Głównym elementem nowego systemu o nazwie ERTMS będą niewielkie żółte skrzynki, które zostaną zamontowane między szynami. Z nich przesyłane będą informacje do kabiny maszynisty o tym co dzieje się na torach. Zgodnie z obowiązującymi przepisami system ten jest konieczny, by pociągi mogły jechać szybciej niż 160 km/godz. Powyżej tej prędkości maszynista mógłby mieć bowiem problem z prawidłowym odczytywaniem informacji świetlnych na semaforach ustawionych przy torach. Dzięki systemowi, niezbędne informacje zobaczy na specjalnym panelu zamontowanym wewnątrz kabiny pociągu.
Do tej pory w Małopolsce systemu ERTMS nie było. Funkcjonuje za to m.in. na części Centralnej Magistrali Kolejowej, po której jeździ Pendolino z Krakowa do Warszawy.
- Zgodnie z podpisaną właśnie umową, na torach z Krakowa do Rzeszowa system zacząć działać ma w 2021 roku. Jego koszt to ponad 89 mln zł. Inwestycja jest współfinansowana przez Unię Europejską - ogłosił wczoraj Tomasz Szydło , dyrektor z Centrum Realizacji Inwestycji spółki PKP PLK.
Tradycją na PKP stało się już jednak to, że pojawia się jakieś „ale”. I... nawet po instalacji ERTMS pociągi z Krakowa do Rzeszowa nie pojadą szybciej niż 160 km/godz.
Modernizacja tej ponad 130-kilometrowej trasy trwała ponad sześć lat i de facto zakończyła się w zeszłym roku (trwają jeszcze drobne, niewpływające na ruch prace). Mimo to, wciąż pozostało na niej dokładnie 16 przejazdów kolejowych, w których tory krzyżują się z ulicami. A zgodnie z przepisami, na trasie na której są takie przejazdy, pociągi nie mogą jechać powyżej 160 km/godz.
- Studium wykonalności przebudowy tej trasy było wykonywane około 10 lat temu i wtedy uznano, że to wystarczająca maksymalna prędkość dla kursujący po niej składów - mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik spółki PKP PLK.
Sytuacja jest więc kuriozalna. Aby pociągi mogły rozpędzić się do 200 km/godz., trasa z Krakowa do Rzeszowa musiałaby zostać po raz kolejny rozkopana. W PKP PLK informują, że prowadzą teraz analizy, czy jest to „ekonomicznie uzasadnione”. Przebudowa wszystkich 16 przejazdów - tak, by pociągi przejeżdżały np. wiaduktami nad ulicami - kosztować mogłaby bowiem nawet kilkaset milionów złotych. I wiele wskazuje na to, że nie dojdzie do niej przez wiele kolejnych lat.
Niestety to jeden z wielu przykładów paradoksów na polskiej kolei. Niedawno opisywaliśmy np. sytuację dotyczącą stacji na Zabłociu w Krakowie. Dopiero co zamontowane, nowe boczne ściany tej stacji zostaną zdemontowane. A potem... znów zamontowane, kilka metrów dalej. Wszystko dlatego, że kolejarze od razu nie zdecydowali się na stworzenie szerszych peronów i miejsca na kolejne tory - będą je dobudować w ramach innej inwestycji.
W PKP PLK przekonują, że kosztowny system ERTMS przyniesie jednak realne korzyści dla pasażerów. Przede wszystkim zwiększy bezpieczeństwo podróży. - System będzie działał np. tak, że jeśli maszynista błędnie odczyta informacje o jakimś zdarzeniu na torach i nie zastosowałby się do sygnału „stój”, to ERTMS sam wyhamuje pociąg - tłumaczy dyrektor Tomasz Szydło.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
