We wtorek na facebookowym profilu Piwnicy Pod Baranami pojawiło się zdjęcie z komentarzem, że koń padł z gorąca i przemęczenia. –Miał prawdopodobnie również skurcze. Nie mógł się podnieść. Wciągany na pakę, która miała go odtransportować, przewrócił się na schodach – czytamy w informacji.
Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt oświadczyło, że w związku w ostatnim wypadkiem konia dorożkarskiego, upublicznionym w mediach społecznościowych przez Piwnicę pod Baranami nadal domaga się wprowadzenia całkowitego zakazu wykorzystywania koni do ciągnięcia dorożek z turystami po ulicach Krakowa.
**
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Koń przewrócił się pod Wawelem. Z gorąca i ze zmęczenia?**
Szefowa stowarzyszenia dodaje, że widok zmęczonych, przeciążonych, przegrzanych koni, których kopyta ślizgają się po płycie krakowskiego Rynku Głównego oraz odchodzących od niego uliczek i które wracają do stajni w podkrakowskich wsiach często dopiero późną nocą, jest przejmujący. Według niej to skaza na wizerunku miasta, a dotychczasowe przepisy dotyczące tej kwestii nie sprawdziły się, pomimo dokonywania w nich w ostatnich latach drobnych modyfikacji.
- Jednocześnie zwracamy uwagę, że coraz więcej europejskich miast rezygnuje z dostarczania turystom tak wątpliwej moralnie i kulturowo atrakcji, jaką są przejażdżki dorożkami ciągniętymi przez konie. Pod naszym niedawnym apelem do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego w tej sprawie podpisało się ponad 1000 miłośników zwierząt, głównie mieszkańców naszego miasta, ale nie przyniósł on zadawalających rezultatów - mówi Agnieszka Wypych.
Do sprawy odniosło się też Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich.
– W dniu 10 kwietnia 2018, jeden z powożących zauważył niepokojące zachowanie jednego ze swoich podopiecznych. Zgodnie z procedurą, wezwał specjalistyczną pomoc, a o sytuacji poinformował odpowiednie służby, w tym wykwalifikowanego lekarza weterynarii oraz Urząd Miasta Krakowa. Mając na uwadze dobro zwierzęcia, zjechał dorożką z Rynku Głównego, w dużo spokojniejsze miejsce, udzielając zwierzęciu wszelkiej możliwej na miejscu pomocy – czytamy w oficjalnym oświadczeniu umieszczonym na stronie internetowej Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich.
W dalszej części tekstu, dorożkarze relacjonują, że ok. godziny 11.34, klacz została wypięta z zaprzęgu i pozostając pod opieką powożącego, położyła się na kilka chwil. – Po chwili wstała, samodzielnie weszła do specjalistycznego samochodu do transportu zwierząt i została przetransportowana do stajni, gdzie czekał wezwany lekarz weterynarii, ordynując odpowiednie leki – dodają i deklarują, że obecnie zwierzę czuje się dobrze i jest w stajni, gdzie pieczę nad nim sprawują właściciele wraz z lekarzem weterynarii.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 14. "Biber"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski