Wczoraj w „Gazecie Krakowskiej” pisaliśmy o 156 tys. zł, za które magistrat zamówił tysiące gadżetów promocyjnych - notesów, kubków, parasoli, długopisów, koszulek, kredek, a nawet dzwonków rowerowych, bidonów i ogrzewaczy do rąk. Przedmioty te mają nosić nowe logo miasta, za które zapłacono 26 tys. zł. Z kolei 92 tys. zł wydano na nowy system identyfikacji wizualnej, czyli opis jak nowy znak miasta powinien być wykorzystywany.
Czytaj także:
Po naszym tekście urzędnicy szybko pochwalili się, że nowy system został uhonorowany nagrodą Red Dot Award w kategorii Communication Design 2017, która nazywana jest „Oscarem designu”. Tak zdecydowało jury, w którym zasiadło 24 niezależnych ekspertów związanych z designem, pochodzących z 11 krajów. Gratulujemy władzom miasta, ale ważne, by gadżety trafiły we właściwe ręce i faktycznie wypromowały Kraków wśród gości i inwestorów. A nie skończyły jako atrakcja dla samych urzędników.
Równocześnie jednak magistrat przyznaje, że wydał jeszcze 47,5 tys. zł na opatentowanie nowego znaku oraz 38,5 tys. zł na wymianę akcesoriów wystawienniczych, np. banerów, które wykorzystuje np. na targach. One również mają zyskać nowe logo. Na promocję do 2022 roku miasto wyda 10 mln zł.
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 16. "Buc"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU
