Cały rejon wcześniej przebadali archeolodzy, pobrano też próbki gleby. Nie było żadnych znalezisk mówiących o tym, co tu rosło przed ok. 500 laty.
- Wiemy natomiast z XVI-wiecznych rachunków, jakie nasiona były sprowadzane - m.in. majeranku, bazylii, rozmarynu, marzanki - mówi dr Janusz Firlet, archeolog z Zamku Królewskiego na Wawelu. Ogrody zostaną urządzone w stylu renesansowym. Najpierw, w drodze do nich, miniemy dwa stanowiska z winoroślą. Będą przypomnieniem winnicy, jaka funkcjonowała na wzgórzu, od południa. Winorośle wybujają za drewnianymi balustradami, wzdłuż których mają rosnąć róże. Będą też bramy oplecione pnączami.
Trafimy na dolny taras ogrodów. Tu kilka lat temu archeolodzy natknęli się na resztki murów budowli ogrodowej - może np. cieplarni służącej do przechowywania w zimniejszym okresie roślin, które stały w ogrodzie w donicach. - Tak mogły tu rosnąć pomarańcze, figi, morele, mandarynki, które były sprowadzane od XVI wieku. Być może owoce były podawane stąd od razu na królewskie stoły? - zastanawia się Janusz Firlet.
W miejscu tamtej odkrytej budowli planowana jest altana porośnięta pnączami oraz rabaty, które wypełnią róże, zioła, nagietki, lawenda, nasturcje. Dalej będą na nas czekały kompozycje z bukszpanu, z wypełnieniami kwiatowymi. A w końcu - sad z miniaturowych drzewek. Nie przewiduje się w nim fig ani mandarynek w donicach, ale niskie odmiany jabłoni, przypominające te, które rosły tu w niegdysiejszym sadzie.
Potem po schodach przejdziemy na górny taras. Zwyczajowo mówi się na to miejsce: ogród królowej Bony. Ten taras kilka lat temu był odtwarzany i oddany turystom. Jednak zabrano się za konieczną naprawę elewacji zamku, przy którego murach jest położony, i obecnie nie jest dostępny dla publiczności. Kiedy zakończą się prace, będzie tu można podziwiać (i wąchać): naparstnice, malwy, różę francuską (znana już od ok. 1300 r.), fiołki, konwalie, liliowce, orliki, szałwię, estragon, rutę, kocimiętkę, bukszpan. Znajdzie się i tojad o właściwościach trujących.
- Do królowej Bony przylgnęła opinia trucicielki, podejrzewano, że otruła synową Barbarę Radziwiłłównę. Czy posiadała rośliny o takich właściwościach? W swoim ogrodzie mogła uprawiać, co chciała... Faktem jest natomiast, że sama została otruta, we Włoszech - przypomina dr Firlet.
Być może w wawelskich ogrodach bawiły się królewskie dzieci, spotykano się tam też jako w ogrodzie miłości. - To miejsce pamięta również zapewne dyplomację: pośród malowniczych altanek, bluszczy, załatwiano tu tajne sprawy - mówi archeolog.
Dyrektor MORD-u chce ograniczyć ruch "elek" Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!