W środę pani Anna Swoboda wraz z bliskimi uczestniczyła w uroczystościach pogrzebowych na cmentarzu w Batowicach. Według niej upał jaki panował we wnętrzu nowej kaplicy przy ul. Powstańców sprawił, że uczestnicy ceremonii czuli się wręcz upokorzeni.
- Temperatura sięgała chyba 40 stopni C, niektórzy mszy musieli ją opuszczać, a najbliższa rodzina zmarłego oprócz cierpienia związanego z utratą bliskiej osoby, zmuszona była przeżywać również katusze fizyczne, porównywalne z przymusową wizytą w saunie - skarży się mieszkanka Krakowa. - Uważam to za wykorzystywanie ludzkiego cierpienia aby zaoszczędzić kilka groszy na klimatyzacji czy dodatkowej wentylacji.
Pani Anna zaznacza, że jedyny działający wentylator w kaplicy skierowany był na plecy odprawiającego mszę kapłana. Twierdzi też, że pracownicy Zarządu Cmentarzy Komunalnych, usiłowali przekonać ją, że nie ma technicznych możliwości aby schłodzić wnętrze budynku.
Przedstawiciele ZCK zapewniają, że kaplica jest wyposażona w system wentylacyjno-klimatyzacyjny, który chłodzi wnętrze, jednak dodają, że nie zawsze jest on w stanie wystarczająco obniżyć temperaturę w budynku.
- W lecie jest on uruchomiony od godz. 7 i wyłączany dopiero po zakończeniu wszystkich ceremonii pogrzebowych - mówi Edyta Sioła-Banach, kierownik Cmentarza Prądnik Czerwony.
Po naszej interwencji zarządcy cmentarza wezwali jednak firmę, która skontrolowała stan klimatyzacji.
- Zdiagnozowała ona awarię, wynikającą najprawdopodobniej z ograniczeń w zasilaniu prądem - przyznaje Edyta Sioła-Banach. - Skargi podobne do tej występowały sporadycznie, a urządzenia były wcześniej serwisowane zgodnie z przepisami, jednak obecnie w kaplicy dostawione zostały trzy dodatkowe wentylatory.
ZCK obiecuje też, że podejmie działania zmierzające do usprawnienia systemu klimatyzacji w budynku.