Sąd decyzję podjął na posiedzeniu niejawnym. Nie jest ona prawomocna, skazanemu przysługuje prawo odwołania do Sądu Okręgowego w Krakowie.
Krakowski chirurg został prawomocnie skazany na więzienia już dwa lata temu. Do tej pory jednak udaje mu się uniknąć odsiadki. Jan S. miał się w połowie października stawić w zakładzie karnym, ale nie zrobił tego. Zupełnie niezależnie od wczorajszej decyzji związanej z wnioskiem o odroczenie wykonania kary, sąd wystosował nakaz doprowadzenia skazanego do więzienia.
Jan S. to były pracownik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. Jan S. – dziś 72-letni mężczyzna – w ciągu kilkudziesięciu lat pracy pełnił w placówce m.in. funkcję ordynatora oddziały chirurgii plastycznej, rekonstrukcji i oparzeń.
Chirurgowi udowodniono, że w ciągu 11 lat 27 razy przyjął pieniądze od rodziców dzieci przebywających w szpitalu. Lekarz miał brać łapówki w wysokości od 100 do 3 tysięcy złotych.
„Jeżeli dostałbym coś na porządną flaszkę, to coś byśmy pomyśleli” - takie m.in. odpowiedzi słyszeli rodzice dzieci, które miały być operowane przez znanego chirurga. Ten uzależniał zabiegi od łapówek.
Jak wynika ze śledztwa i z wyroku, doktor S. nie cofał się przed braniem pieniędzy od ludzi w kłopotach finansowych. Takich jak np. pani Elżbieta, która samotnie wychowywała córkę. Dziewczynka jest ciężko chora na nerki, wymaga stałego leczenia.
Kiedy trafiła do Prokocimia, była jeszcze noworodkiem, również miała rozszczepienie podniebienia. Lekarz zasugerował matce, żeby mu zapłaciła, dała mu 100 zł. Potem jeszcze, sama z siebie, 200 zł.
KONIECZNIE SPRAWDŹ: