Czytaj także: Kraków: nowe ślady ws. zbrodni sprzed 13 lat
To dzięki pracy krakowskich policjantów udało się ustalić, że członkowie tzw. gangu hydraulików okradali ludzi od Lublina, przez Wrocław, Warszawę,Poznań, Kraków po Częstochowę. - Byłem w tych miastach. Faktycznie dokonywaliśmy tam kradzieży. Dziewczyny wchodziły do mieszkań. Gdy jedna zagadywała gospodarza, druga rabowała. Czasem im w tym pomagałem - potwierdzał Eryk Ł., 38-letni Rom z Krakowa.
Niechętnie przyznawał się do winy, bo na sali rozpraw siedziała jego żona. Kobieta w pewnej chwili wyszła z sali, gdy jej mąż potwierdził, że ze współoskarżoną Beatą S. miał wieloletni romans. Ujął to w bardzo delikatny sposób.
- Spotykaliśmy się "w celach prywatnych". Dlatego często jeździliśmy poza Kraków, wtedy też razem dokonywaliśmy kradzieży. Była z nami Joanna K., by stwarzać pozory, że ja z Beatą nie jesteśmy jednak parą - opowiadał Rom. Sposób działania złodziei był zazwyczaj taki sam. Kobiety odwiedzały mieszkania przedstawiając się starszym lokatorom jako pracownice administracji czy spółdzielni.
Mówiły o awarii i konieczności udostępnienia mieszkania po to, aby sprawdzić czy lokum nie jest zagrożone zalaniem. Panie prosiły o odkręcenie wody w łazience czy kuchni. Podczas takiej rozmowy do mieszkania niepostrzeżenie wchodził Eryk Ł., który plądrował pomieszczenia. Niekiedy oszustki mówiły o nadpłaconym rachunku i zwrocie pieniędzy. Wówczas prosiły o rozmienienie banknotu lub "wydanie reszty" z gotówki, którą wręczały. Wszystko po to, aby sprawdzić, gdzie osoba przechowuje pieniądze.
- Odwiedzane osoby na ogół ufały kobietom, nie prosząc o okazanie żadnego dokumentu poświadczającego zatrudnienie w administracji czy rozliczenia potwierdzającego nadpłatę - mówi Katarzyna Padło z małopolskiej policji. Nie kontaktowały się także z nikim, aby potwierdzić czy faktycznie doszło do awarii w bloku.
Procesowi przypatruje się wójt gminy romskiej w Krakowie Józef Pawłowski i to on głośno ponaglał Eryka Ł., by mężczyzna przyznał się do winy. Oskarżony był temu posłuszny. Pytany na co wydał zrabowane sumy mówił o dyskotekach, zabawie z Beatą oraz o kosztach benzyny i noclegów w hotelach. A było co wydawać, bo łupem szajki padały sumy 21, 30, 47, a nawet rekordowa - 70 tys. zł.
Ludzie w ten sposób tracili majątki i oszczędności całego życia. Jedna z poszkodowanych napisała potem do sądu, że sumę 34 tys. zł zbierała z mężem przez wiele lat. Teraz nie tylko nie ma za co żyć, ale i opłacić operacji serca, na którą odkładała wszystkie pieniądze. Na poczet przyszłych kar finansowych sąd zajął hipotekę nieruchomości Eryka Ł.
Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
Konkurs dla matek i córek. Spróbuj swoich sił i zgarnij nagrody!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!