Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Skok z nożem na taksówkarza. Sprawcy z wyrokami

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Łukasz M. dokonał napadu z Damianem K., a potem na robotę wybrał się z jego bratem Norbertem. Za rozbój z nożem Sąd Okręgowy w Krakowie skazał oskarżonego na sześć lat pozbawienia wolności. Norbert K. usłyszał prawomocny wyrok 4 lat i 8 miesięcy. Skazani mają mu zapłacić po 3,6 tys. zł jako naprawienie szkody.

Gdy do taksówki na postoju w centrum Krakowa wsiadło przed godz. 22 dwóch ludzi, Czesław W. ucieszył się, że jeszcze będzie miał klientów o tak później porze. Ten entuzjazm trochę mu minął, jak wyczuł od nich woń alkoholu. Zamówili kurs do Przylasku Rusieckiego, twierdząc, że w ten kwietniowy wieczór 2015 r. jadą na drugi koniec miasta, by trochę się zabawić przy ognisku.
Wskazany cel podróży to było odludzie. Przy kompleksie 14 stawów w północnej części Nowej Huty zwykle roi się od szukających spokoju wędkarzy, ale nie o 22 w nocy. Kiedy taksówka dojechała we wskazane miejsce, w pobliżu nie było żywego ducha, teren nie był oświetlony.
Taksówkarz zrozumiał, jaki jest prawdziwy powód przyjazdu, gdy siedzący za nim nietrzeźwy pasażer przystawił mu nóż do twarzy. - Przeżyłem gehennę. Ważne, że jakoś przeżyłem - opowiada dziś pokrzywdzony.

Koledzy z os. Wysokiego
Po rozstaniu rodziców, Łukasz, najmłodszy z czwórki rodzeństwa, zamieszkał z matką. Rodzina się rozsypała jak domek z kart. Starsza siostra wyjechała do Ameryki, dwaj bracia gdzieś zniknęli, a ojciec znalazł nową kobietę. Łukasz bez twardej ręki nad sobą zaczął palić papierosy, ćpać i wagarować. Do drugiej klasy w gimnazjum chodził przez trzy lata. Szkoła to nie był jego żywioł. Za kradzieże miał kuratorkę, ale raz strzelił pięścią w oko jej synowi i zrobiło się niemiło. Matka za długi musiała opuścić mieszkanie i gdzieś przepadła, więc Łukasz wrócił do ojca. Częściej przebywał z kolegami z os. Wysokiego, braćmi Damianem i Norbertem, podobnymi do niego rozbitkami życiowymi. Od pierwszego był starszy o pięć lat, od drugiego o trzy. Młodszy z braci, Damian, nie był aniołkiem. Rozrabiał już jako nieletni. Matka odeszła, gdy był mały, a ojciec po opuszczeniu zakładu karnego wyjechał do Niemiec. Chłopak chodził do szkoły sportowej, ale został karnie usunięty, gdy walnął w twarz kolegę, który go prześladował. Potem jeszcze doszła sprawa molestowania koleżanki z osiedla i finał był taki, że trafił do poprawczaków w Krakowie, Łańcucie i Raciborzu.

Zdobyć kasę
Damian na jednej z przepustek pojawił się w Nowej Hucie. Wypił kilka piw z Łukaszem. Dołączyła do nich 14-letnia Wiktoria, niby dziecko, ale już rozwinięta jak kobieta. Ktoś rzucił hasło, że trzeba zdobyć pieniądze. Dla całej trójki było jasne, że nie oznacza to podjęcia pracy.

Wybrali się w okolice marketu M1. Tam pobili mężczyznę, który wracał do domu, pogrozili mu nożem, ukradli telefon i obrączkę. Po chwili zauważyli czterech chłopaków, więc zaczepili ich, by „wyskoczyli z fajek lub hajsu”. Napadnięci nie mieli jednak ani papierosów, ani gotówki. Damian dźgnął nożem w pośladek jednego. Chłopak z raną o głębokości 7 cm trafił do szpitala. Zdołał jeszcze zatrzymać patrol policji i funkcjonariusze po pościgu ujęli Wiktorię i Łukasza. Policjanci oddali ostrzegawczy strzał z broni służbowej, aby wykurzyć ich z krzaków. Damian wpadł następnego dnia. On i Łukasz dostali po dwa lata więzienia. Nieletniej Wiktorii się upiekło i nie spotkała ją kara. Po odsiadce Łukasz częściej widywał się z Norbertem, starszym bratem Damiana, który miał kolejne kłopoty z prawem.

Norbert też nie był święty. Miał na koncie wyroki za groźby, kradzież, oszustwo, podrobienie dokumentów. Skazywały go kilka razy sądy w Krakowie i Działdowie. Ukarany za rozbój w Poznaniu, wyszedł na wolność na początku 2015 r. i spotkał się z Łukaszem. Zaplanowali wspólny skok.

