https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: studenci AGH zbyt głośno imprezują

Katarzyna Janiszewska
Grille, śpiewy i zabawy odbywają się w miasteczku studenckim do późnej nocy
Grille, śpiewy i zabawy odbywają się w miasteczku studenckim do późnej nocy Tomasz Hołod
Mieszkańcy bloków sąsiadujących z Miasteczkiem Studenckim AGH skarżą się na wieczorny hałas. - Po godz. 22 skupienie się na pracy umysłowej, czy choćby książce jest właściwie niemożliwe - twierdzi Szymon Olszynka.

Czytaj także: Kraków: atak na 25-latka na pętli autobusowej na Azorach. Porachunki pseudokibiców?

- Kluby organizują głośne imprezy do późna i nikt się nie przejmuje, żeby zamknąć drzwi i okna. O północy studenci mają zwyczaj przez 10 minut walić w parapety i wrzeszczeć. Nazywa się to "Janosikiem" - wylicza.

Jego obserwacje potwierdzają sami studenci. - Chciałam mieć pokój od strony ulicy, bo inaczej nie można się skupić wieczorem, nawet przy zamkniętym oknie - mówi jedna ze studentek. - Najgłośniej jest od strony skwerów, na środku miasteczka. Tam odbywają się najhuczniejsze imprezy. Wojciech, student trzeciego roku mieszka w akademiku za Piastowską. - Ale co noc ludzie wracają tędy z imprez, krzyczą, naprawdę to słychać - przyznaje. - Na miasteczku działa ochrona, ale oni nie zajmują się uciszaniem imprezowiczów.

Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej przyznaje, że dyżurni przyjmują zgłoszenia od mieszkańców, skarżących się na zakłócanie spokoju. - Ale niestety nie mamy możliwości podejmowania tam żadnych interwencji - tłumaczy. - Ustawa o szkolnictwie wyższym na to nie pozwala. To teren uczelni, nie mamy prawa tam wejść, więc hałasujący studenci czują się bezkarni. Nawet na oficjalną prośbę rektora, skierowaną do komendanta, nie możemy interweniować .

Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy AGH przyznaje, że problem jest. Ale podkreśla, że w ciągu ostatnich lat sytuacja bardzo się poprawiła. - Pewne zachowania wśród młodych ludzi są powszechne, niezależne od akademika, miasta, czy kraju - mówi. - Poza tym miasteczko to teren otwarty, odwiedzają go również studenci innych uczelni. Mamy system monitoringu, zatrudniamy firmę ochroniarską, współpracujemy z policją, wspólnie ze studentami dbamy o czystość. Zwracamy uwagę młodym ludziom, aby nie spożywali alkoholu w miejscach niedozwolonych i że obowiązuje cisza nocna. Nie da się jednak zupełnie wyeliminować pewnego folkloru miasteczka - dodaje.

współpraca K. Wątroba

Kraków: rozpoczęła się**rekrutacja na studia 2011**

Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Wszystko o Euro2012 na**www.drogadoeuro2012.pl**

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
absolwent
Po pierwsze spożywanie alkoholu i narkotyków zawsze było zjawiskiem które w większym lub mniejszym nasileniu występowało na kampusach studenckich (podobnie jak w środowiskach medycznych!). Po drugie proszę nie uogólniać "wszystkich studentów" i nie porównywać do "narkomanów". Problem hałasu jest problemem organizacyjnym oraz problemem kultury osobistej. Nie rozwiąże go żadna ustawa ani zwiększenie patrolów, które bezwzględnie będą dobijać do wyznaczonych minimalnych "progów mandatowych". Należy zadać sobie pytanie czemu studenci robią to co robią i jakie są źródła takiego postępowania.

Sikanie w po kątach miasteczka AGH, czy tuż poza jego terenem. Za sikanie w miejscach publicznych grozi mandat, ale sikać gdzieś trzeba :). Częściowo rozwiązano ten problem stworzeniem ubikacji na terenie AGH, ale to zdecydowanie za mało jak na taką liczbę osób spożywających w większości piwo :) Rozwiązanie - większa liczba toalet i lepsze ich oznakowanie.

Picie w miejscu niedozwolonym. Teoretycznie pić na miasteczku AGH nie można, ale policja nie ma też prawa wejść na ten teren więc zadowalają się rozdawaniem mandatów osobom, które znalazły się poza "niewidzialną" granicą która dzieli miasteczko od reszty świata. Rozwiązanie- wydanie przez Rektora AGH rozporządzenia o pozwolenia na picie na miasteczku jednocześnie określając gdzie się są jego granice. (zmiana statusu na miejsce dozwolone teren imprezy czy coś podobnego) Może nawet zmiana obecnej ustawy o wychowaniu w trzeźwości, która jest nieprecyzyjna i zawiera wiele luk, a przede wszystkim nie rozwiązuje problemu należycie.

Co do szumu należy zastanowić się co jest jego największym źródłem. Moim zdaniem nie są nim studenci tylko muzyka płynąca ze źle zlokalizowanej sceny (na rogu Reymonta i Piastowskiej). Kiedyś scena była zlokalizowana w sercu miasteczka pomiędzy tzw. Jamnikami, które skutecznie hamowały rozprzestrzenianie się fal dźwiękowych. Impreza była otwarta i bezpłatna, większość ludzi wygodnie siedziała przy grillach słuchając muzyki, niewielka grupka stała pod sceną. Czemu porzucono ten pomysł? Bo nie dało się na nim zarobić i z tego tez powodu mamy nową scenę tuż przy cichym kąciku. Rozwiązanie- dobre zlokalizowanie sceny (w sercu AGH ;) oraz ustawnie tymczasowych ścianek tłumiących dźwięk tak by zminimalizować jego rozprzestrzenianie się od strony w którą skierowane zostaną głośniki.

Przy pomocy takich rozwiązań studenci nie będą musieli wychodzić poza teren AGH w celu sikania, będą świadomi tego gdzie kończy się AGH i nie będą tam pić (tudzież unikną mandatów za picie sikanie), Dobre rozmieszczenie sceny oraz sprzętu tłumiącego zniweluje szum to tolerowanego minimum.

