Przy Stawie Płaszowskim zalegają góry śmieci, głównie rozrzucone sterty butelek, ale również popakowane w worki odpady, które ktoś przyniósł z domu, aby pozbyć się kłopotu. Pan Jakub, który zgłosił nam sprawę, znalazł też rowerowe koła i sporo dziurawych wiader.
Wszystko to psuje krajobraz stawu, w okolicy którego spacerują mieszkańcy. Poinformowane przez nas MPO obiecało wczoraj posprzątać teren, ale to nie załatwi sprawy. Potrzebne jest zagospodarowanie okolicy i znalezienie kogoś, kto na co dzień będzie się nią opiekował.
- Staw zamienił się już w wysypisko. Najwięcej śmieci jest od strony zabudowań przy ulicy Wodnej oraz pod centrum handlowym King Square - podaje pan Jakub. - A to przecież teren blisko centrum Krakowa. Jest unikatowy, zamieszkują go m.in. kaczki, łabędzie, rybitwy, nietoperze, żaby i wiele innych gatunków. Krajobraz psują niestety sterty odpadów.
- Wysłaliśmy tam ekipę sprzątającą, która uporządkuje dzikie wysypiska i zbierze odpady. Dziś cały teren powinien być już posprzątany - zapewnił nas Piotr Odorczuk, rzecznik MPO.
Straż miejska i MPO nie mają wielu zgłoszeń w sprawie dzikich wysypisk. A to oznacza, że funkcjonuje ciche przyzwolenie na taki stan. - Od początku 2015 roku do wczoraj otrzymaliśmy zaledwie jedno zgłoszenie dotyczące zalegających na tym terenie śmieci - przyznaje Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej.
Problem zniknąłby, gdyby powstał tutaj np. park z kąpieliskiem, ale grunty w tym rejonie należą zarówno do miasta, PKP i osób prywatnych. Gmina musiałaby więc najpierw dokonać ich wykupu, aby móc coś stworzyć i znaleźć zarządcę, który pilnowałby terenu.
Od lat mówi się o potrzebie lepszego wykorzystania zarówno stawu, jak i całego obszaru Bagrów. Miasto dopiero się do tego przymierza.