Skok z Norbertem
Razem wsiedli do taksówki Czesława W., zajęli miejsca z tyłu, Łukasz za kierowcą.
W czasie jazdy do Przylasku Rusieckiego sprawiali wrażenie, że dzwonią do znajomych, których pytali, co mają kupić na ognisko. Na miejscu udawali, że się rozglądają. Kazali zaparkować przy stawie i stwierdzili, że dalej pójdą pieszo.
Taksówkarz zatrzymał volvo, ale nie wyłączył silnika. Grało radio, były włączone zewnętrzne światła. Norbert powiedział, że chce zapłacić za kurs, wysiadł z pojazdu, podszedł z boku i otworzył drzwi kierowcy. Automatycznie włączyły się światła w środku auta. Czesław W. widział, co się dzieje. Poczuł, że siedzący za nim Łukasz przystawił mu nóż do twarzy, jakby chciał zadać cios. Ostrze o długości 10 cm robiło wrażenie.

Norbert wyciągnął taksówkarza z pojazdu, Łukasz wysiadł i dalej groził nożem. Czesław W. nie stawiał oporu. Był obezwładniony. Norbert zaczął przeszukiwać auto i wyrzucał z niego niektóre rzeczy. Wszystko wylądowało w pobliskim stawie.

- Gdzie są pieniądze? - dopytywał się Norbert. Czesław W. pokazał mu schowek i powiedział do bandytów, by wzięli kasę i puścili go wolno.

- Jesteśmy złodziejami i wszystko zabieramy - padła odpowiedź Norberta. To oznaczało, że zabierają też samochód. Łukasz usiadł za kierownicą, ale nie mógł ruszyć. Nie zauważył, że jest zaciągnięty ręczny hamulec. Taksówkarz korzystając z okazji próbował uciekać, ale Norbert go złapał - bił po głowie i kopał po klatce piersiowej.

W końcu jednak Czesław W. zdołał się wyrwać i pobiegł w kierunku miejsca, w którym zwyczajowo bywali wędkarze. Słyszał za sobą pościg. W pewnej chwili sprawcy przerwali pogoń na piechotę, zawrócili i wsiedli do taksówki. Za kierownicą usiadł Norbert, odpalił silnik i ruszył za Czesławem W. Daleko nie ujechał, bo nie było przejazdu.
Taksówkarz dobiegł do kilku wędkarzy i poprosił ich o telefon. Wezwał pomoc i zgłosił kradzież auta wartego 25 tys. zł. Policyjny pościg nie był specjalnie trudny, bo Norbert nie był mistrzem kierownicy. Dojechał do miejscowości Wysiołek Luborzycki i podczas zawracania uderzył w bramę jednego z domów. Próbował odjechać, ale wtedy pojazd zawisł na skarpie. Gospodarz posesji wyszedł obejrzeć straty, a Norbert i Łukasz zaoferowali mu 10 tys. zł rekompensaty, byle tylko nie zawiadamiał policji.

Młodzi ludzie nie wyglądali na osoby szastające gotówką, więc gospodarz wezwał mundurowych. Podejrzewał, że kierowca może być pijany.

Patrol szybko zjawił się na miejscu. Po krótkim pościgu ujęto uciekinierów, choć jeden ukrył się w rowie, a drugi w rurze przepustowej pod wjazdem do posesji. Podczas przeszukania znaleziono u nich identyfikator taksówkarza Czesława W., dwa noże i pieniądze. Widać było, że pojazd był plądrowany.
Obaj bandyci zaprzeczali, że się znają, ale nie umieli wytłumaczyć, co robią w tym miejscu przed północą. Gdy usłyszeli, że zostaną zatrzymani, puściły im nerwy. Wulgarnie zwyzywali policjantów. - Ty ku...o, znajdę cię, dowiem się, gdzie mieszkasz i zaj... ciebie i twoją rodzinę! - grozili. W sali rozpraw częściowo przyznali się do winy, choć zaprzeczali, by używali noża.

Wyrok za rozbój
Sąd Okręgowy w Krakowie nie miał wątpliwości, że wybór miejsca napadu nie był przypadkowy i że obaj oskarżeni od początku realizowali swój plan. Za rozbój i znieważenie policjantów wymierzył Łukaszowi M. karę 6 lat więzienia, a Norbertowi K. - 5 lat.

Stratę taksówkarza sąd wycenił na 28 tys. zł. Czesław W. odzyskał auto, ale było zniszczone i bez kluczyków. Skazani mają mu zapłacić po 3,6 tys. zł jako naprawienie szkody. Sąd Apelacyjny w Krakowie Norbertowi K. obniżył wymiar kary do 4 lat i 8 miesięcy. Ten wyrok jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska