„Za wodę z rzeki chleba nie kupimy”, „Gospodarka wodna tonie - my razem z nią”, „Nędzna płaca, same szkody. Komu służą polskie wody?” – m.in. z takim hasłami na transparentach przyszło około 100 osób pod pomnik Józefa Piłsudskiego przy skrzyżowaniu ulic Wenecja, Gancarska, Piłsudskiego. Pracownicy - Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie protestowali wobec niewywiązywania się z obietnic przez rząd.
– Kasa państwa jest pełna, system podatkowy uszczelniony. Dlatego kompletnie nie rozumiemy dlaczego nie możemy godnie zarabiać. Trzy lata temu rząd zobowiązał się do podniesienie pensji o 850 zł dla każdego pracownika regionalnych zarządów gospodarki wodnej. Do dzisiaj nie dostaliśmy tych pieniędzy – mówił przez megafon Arkadiusz Kubiaczyk, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Gospodarki Wodnej NSZZ „Solidarność”.
Manifestanci co chwilę włączali syreny alarmowe. Na kilka minut zablokowali również skrzyżowanie przy pomniku Piłsudskiego.
Problemu manifestujących pracowników Wód narastają od dłuższego czasu. Utworzone przez rząd PiS Wody Polskie od 1 stycznia tego roku działają jedynie teoretycznie, a to oznacza, że w przypadku dużego podniesienia się stanu wód nie uchronią nas przed powodzią, zwłaszcza przed lokalnymi podtopieniami.
Nowa jednostka ciągle nie przejęła całego majątku od likwidowanych przez marszałków zarządów melioracji. To one do końca 2017 r. nadzorowały potoki, małe rzeki i rowy odprowadzające wody z pól. Odpowiadały także za sprawdzanie, czy przepusty (betonowe rury umożliwiające przepływ wody pod przejazdem przez rów) i przestrzeń pod małymi mostami - nie są pozatykane śmieciami, gałęziami itp.
Od pół roku nikt tego nie robi, bo owych przepustów i mostów nie chcą przejąć Wody Polskie. W samej Małopolsce takich obiektów (także w miastach) jest blisko dwa tysiące. A problem dotyczy przecież całej Polski.
Ochrona przeciwpowodziowa to niejedyny problem. Stworzenie Wód Polskich miało sprawić, że za wszystko odpowiada jedna instytucja, a nie kilka - jak było do końca 2017 r. Ale nowy organ nie dostał pieniędzy nawet na bieżące utrzymanie.
Z nieoficjalnych szacunków wynika, że przyznane na ten rok środki są 12-krotnie za małe w stosunku do potrzeb. To m.in. z tego powodu koszenie wałów przeciwpowodziowych odbywa się tylko raz w roku, gdy poprzednio koszono je dwa razy.
ZOBACZ KONIECZNIE:
FLESZ: Trzy lata prezydentury Andrzeja Dudy
Źródło: vivi24
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!