Wchodząc do apteki przeniesiemy się w czasie do roku 1941. W pierwszej sali jest stara kasa, waga i półki pełne prawdziwych leków, ziół, nalewek i proszków.
- Tu na przykład mamy luminal - środek, którym uspokajano dzieci schowane w kryjówkach, czy też przemycane w bagażach i meblach poza getto - opowiada Monika Bednarek, kuratorka wystawy.
Wiszą tu również gazety z okresu okupacji, niemieckie obwieszczenia oraz tabliczki zerwane z drzwi z nazwiskami osób, które zostały przesiedlone do getta. Otwierając szuflady będziemy mogli oglądać zdjęcia i pamiątki.
- Ideą ekspozycji jest poszukiwanie recepty na przeżycie - mówi Anna Marszałek, współautorka scenariusza wystawy.
W jednej z szaf ukryty został wielki telewizor. Wyświetlane są na nim relacje Żydów, którzy przeżyli Holocaust i Polaków, którzy im pomagali. Głos z filmów usłyszymy przez słuchawki. Tutaj goście muzeum będą mogli także spisać własne relacje z tamtych czasów i wrzucić je do specjalnej skrzynki. W oknach, zamiast starych witraży również pojawiły się ekrany, na których pokazywane są zdjęcia i teksty.
Obok pierwszej sali znajduje się gabinet Pankiewicza. Z łóżkiem, oryginalnym biurkiem i ekranem. Prawdopodobnie zawiśnie tu obraz Kossaka, którego sztuki miłośnikiem był aptekarz.
Kolejna sala - materiałownia. Tu w dzień aptekarz przygotowywał leki, a w nocy dyskutował ze współpracownikami jak nieść pomoc mieszkańcom getta. Sala ma także wiele zakamarków, w których kryli się Żydzi, kiedy na placu odbywały się akcje deportacji do obozów zagłady. Blat stołu to wielki ekran komputera, mniejsze ekrany znajdują się w ramach obrazów na ścianie. Ale mamy też starsze urządzenia, jak np. perkolator do wyrabiania leczniczych nalewek.
Ostatnia sala to laboratorium, gdzie przygotowywano substancje do produkcji leków. Oprócz urządzeń zobaczymy tu galerię zdjęć o powojennych relacjach Polaków i Żydów. Apteka została założona w 1910 roku przez Józefa Pankiewicza, ojca Tadeusza. W czasie okupacji Pankiewicz jako jedyny Polak mógł przebywać w getcie przez cały czas. Po wojnie kontynuował działalność. Aptekę zlikwidował jednak w 1967 roku, przenosząc się w inny rejon miasta. Budynek w Podgórzu zamienił się w "Bar Nadwiślański". Działał do 1981 roku, kiedy podjęto decyzję o założeniu muzeum.
Nowa ekspozycja ma jednak dwa niewielkie mankamenty. Pierwszy to nowoczesne panele ogrzewające pomieszczenia, które psują historyczny nastrój. Mają jednak zostać zasłonięte plakatami z okresu okupacji. Po drugie - w jednej z sal słychać pracującą pralkę z sąsiedniego budynku.
Kameralna apteka powoduje też konieczność ograniczania liczby zwiedzających grup do około 25 osób. Gdy apteka-muzeum była czynna, odwiedzało ją prawie 60 tysięcy osób rocznie.
Prace w aptece trwają od jesieni 2012 roku. Ich koszt to ok. 1,8 mln złotych.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+