Scenariusz jest zawsze taki sam. Szyna nagle wyskakuje do góry z torowiska. Mieszkańcy są odcięci od komunikacji miejskiej, Kraków staje w korkach, a robotnicy biorą się za naprawę. Przecinają szyny w miejscu wybrzuszenia i spawają. I tak do kolejnej awarii.
Czytaj także:**Pięć pociągów pominie stację Kraków Główny**
W ubiegłym roku było ich 17. Sparaliżowały ruch tramwajowy w kierunku Bieżanowa i Kurdwanowa na długie godziny. Najgorzej było w czerwcu 2010. Do uszkodzenia torowiska doszło wtedy aż 10 razy. Tylko 11 czerwca tramwaje stanęły trzy razy. Szyna wybiła wtedy w górę na blisko pół metra! W ubiegłą środę (30 marca) tuż po godz. 15 feralna szyna znów wyleciała do góry, doprowadzając krakowian do szewskiej pasji. - To się przecież w głowie nie mieści, żeby po tylu awariach urzędnicy nic nie zrobili, tylko czekali, aż znowu się szyna popsuje i znowu nie będziemy mieli jak dojechać do domów - denerwowała się Wanda Krawczyk, mieszkanka Bieżanowa.
Czytaj także:**Kraków: śmiertelny wypadek na Kurdwanowie**
Awarie to jednak nie tylko problem z dojazdem do domu. - Jeżeli szyna się wybrzuszy, gdy będzie nadjeżdżał tramwaj, to może doprowadzić to w skrajnym przypadku do wykolejenia pojazdu i zagrożenia dla zdrowia podróżujących- twierdzi dr Juliusz Sołkowski z katedry infrastruktury szynowej na Politechnice Krakowskiej.
Na gruntowną modernizację torowiska miasto jednak pieniędzy nie ma. Urzędnicy obliczyli, że kosztowałaby blisko 5 mln zł. Po ostatniej awarii proponują jednak coś więcej, niż tylko prowizoryczną naprawę. Chcą zamontować tak zwane dylatacje (czyli specjalne szczeliny dla szyn zmieniających swoje rozmiary pod wpływem temperatury). - Jeszcze przed okresem letnim pojawią się one w torowisku i zabezpieczą przed wyginaniem się szyny, gdy przyjdą upały - zapewnia rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu Jacek Bartlewicz. Dodaje, że już jest przygotowane zlecenie dla tych prac.
Problem w tym, że podczas ostatniego zdarzenia nie było wysokich temperatur. Dlatego też, zdaniem dr Stanisława Jurgi, zajmującego się eksploatacją i utrzymaniem pojazdów szynowych, najlepszym rozwiązaniem byłaby całkowita wymiana starego już torowiska. - W końcu rozwiązałoby to problem raz, a dobrze - twierdzi. - Szyny w tym miejscu były już tyle razy naprawiane, że nie ma żadnej gwarancji na dalsze bezpieczne ich użytkowanie - dodaje Jurga. Czy prace, które zleca właśnie miasto zagwarantują, że do awarii już na Limanowskiego nie dojdzie? - Dylatacja w tym przypadku nie daje stuprocentowej pewności, że szyna jednak się nie wybrzuszy - twierdzi dr Jurga. - Poprzednie wygięcia były tak duże, iż może okazać się nieskuteczna - dodaje.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Były ubek podejrzany o podpalanie kobiety
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy