Z plazmy 50-calowej pacjenci szpitala im. Rydygiera bardzo się cieszyli. Podczas chemioterapii, która trwa około półtorej godziny, mogli obejrzeć wiadomości, seriale. - Zawsze to lepiej niz gapić się w sufit - mówi pani Amelia, jedna z pacjentek poradni. Aż pewnego dnia telewizor zniknął.
Zostały uchwyty
Wojciech Szafrański, dyrektor szpitala im. L.Rydygiera przecierał oczy ze zdumienia, gdy patrzył na dziurę w ścianie. Zostały na niej same uchwyty, które przytrzymywały wcześniej telewizor. Kradzież natychmiast zgłosił na policję.
Złodziej miał ułatwione zadanie: w szpitalu nie ma ochrony. Ponadto poradnia, gdzie wisiała plazma, jest otwarta i korytarzem połączona z nocnym ambulatorium. Złodziej prawdopodobnie kilkakrotnie przychodził wcześniej do szpitala, by sprawadzać, jak zdemontować odbiornik. Wyniósł go w nocy. Starannie odkręcił wszystkie śrubki i szczęśliwy uciekł z łupem.
- Nie wiedział jednak, że mamy monitoring w całym szpitalu - zaciera ręce dyrektor Szafrański. Policjanci od razu rozpoznali na nim miejscowego narkomana.
Było z górki
- Potem już było z górki. Po kilku dniach odzyskano telewizor - cieszy się szef "Rydygiera", który chwali sobie współpracę z policją. Funkcjonariusze znaleźli skradziony odbiornik w jednym z lombardów. 26-letni złodziej słyszał już zarzuty kradzieży i grozi mu za to do pięciu lat więzienia.
Bogdan Kasza, kierownik informatyków w nowohuckiej lecznicy, już zakupił nowe uchwyty i zamontował telewizor, by pacjenci podczas chemioterapii znów nie musieli się nudzić. Dyrekcja "Rydygiera" jednak ma dylemat.
- Nie wiem, co teraz zrobić - rozmyśla dyrektor Wojciech Szafrański. - Może plazmę przywiązać trzeba łańcuchem? - żartuje.