Przy zaledwie 7-procentowej frekwencji, 4,8 tys. osób z 45 tys. głosujących zdecydowało o tym, że miasto ma kupić trzy szybowce za 1 375 000 zł, aby przeprowadzić 30 szkoleń pilotów i 200 lotów widokowych. Kto się załapie? „Kto pierwszy ten lepszy” – napisano w projekcie. To wywołało oburzenia krakowian, a sami urzędnicy przyznają, że poddanie tego pomysłu pod głosowanie to „niedopatrzenie”.
Cała sytuacja pokazuje, że budżet obywatelski w Krakowie się nie sprawdza. Wygrywają pomysły lobbowane przez wąskie grupy, forsowane też przez instytucje, a nie samych mieszkańców. Opłacanie zbierania głosów to już zupełne wypatrzenie idei. Tymczasem miasto na jej promocje wydaje setki tysięcy złotych rocznie, ale ma problem z realizacją projektów. To nie zachęcą do brania udziału z budżecie. Ludzie też nie wiedzą jak prawidłowo głosować - 12 proc. głosów nieważnych. Frekwencja jest niska i koło się zamyka.
Jacek Majchrowski sam był zaskoczony wygraną „skrzydeł Krakowa”, mówił: „trochę odlecieliśmy”. Wczoraj już poważniej podszedł do sprawy.
– Jeśli się ma pieniądze ludziom można wmówić wszystko. Muszę się zapoznać z tą sytuacją, w poniedziałek będę więcej wiedział, sprawa tego projektu jest otwarta – powiedział Jacek Majchrowski.
Regulamin budżetu mówi, że realizotorem inwestycji jest prezydent, i on decyduje w sprawach, których regulamin nie obejmuje (po zasięgnięciu opini Rady Budżetu Obywatelskiego złożonej z radnych, urzędników i aktywistów miejskiej). A w tym wypadku pojawia się sporo wątpliwości do wyjaśnienia.
Według projektu gmina musi ogłosić przetarg na zakup szybowców już w październiku. Reklamowano go jednak jako darmowe loty i szkolenia, a zapisu o konieczności zakupu maszyn nie eksponowano.
Szkolenia mają zacząć się już od lutego 2017 roku, a loty widokowe od kwietnia. Kto poleci? Ten kto dopcha się po vouchery, które mają być wydawane w Muzeum Lotnictwa w tym roku. Choć projekt uzasadniano tym, że służyć ma on tym, których nie stać na takie atrakcje. Jeśli już, sugerujemy losowanie, wśród zgłoszonych chętnych.
Ponadto gmina powinna przeprowadzić otwarte zamówienie publiczne na to kto będzie realizował projekt. Tymczasem wskazany jest w nim już Aeroklub Krakowski.
Zaproponowaliśmy prezydentowi rozwiązanie: jeśli już krakowianie wybrali w głosowaniu podróże szybowcem, to niech wszystkie pieniądze na projekt, 1,5 mln zł, przeznaczone zostaną na loty szkoleniowe i widokowe, a nie tylko 166 tys. zł Może wtedy aeroklub zarobiłby na zakup szybowców i gmina nie miałaby później problemu co z nimi zrobić, gdy pieniądze na loty z budżetu się skończą.
– Gdyby sytuacja była taka klarowna, to zapewne tak zrobilibyśmy. Ale posiadany kilkudziesięcioletni sprzęt nie sprzyja szkoleniom w takiej skali. Ponadto nie pozwala na podniesienie stawek za lot, a przy obecnym poziomie jest to działalność na granicy kosztów – odpowiada Janusz Nowak, prezes Aeroklubu Krakowskiego. Informuje, ponadto że projekt zgłosił jeden z jego członków, a AK tylko go wspierał, wraz z Muzeum Lotnictwa Polskiego.
Odnosi się też do sprawy opłacania ankietetów przez wynajętą firmę, która dawałka 1000 zł za 215 głosów. – AK nie podpisywał umowy z ankieterami, ani też nie podpisywał umowy z agencją reklamową. Poparliśmy jednak inicjatywę członków w zakresie promocji naszego projektu. Nie ustalaliśmy z nimi formy tej promocji, ani nie podejmowaliśmy w imieniu AK żadnych zobowiązań finansowych. Inicjatywa była w pełni wyborem dokonanym przez członków AK. Proszę zauważyć, że agencja działała na rzecz projektu obywatelskiego promując AK. Ani Agencja, ani AK nie opłacały osób które oddały swój głos. Głosy były oddane dobrowolnie – zaznacza prezes Nowak.