W lutym minie 10 lat, od kiedy pani Tamara Kowalczuk mieszka w Krakowie. 66-letnia kobieta wcześniejsze lata swojego życia spędziła w Kazachstanie, ale podkreśla, że zawsze chciała przyjechać do Polski - ojczyzny jej rodziców, którzy w 1936 r. zostali deportowani przez Sowietów do ZSRR spod Tarnopola należącego wcześniej do Polski.
- W latach 80. udało mi się odwiedzić mojego wujka, polskiego żołnierza. Bardzo mi się tu spodobało i od tego czasu wciąż myślałam o przeniesieniu się do ojczyzny - mówi pani Tamara.
Marzenie udało się zrealizować w 2005 roku. Obecnie pani Tamara pracuje jako opiekunka dla chłopca u jednej z krakowskich rodzin. Mówi, że w Polsce żyje się jej bardzo dobrze. Jedyna rzecz, która czasem jej doskwiera to fakt, że na co dzień mieszka sama.
To też jeden z powodów, dla których przychodzi na coroczne spotkanie wigilijno-noworoczne dla naszych rodaków przybyłych ze wschodu, organizowane przez Polską Akcję Humanitarną.
Odbyło się ono w niedzielę w Domu Polonii przy Rynku Głównym już po raz 12. Ponad sto osób łamało się opłatkiem i zjadło tradycyjną wieczerzę przy dźwięku kolęd. - Te spotkania są cudowne, a dla mnie to szansa nie tylko na miłą rozmowę, ale także na spotkanie innych repatriantów - mówi pani Tamara.
Na wigilii spotkaliśmy także 32-letnią Annę Bińkowską, która 14 lat temu przyjechała z Kazachstanu na studia. Jej rodzina (rodzice i dziadkowie) także zostali deportowani z Kresów w 1936 r. Obecnie pani Anna pracuje jako chemik. Dwa lata temu do Polski przyjechała jej 59-letnia mama Ludmiła Burłakowa-Żeławska oraz dwie siostry Anna i Marina - teraz wszystkie razem mieszkają w Krakowie.
- Tęskniłyśmy za Polską, a teraz jesteśmy tu wszystkie razem, bardzo się cieszymy - mówi pani Anna. - Żyje się nam tu bardzo dobrze - dodaje.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!