FLESZ - Rośnie liczba ofiar rosyjskiej inwazji na Ukrainę

Krakowski sąd na czwartkowej rozprawie (21 kwietnia) nie zajął się oględzinami kurtki pokrzywdzonego chłopca, bo jak powiedział sędzia Jarosław Gaberle, ta czynność jest „niemożliwa ze względów technicznych”. Wątku nie rozwinął.
Jednocześnie sędzia zdradził, że poczyniono ustalenia w sprawie broni palnej, z której mógł strzelać oskarżony Bartłomiej P. On podawał, że pistolet pożyczył od nieżyjącego już wujka - Andrzeja P. Z ustaleń sądu wynika, że faktycznie Andrzej P. był od 1966 r. członkiem Polskiego Związku Łowieckiego. Miał też pozwolenie na dwie sztuki broni. Jedną śrutową i drugą palną, czyli sztucer CZ 550 lux.
- Sztucer trafił do komisu, został sprzedany, ale jest szansa na ustalenie dalszych jego losów - mówił sędzia. Broń uznano za dowód w sprawie i na tej podstawie można ją zarekwirować. By podjąć kolejne działania proces odroczono do 19 maja br.
Do zdarzenia doszło 30 stycznia 2020 r. w Gródku nad Dunajcem. Harcerze z Krakowa wieczorem siedzieli przy ognisku w lesie, gdzie mieli zimowisko.
- Ognisko już zgasiliśmy, podjechał samochód terenowy, ktoś zaświecił reflektor. Kucnęliśmy i usłyszeliśmy trzaski, okazało się, że to były strzały, jeden z druhów krzyknął i zaczął się szamotać po listowiu - relacjonował na sali rozpraw przed Sądem Okręgowym w Krakowie świadek, 19-letni uczeń Karol K. Okazało się, że 11-latek został trafiony w szyję.
- Pojawił się lekka panika. Drużynowy wystąpił, by odciągnąć napastników, rannemu udzielono pierwszej pomocy - mówił świadek.
Trzy dni po zdarzeniu na policję w Łososinie Dolnej zgłosił się mężczyzna i przyznał, że oddał strzał w lesie. Twierdził, że nie miał świadomości, że celuje bronią w czyjąś stronę. Pod las podjechał wspólnie z kolegą, który prowadził samochód.
- Mój klient wysiadł za potrzebą i postanowił przestrzelić pistolet wiatrówkowy, który posiada. Miał ze sobą tylko słabą latarkę, a było ciemno. Ogień nie płonął. Zaświecił latarką w kierunku lasu i nikogo nie widział. Wystrzelił niemądrze, bo na wprost, zamiast w ziemię czy w powietrze - mówił obrońca mężczyzny tuż po ujawnieniu sprawy.
Na sali rozpraw świadek Grzegorz D. podał inną wersję zajścia. Nie krył, że tamtego dnia jako kierowca jechał autem z oskarżonym i drogę przebiegł im lis.
- Wtedy na prośbę Bartłomieja P. zatrzymałem samochód, a on oddał strzał do lisa. Przyświecał sobie wtedy małą latarką. Broń była wyposażona w lunetę - nie krył mężczyzna. Po dwóch dniach dowiedział się o postrzeleniu 11-latka i wtedy z oskarżonym pojechali na policję, by wyjaśnić sprawę. O lisie nic wtedy jednak nie wspominali z obawy o postawienie zarzutów. Świadek mówił, że tę wersję uzgodnili z Bartłomiejem P.
- Te osoby nie powinny pić mleka. Jeżeli masz te przypadłości, ogranicz picie mleka
- To są objawy nadmiaru soli w organizmie. Zobacz niebezpieczne skutki uboczne
- Co zużywa najwięcej prądu w domu? Pralka, ładowarka a może lodówka? Sprawdź!
- W Krakowie powstaje handlowe monstrum. Już widać zarys! [ZDJĘCIA Z DRONA]
- Kąpielisko na Zakrzówku zmieniło się całkowicie. Czy na lepsze?