Od ponad 30 lat pani Bronisława mieszka przy ul. Sarego 5. Kiedy właściciel kamienicy podniósł jej czynsz na 25 zł za metr kwadratowy, nie była już w stanie płacić. Dostała nakaz eksmisji, z prawem do lokalu socjalnego. Gmina z obowiązku się wywiązała, znalazła mieszkanie. Tyle tylko, że w Ruszczy, na peryferiach miasta.
- Tylko tam mamy lokale socjalne - tłumaczy Filip Szatanik, szef biura prasowego UMK. - Ale mają one o wiele wyższy standard, niż ten, który pani aktualnie zajmuje. Mieszkania niedawno były remontowane, są wygodne, komfortowe. Po paru miesiącach lokatorka na pewno się przyzwyczai i będzie zadowolona z zamiany - zapewnia.
Czytaj także:**Chaos na kolei. Pociągi omijają stację Kraków Główny**
Pani Bronisława nadal nie jest przekonana. - Samo mieszkanie niech by było - mówi. - Ale lokalizacja jest fatalna. Do autobusu daleko, a ja mam problemy z chodzeniem i kręgosłupem. Choruję na zaćmę i rozedmę płuc. Niedawno miałam wycinanego guza gardła, stale są nowe przerzuty - wylicza. - Muszę mieć blisko do przystanku, żeby łatwo dostać się do lekarza. Nie wezmę taksówki, bo to za daleko - argumentuje zrozpaczona kobieta.
Okazuje się, że są dwa wyjścia z sytuacji. Pani Bronisława może nie objąć lokalu, kilka miesięcy przemieszkać u kogoś znajomego. A gmina w tym czasie będzie szukać dla niej innego mieszkania. Ale w 99 proc. będzie to lokal do remontu, który kobieta będzie musiała przeprowadzić na własny koszt. - Lepiej, gdyby ta pani zdecydowała się zamieszkać w Ruszczy - radzi Szatanik. - Umowę podpisuje z nami na rok. A w tym czasie - jeśli nadal będzie zdeterminowana, by mieszkać gdzie indziej - znajdziemy jej coś bliżej centrum - przekonuje.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Kradł benzynę na angielskich numerach
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy