Coś denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście? Byłaś (-eś) świadkiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
W ostatnim czasie na parkingach przed blokami przy ul. Rusznikarskiej doszło m.in. do zaklejania zamków w drzwiach aut, przebijania opon w kołach, urywania wycieraczek czy rysowania lakieru. Jak na razie nikt nie wie, kto odpowiada za chuligańskie wybryki. Nie wiadomo też jak poradzić sobie z plagą ataków, które powtarzają się co rok.
- Moje auto zniszczono już trzy razy - mówi Andrzej Sierak, jeden z mieszkańców bloków przy ul. Rusznikarskiej. - Ataki pojawiają się od około sześciu lat. Za pierwszym razem na parkingu w nocy zbito mi tylne lampy. Potem to samo stało się, gdy wymieniłem auto na nowe. Ostatnio, w moim pojeździe wybito całą tylną szybę i uszkodzono klapę bagażnika - relacjonuje mężczyzna.
Pan Andrzej przyznaje, że ani razu z pojazdów nic nie zniknęło. Podejrzewa, że przyczyną ataku był fakt, że jego pojazd posiada tablice rejestracyjne z Bochni. - Niestety, na naszym osiedlu jest więcej takich przypadków i obawiam się, że komuś nie podoba się, że miejsce "zajmuje" ktoś spoza miasta. To absurd, bo posiadam mieszkanie na tym osiedlu od 15 lat - podkreśla.
Przedstawiciele spółdzielni "Krakowiak", która zarządza osiedlem przyznają, że przypadki dewastacji aut na "obcych" tablicach powtarzają się co roku.
- Takie wybryki nasilają się po wakacjach, kiedy do miasta wraca część mieszkańców oraz studenci wynajmujący mieszkania na osiedlu - mówi Alina Dudek-Stręk, kierownik działu technicznego SM "Krakowiak". - Dochodzi do oblewania aut farbą, przebijania opon czy rysowania lakieru. Oprócz tego kierowcy aut zarejestrowanych poza Krakowem otrzymują kartki z pogróżkami - wylicza. Aby walczyć z problemem, spółdzielnia wywiesiła na klatkach bloków ogłoszenie. Przypomina, że na osiedlowych parkingach mogą parkować auta wszystkich mieszkańców, niezależnie od ich rejestracji.
- Chcemy edukować mieszkańców. Ale niezależnie od tego ostrzegamy, że będziemy starać się wykryć, kto stoi za aktami dewastacji aut - zapewnia Alina Dudek-Stręk i dodaje: - Cały czas jesteśmy też w kontakcie z dzielnicowym oraz strażą miejską.
Spółdzielnia może udostępnić także nagrania z osiedlowego monitoringu, jednak to sami poszkodowani muszą zgłosić sprawę zniszczenia aut na policję. Problem w tym, że, według funkcjonariuszy, jak na razie takich zgłoszeń nie ma. - Jeśli poszkodowani kierowcy chcą ścigania sprawców, muszą zwrócić się do nas po pomoc. Niezależnie od tego, teraz postaramy się, by patrole prewencji częściej pojawiały się na tym osiedlu - mówi st. post. Anna Zbroja, z małopolskiej policji.
Nie wiadomo, czy niszczenie aut na "niekrakowskich" tablicach to spory problem w skali miasta. Policja nie prowadzi osobnych statystyk dla tego typu zdarzeń, dewastacja pojazdów traktowana jest jako niszczenie mienia.
Problem pojawia się jednak także w innych częściach miasta, o czym informują nasi Czytelnicy - "Dwa razy na Salwatorze miałam odkręcone wszystkie śruby w jednym kole, przez rejestrację KOL. Płacę uczciwie za strefę 250 zł, a w zamian mam atrakcje. Szkoda, że mieszkańcy tego miasta są tak bezmyślni..." - pisze jedna z mieszkanek. Informacje o podobnych przypadkach otrzymaliśmy także z ul. Na Błonie, którą zarządza SM "Widok" oraz ul. Krowoderskich Zuchów, na terenie spółdzielni "Krowodrza".
W Krakowie dochodziło do przypadków, kiedy wandale niszczyli nawet kilkanaście aut jednocześnie, dotychczas nie chodziło jednak o to, skąd pochodzą ich kierowcy.
Zniszczenie do kwoty 420 zł to wykroczenie, za które grozi grzywna lub areszt. Jeśli szkody przekraczają tę kwotę, wandal popełnia przestępstwo, za które grozi do 5 lat więzienia