Takie kompromisowe rozwiązanie, weźmie pod uwagę żądania obu zainteresowanych stron. Nie zabije charakteru miasteczka jednocześnie ucywilizuje to co tam się odbywa.
Dodam że nie jestem już studentem, ale mieszkam obok miasteczka :)
PS. Uwielbiam jak ludzie narzekając na komunizm jednocześnie proponują rozwiązania w stylu sklecić ustawę i karać, karać, karać. To element ograniczania wolności oraz karania w imię słusznej sprawy był złem komunizmu, który wynikał nie z samej ideologii lecz z charakteru systemu władzy...z totalitaryzmu. Pozdrawiam
m
marzyciel o ciszy
Szanowny internaucie! TO szczęście, że internauta już tu nie mieszka. Rozumiem, że był młody, miał dobry sen, zaciszną sypialenkę. Może i po 2 piwkach śpi się lepiej. Ale są emeryci, z dobrym słuchem, naukowcy, chorzy ,maturzyści odrabiający pilnie zadania... Czy szanownego internautę coś wybiło ze snu i nie mógł zasnąć do rana ? Nie? To nie życzymy. Wszystko zależy od tego, gdzie się mieszka. Im wyżej, tym lepiej słychać. Okna od strony miasteczka, trzeba zamknąć okna i to inie pomaga, a jak jest duszno to spać nie można. System komunistyczny się skończył, to niech się skończy bębnienie - punkt 24 godz.
a
angela2
Pan Rzecznik AGH jest niezwykle dyplomatyczny, ale niby co ma powiedzieć prasie. Ja mieszkam naprzeciw miasteczka od 30 lat i mogę powiedzieć coś wręcz odwrotnego - JEST CORAZ GORZEJ. Dawniej było wiadomo: jest koncert, jest głośno, skończy się i jakoś to się przeżyje, są Juwenalia -skończą się. Teraz NIC się nie kończy, każdy dzień jest okazją do imprezy, raczej nie w stylu studenckim. My rano wstajemy niewyspani do pracy, a oni śpią i leczą kaca. CO NA TO KOCHANI RODZICE? Gdyby wiedzieli na co idą ich ciężko zarobione pieniądze i jakie warunki nauki zapewniają im władze uczelni. A obcy przychodzą, nawet małolaty - skoro wiedzą, że można się tu wyżyć bezkarnie, no i otrzeć się o ..kulturę studencką". Wybawieniem dla nas jest ulewa, gradobicie, siarczyste mrozy ... bo już nawet w okresie wakacji nie ma tam spokoju (choć chwilę można odetchnąć). Kto nam pomoże ? Może jakaś cywilizowana ustawa, z głową , poszanowaniem praw człowieka. RATUNKU!!! Podpisuję się pod tym, co napisała angela.
a
angela
Tak się składa, że gdyby szanowny imprezowicz pił i darł się wniebogłosy ludziom pod oknami, a nie na terenie uczelni, to zostałby ukarany mandatem. Ludzie mają prawo do ciszy i spokoju, a nocne ryki, darcia, śpiewy i wulgaryzmy - bo studenci są z nich słynni - oraz pijaństwo na terenie AGH (ale nie tylko) stało się normą. O co miała imprezowicza pytać autorka? O to, czy mu się podoba imprezowanie? To kpina. Jeśli ktoś uważa, że wszystko może tylko dlatego, że "jest studentem" i nie obowiązują go normy kulturowe, to jego postawa mów sama za siebie. "Nikomu to nie przeszkadzał"...jasne, tylko ciekawe, że często telefony i na policję na portiernię akademików się urywały. Ludzie chcą w swoich mieszkaniach i za oknami spokoju, a nie pijackich balang ludzi, którzy są dorośli (student nie ma 17 lat!!!!), i wiedzą, że pod skrzydłami uczelni jest bezkarny. Mam znajomych mieszkających obok miasteczka Politechniki Krakowskiej. Skala pijaństwa i nocnych darć, ryków, śpiewów jest tam tak ogromna, że włosy stają dęba. Co więcej na oba tereny (AGH) i Politechniki ściągają czujący się tam jak u siebie chuligani. Władze uczelni olewa mieszkańców (i swoich spokojnych studentów, a toleruje balangi do białego rana. Bycie studentem zobowiązuje, a nie daje mandat do "robienia tego co się żywnie podoba". Wolność nie oznacza, że mogę innym uprzykrzać życie. Proponuję studentowi, aby wysilił szare komórki i pomyślał, czy chciałby jako ojciec dzieci mieć libacje za swoimi oknami? Albo, żeby takie libacje mieli co noc jego rodzice???? Ciekawe, że imprezowicze nie chodzą do knajp. Dlaczego? Bo w każdej niemal knajpie trzeba jednak jakoś się zachowywać, jak nie, to ochrona knajpy wywali na pysk.
Dla autorki brawa - to ważny temat, tylko niestety, utarło się w Polsce, że student to święta krowa, która wszystko może i wszystko jej się należy. Na taką opinię (oczywiście krzywdzącą wielu studentów), pracują właśnie ci, którzy imprezują ludziom pod oknami i uważają, że mają prawo wydzierać się i pić alkohol publicznie np. o 1.00 w nocy. W świecie wcale nie jest tak, że zna zewnątrz akademików można robić co się podoba - kto był, ten wie. W środku tak, ale poza akademikiem już nie.
a
angela
Tak się składa, że gdyby szanowny imprezowicz pił i darł się wniebogłosy ludziom pod oknami, a nie na terenie uczelni, to zostałby ukarany mandatem. Ludzie mają prawo do ciszy i spokoju, a nocne ryki, darcia, śpiewy i wulgaryzmy - bo studenci są z nich słynni - oraz pijaństwo na terenie AGH (ale nie tylko) stało się normą. O co miała imprezowicza pytać autorka? O to, czy mu się podoba imprezowanie? To kpina. Jeśli ktoś uważa, że wszystko może tylko dlatego, że "jest studentem" i nie obowiązują go normy kulturowe, to jego postawa mów sama za siebie. "Nikomu to nie przeszkadzał"...jasne, tylko ciekawe, że często telefony i na policję na portiernię akademików się urywały. Ludzie chcą w swoich mieszkaniach i za oknami spokoju, a nie pijackich balang ludzi, którzy są dorośli (student nie ma 17 lat!!!!), i wiedzą, że pod skrzydłami uczelni jest bezkarny. Mam znajomych mieszkających obok miasteczka Politechniki Krakowskiej. Skala pijaństwa i nocnych darć, ryków, śpiewów jest tam tak ogromna, że włosy stają dęba. Co więcej na oba tereny (AGH) i Politechniki ściągają czujący się tam jak u siebie chuligani. Władze uczelni olewa mieszkańców (i swoich spokojnych studentów, a toleruje balangi do białego rana. Bycie studentem zobowiązuje, a nie daje mandat do "robienia tego co się żywnie podoba". Wolność nie oznacza, że mogę innym uprzykrzać życie. Proponuję studentowi, aby wysilił szare komórki i pomyślał, czy chciałby jako ojciec dzieci mieć libacje za swoimi oknami? Albo, żeby takie libacje mieli co noc jego rodzice???? Ciekawe, że imprezowicze nie chodzą do knajp. Dlaczego? Bo w każdej niemal knajpie trzeba jednak jakoś się zachowywać,m jak nie, to ochrona knajpy wywali na pysk.
Dla autorki brawa - to ważny temat, tylko niestety, utarło się w Polsce, że student to święta krowa, która wszystko może i wszystko jej się należy. Na taką opinię (oczywiście krzywdzącą wielu studentów), pracują właśnie ci, którzy imprezują ludziom pod oknami i uważają, że mają prawo wydzierać się i pić alkohol publicznie np. o 1.00 w nocy. W świecie wcale nie jest tak, że zna zewnątrz akademików można robić co się podoba - kto był, ten wie. W środku tak, ale poza akademikiem już nie.
s
swój
Problem ten nie dotyczy tylko miasteczka AGH, podobnie jest na miasteczku PK, gorąco popieram autorkę artykułu, nareszcie ktoś odważył się poruszyć ten problem.
Jest to szerszy problem eksterytorialności miasteczek na których prawo nie obowiązuje, ponieważ policja ma prawo wejść na miasteczko tylko w przypadku przestępstwa, to wszelkie wykroczenia za które normalny człowiek jest karany, na miasteczkach są dopuszczalne
z
zdjęcie
Dodatkowo pojawia się pytanie dlaczego zdjęcie dołączone do artykułu nie przedstawia miasteczka studenckiego ;) i czy ci ludzie wyrazili zgodę na upublicznianie ich wizerunku.
d
dzn
Na początek radzę autorce powyższego artykułu zaznajomić się z historią miasteczka studenckiego i krakowskich uczelni. Janosik wbrew pozorom nie jest "hałaśliwym waleniem w gary", tylko zwyczajem wywodzącym się z czasów PRL-u, ”. który przed laty wiązał się ze sprzeciwem studentów wobec
systemu komunistycznego. W tamtych czasach Miasteczko było swego rodzaju poligonem, na którym odbywała się walka polityczna. Wracając jednak do sprawy głośnych imprez, odbywających się w klubach studenckich, to radzę autorce sprawdzić czy rzeczywiście słychać ją w pobliskich blokach. Mieszkając przez kilka lat zarówno przy Miasteczku Studenckim, zarówno od strony ul. Nawojki jak i Reymonta, nie zdarzyło mi się, aby do moich okien dolatywały odgłosy miasteczka. I jeszcze jedna mała uwaga. Dlaczego autorka rozmawiała wyłącznie z osobami, którym przeszkadza rzekomy hałas, a nie zapytała żadnego z "imprezujących" na miasteczku studentów, co myślą o tej sytuacji? Pozdrawiam i gratuluję "rzetelności".
L
LEKARZ
Teraz to nie są studenci to są narkomani i alkoholicy a idź na wizyte do takiego za pare lat np.lekarza TRAGEDIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
s
student
Nie rozumiem za bardzo o co w tym chodzi imprezy na "skwerze" odbywają się od dziesiątek lat i dopiero teraz komuś zaczęło to przeszkadzać, a najbliższe bloki są oddalone o 200-400 metrów od samego "skweru". Koncertów, które by było słychać tak daleko codziennie nie ma. Co do pracy umysłowej po godzinie 22 mogę powiedzieć że mieszkałem 3 lata w akademiku od strony "skweru" i jedyne co mi przeszkadzało do imprezy w klubie studenckim w niedziele do 2 w nocy.
Jak dla mnie jedynym problemem jest brak reakcji od strony policji i straży miejskiej, która może interweniować wszędzie z wyjątkiem domów studenckich i przestrzeni pomiędzy niskimi akademikami czyli "skweru" (jakiś czas temu można było dostać mandat za picie piwa pod lewiatanem). Policja i straż miejska jest po prostu leniwa i tłumaczy się że nie ma możliwości interwencji.

z doświadczenia powiem tyle że najgłośniejsi i najbardziej denerwujący miasteczkowi imprezowicze (nie koniecznie muszą to być studenci) to są ci którzy wracają po imprezie na mieszkanie lub do akademika albo są to osoby które napadają powracających studentów w okolicach miasteczka (pijani studenci są łatwym celem dla złodziei itp)
k
krakus
panie dzidek, chyba coś ci się pomyliło z tymi rowerzystami, nie wrzucaj wszystkich do jednego wora.
dzidek
STUDENCI JAK rowerzysci poza prawem wszysko im wolno
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska