Wysoki, szczupły 31-latek mieszkał pod Krakowem. Z młodzieżą miał stały kontakt, bo był strażakiem i w szkole prowadził zajęcia na temat zagrożeń pożarowych. Udzielał się też w domu kultury i sportu. Był w stałym związku z kobietą. Po 8 latach zostali narzeczonymi, ale to nie przeszkadzało mu seksualnie interesować się dziewczynkami.
Raz skorzystał z okazji, że 9-latka potrzebowała przymierzyć sukienkę na I komunię św. Pomoc zaoferowała narzeczona Sebastiana G., która z dawnych lat miała odpowiedni strój. Po drodze mężczyzna zabrał dziewczynkę do swego mieszkania. Tam zamknął drzwi na klucz, rozebrał się i polecił dziecku, by smarowało go kremem w miejscach intymnych. Później wykorzystał dziewczynkę i dopiero potem oboje pojechali na przymiarkę sukienki komunijnej.
Innym razem zwabił dziewczynkę pod pozorem wręczenia słodyczy. Rodzice dziecka nie podejrzewali podstępu. Po kilku tygodniach Sebastian G. zaoferował, że podaruje 9-latce gitarę, bo słyszał, że będzie się uczyła grania. Znowu doszło w jego mieszkaniu do molestowania.
Wpadł jesienią 2013 r. Wtedy wyszło na jaw, że molestował też inne dziewczynki. Jedną 13 lat wcześniej. W chwili ujawnienia przestępstwa była już pełnoletnia. Jej relację sąd uznał za wiarygodną, podobnie jak pozostałych pokrzywdzonych, które opowiedziały, że wujek kazał im smarować kremem i dotykać, jak to określiły, klejnoty lub pyrtusia.
W telefonie mężczyzny odkryto kilka tysięcy zdjęć i filmów pedofilskich, a kolejne na płytach CD. Biegli stwierdzili, ze ma zaburzenia preferencji seksualnych o charakterze pedofilskim. Sebastian G. początkowo nie poczuwał się do winy. Uważał, że cała sprawa to intryga krewnych, którzy na niego donieśli na policję, gdy powiedział o planach ślubu z partnerką i zamiarze sprzedania lub wynajęcia mieszkania.
- To nie spodobało się rodzinie, którą postanowiła przejąć lokal. Doniosła na mnie, by się mnie pozbyć z domu - mówił. W końcu jednak przyznał się do molestowania. Twierdził, że małe dziewczynki go nie podniecają, ale przyjemne było to, co im robił.
Sąd skazał go na 8 lat więzienia, a na 10 lat zakazał mu kontaktu i zbliżania się do pokrzywdzonych na mniej niż 50 m. Szczególnie obciążające było to, że wykorzystał zaufanie nieletnich krewnych i że usiłował molestować czteroletnie dziecko. Rodzice dziewczynek żądali zadośćuczynienia od 40 do 100 tys. zł. Sąd przyznał po 10 tys. Sebastian G. karę odędzie w systemie terapeutycznym, a po jej zakończeniu może trafić na przymusowe leczenie ambulatoryjne. O tym wypowie się sąd, ale dopiero pół roku przed końcem kary więzienia.