Do przekrętów miało dochodzić w ubiegłym roku. Zatrudniona w 2007 roku Justyna C., pracowała jako kasjerka i sekretarka. Wpłacała przychodzące pocztą składki adwokatów, księgowała też inne wpłaty.
Według prokuratury, część z tych sum wzięła sobie do kieszeni. - Księgowała np. o połowę mniejsze wpłaty. W ten sposób okradała radę oraz działający w jej strukturach fundusz wzajemnej pomocy izby adwokackiej
- mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.
Z tego, co ustalili śledczy wynika, że dziewczyna wpadła, gdy księgowa okręgowej rady znalazła wpis w raporcie kasowym na 300 zł. Natomiast ten sam wpis w dowodzie wpłaty opiewał na 600 zł. 300 zł gdzieś wyparowało. - Księgowa zarządziła kontrolę wszystkich dokumentów oraz kasy pancernej. Okazało się, że brakuje w niej 19 tys. złotych - mówi Marcinkowska.
Wtedy dziewczyna zaczęła płakać i tłumaczyć, że "w kasie nie ma worka z pieniędzmi, bo ktoś go ukradł". - Brak było jednak śladów włamania - mówi rzecznik prokuratury.
Dodatkowo, śledczy wpadli na nieprawdziwe oświadczenie o zarobkach, jakie Justyna C. przedstawiła bankowi, by uzyskać kredyt.
Dziewczyna nie przyznała się do winy. Za zarzucane jej czyny grozi jej do ośmiu lat więzienia.