-letnia dziewczyna miała widzieć przez wizjer drzwi, jak kto wynosi z mieszkania Roberta J. czarne worki.

Z kolei drugi świadek, czyli matka kobiety podczas przesłuchania nie była pewna, czy mówiła coś do Roberta J. i dziewczyny, kiedy razem z 8-letnią córką mijała ich na klatce. Według jednych zeznań powiedziała wtedy "Dziewczyno, gdzie ty idziesz". Twierdzi, że nie zwróciła się tymi słowami do mijanej pary, miała powiedzieć to bardziej do siebie. Dopytywana przez strony procesu twierdziła, że nie jest pewna, czy tylko tak pomyślała, czy jednak tak powiedziała. Dodała, że jej córka lepiej pamięta to spotkanie na klatce schodowej. Jej córka miała wtedy 8 lat. Dziś ma 34 lata.

Czy świadek bał się Roberta J?

Wątpliwości dotyczą też stosunku kobiety do Roberta J. Raz świadek zeznaje, że bała się Roberta J., a innym razem mówi, że nie obawiała się go. Z kolei rozbieżności w zeznaniach tłumaczy tym, że bała się o swoje dzieci i dlatego jej zeznania nie zawsze są spójne. Poza tym minęło dużo czasu i wszystko zaczyna jej się mieszać.

Kiedy sąd i obrońca oskarżonego dopytywali o szczegóły niektórych zdarzeń, kobieta była coraz bardziej nerwowa i zasłaniała się niepamięcią.

Po trzech dość nerwowych godzinach rozprawy świadek już nie jest pewna, czy kobieta, z którą widziała Roberta J. była Katarzyną Z. Z każdą minutą atmosfera na sali sądowej robiła się coraz bardziej nerwowa.

Fragment skóry

23-letnia studentka religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Z. zniknęła 2 listopada 1998 r. Dwa miesiące później załoga pchacza barek „Łoś” na Wiśle na krakowskim Zabłociu, poczuła, jak silnik stracił nagle moc. Gdy zaczęli grzebać w maszynerii, wyciągnęli spomiędzy łopat wielki płat skóry.

Dzisiaj wiadomo już, że był to fragment zdjęty przez zabójcę z ciała studentki. Tydzień po wyciągnięciu skóry pracownicy stopnia wodnego na Dąbiu zaalarmowali policję, że w kracie wyłapującej odpadki z Wisły utkwiła ludzka noga. Znaleziono też odcięte pośladki ofiary.

Policjanci z Archiwum X przez 19 lat próbowali namierzyć sprawcę zabójstwa. W końcu Robert J. ułatwił im zadanie, bo pojawiał się na cmentarzu, przy grobie Katarzyny Z. Robertowi J. grozi dożywocie.

Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska