https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Szopki pana Leszka z Krakowa wędrują w świat

Sylwia Bednarska
Tegoroczną nagrodę Grand Prix w Konkursie Szopek Krakowskich zdobył Leszek Zarzycki, który na swoim koncie ma już 18 trofeów.

Nagrody w konkursie zdobywa Pan od 1982 roku. Czy to wtedy zaczęła się ta pasja?
Pierwszą szopkę zacząłem robić 3 lata wcześniej. Wymagało to strasznie dużo pracy. Myślałem, że nigdy jej nie skończę. Gdy w końcu mi się to udało, wysłałem ją na konkurs. Wtedy zajęła 3. miejsce. Zmobilizowało mnie to do jeszcze większego wysiłku i od tamtej pory zacząłem zajmować się szopkami nieprzerwanie do 1990 roku. Potem miałem przerwę z przyczyn osobistych i wróciłem w 2006 roku.

Ale skąd w ogóle pomysł?
Swego czasu pracowałem w firmie, gdzie poznałem szopkarza. Był to śp. Witold Głuch. Nie ukrywam, że często podglądałem jego prace, które potem wystawiał w konkursach. Bardzo mi się to podobało i postanowiłem sam spróbować.

Specjalizuje się Pan w szopkach średnich i dużych. Gdzie Pan je buduje?

Szopka, którą wystawiam na konkurs, jest bardzo duża, ale dzieli się na segmenty. Każdy wykonuję oddzielnie. Dopiero na końcu wszystkie części składam w całość. Dlatego sama praca nie wymaga dużego pomieszczenia.

Jakich materiałów Pan używa?

Są powszechnie dostępne. Dół szopki zrobiony jest ze sklejki lub z płyty OSB. W sklepie malarskim zaopatruję się w twardą tekturę, staniol, klej. Małe żarówki służą za oświetlenie. Wszystko robione jest ręcznie.

Na ile przed konkursem trzeba zacząć pracę?
Im wcześniej, tym lepiej. Nad szopką pracuję cały rok, bo jeżeli sobie odpuszczę, to ciężko potem ten czas nadrobić.

Pracuje Pan również zawodowo. Znajduje Pan czas na szopkę?
Tak, niemal codziennie. Jeżeli zdarzy się tak, że coś mi wypadnie, to później muszę rezygnować z innych przyjemności, aby nadrobić stracone godziny. Na spacer wychodzę głównie po to, żeby odświeżyć sobie głowę i spojrzeć na architekturę Krakowa, która mnie inspiruje.

Ktoś Panu pomaga?

Do pomocy angażuję jedynie małżonkę, która ręcznie maluje postaci. Jedna figurka to zajęcie na cały dzień.

Ile Pana szopek trafiło do nabywców i w jakie zakątki świata ?Dwie szopki są w Nowym Jorku, kolejne dwie w Kanadzie. Trafiły również do Hiszpanii, Francji, Niemiec. Osiem sztuk znajduje się w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Dwa lata temu moja szopka trafiła na wystawę świąteczną do ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Czy w przyszłym roku również zamierza Pan przystąpić do konkursu?Bardzo bym chciał. Jeżeli tylko plany się nie pokrzyżują, to myślę, że tak. Na razie łapię oddech, a potem poszukam kolejnego natchnienia.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska