Lekarz ma też pięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych w publicznej służbie zdrowia i do zapłaty 15 tys. zł, czyli równowartość korzyści majątkowej, którą przyjął od 27 rodziców w latach 2000- 2011.
Jana S. na rozprawie odwoławczej przekonywał, że skazanie oznacza dla niego dożywocie, a jest schorowanym człowiekiem „zniszczonym przez wymiar sprawiedliwości”.
Jego adwokaci wnosili w apelacjach o obniżenie i warunkowe zawieszenie kary 4 lat więzienia, która zapadła przed sądem I instancji. Sąd odwoławczy faktycznie obniżył wymiar kary do 2 lat i 8 miesięcy, ale jej nie zawiesił.
Sędzia podkreślał naganność czynów oskarżonego i trudną sytuację pokrzywdzonych rodziców, często ludzi ze wsi, którzy musieli zapożyczać się u rodziny lub sprzedawać inwentarz, by mieć pieniądze na łapówkę dla dra S.
Jan S. to lekarz z 46-letnim doświadczeniem zawodowym. Na co dzień pracował w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, gdzie był m.in. ordynatorem oddziału chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i oparzeń. Ludzie wręczali mu kwoty rzędu 100, 500 zł, niektórzy 3 tys.