Celem akcji „Drzewo za Drzewo” było zachęcenie mieszkańców do nasadzeń kompensacyjnych. Drzewka można było odbierać na placu Wszystkich Świętych przed magistratem.
– Ostatnia nowelizacja ustawy o ochronie przyrody dała dużą swobodę obywatelom w decydowaniu o losie drzew, samorządy mogą więc jedynie prosić, uwrażliwiać na te kwestie i uświadamiać konsekwencje każdej decyzji o wycince – mówiła Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska UMK.
Cel szczytny, ale jak zauważył portal Krowoderska.pl, sporo sadzonek trafiło w ręce samych urzędników. Urzędnik co prawda też jest mieszkańcem, ale wizerunkowo nie wypadło to najlepiej. Zwłaszcza, że jeden z urzędników został nagrany przez magistracką telewizję, jako mieszkaniec gorąco wychwalający całą akcję i generalnie politykę miasta, a na zdjęciu zamieszczonym przez Krowoderska.pl prawdopodobnie ten sam mężczyzna chowa drzewka... do urzędniczej limuzyny.
- Brzmi pięknie, ale powinno być napisane nieco inaczej: w ramach kampanii „Drzewo za Drzewo” urzędnicy wzięli sobie sadzonki lipy. Wiemy o tym, bo Krowa wraz z przyjaciółmi zamiast oglądać z przodu konferencję, na której ogłaszano sukces, obejrzała ją z tyłu. A na zapleczu było tak, że urzędowe sadzonki maszerowały do urzędu. A niektóre upychano nawet do wiceprezydenckich limuzyn. Mimo to akcję można uznać za sukces. Sadzonki w większości trafiły bowiem do krakowian. Tyle tylko, że pracujących w Urzędzie Miasta. Może to i lepiej, bo będą mogli posadzić coś za to, co wcześniej wycięli - czytamy na portalu Krowoderska.pl.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:Dlaczego warto dbać o środowisko?
Źródło:Dzień Dobry TVN, x-news