Do kradzieży i spowodowania zagrożenia epidemiologicznego doszło w styczniu i lutym br. Za pierwszym razem z zakładu pod Krakowem zniknęły dwie palety kurczaków o wadze 660 kg, za drugim razem trzy palety po 660 kg wartych 36 tys. zł. Braki zauważył jeden z pracowników, sprawdził monitoring i ustalił jakim samochodem dostawczym ktoś wywiózł mięso.
Pojazd należał do firmy transportowej, z usług której zakład już korzystał. W ten sposób ustalono nazwisko kierowcy oraz magazyniera, który wydał groźny towar.
Zatrzymano i aresztowano Piotra G., magazyniera pracującego od 8 lat w zakładzie. Ukrainiec był od 4 lat kierowcą w firmie transportowej.
Firma miała zakład produkcyjny, ale i dwa magazyny. W pierwszym tzw. wyrobów gotowych na plastikowych paletach był świeży towar, w drugim magazynie, na drewnianych paletach, produkt mrożony. Świeży trafiał do klienta, mrożony czekał nawet 12 miesięcy na wysyłkę. Niektóre partie mrożonego mięso mogły zawierać szczepy bakterii salmonelli od ptaków. O ich uboju decydował Powiatowy Lekarz Weterynarii. Salmonella mogła być w gotowym produkcie i wtedy towar był wycofany z obiegu i trafiał do tego magazynu. Towar z salmonellą był przechowywany w mrożni w temperaturze minus 22 stopni, był wysyłany do zakładów, które zajmowały się termiczną obróbką takiego skażonego mięsa.
W magazynie zakażone mięso było na osobnych regałach z doczepiona kartką, że to towar zatrzymany. Sprzedaż takiego mięsa dozwolona tylko po uzyskaniu zgody PIW i musi ją mieć firma sprzedająca, jak i przyjmująca go do obróbki. Takie mięso nie mogło być przewożone z towarem bez salmonelli. Palety były znakowane i przewożący wiedział, że jest to partia zakażona. Kontrola PIW w styczniu 2021r. w tej firmie nie wykazała żadnych ma nieprawidłowości związanych z mięsem zakażonym. Pracownicy byli przeszkoleni, jak z takim towarem postępować.
Piotr G. był magazynierem odpowiedzialnym za świeże mięso, ale to jednak on zapakował to zakażone z drugiego magazynu i przekazał je do auta Yurija P. Cudzoziemiec odjechał i po pewnym czasie zaparkował na stacji benzynowej pod Krakowem, gdzie swoim autem zjawił się też Piotr G. Do jego pojazdu przepakowano zakażone kurczaki. Gdzie dalej trafiły do dziś nie wiadomo.
Panowie wzajemnie obarczali się winą. Piotr G. ostatecznie przyznał się do winy i wyznał, że przed laty była inna kradzież w firmie i wtedy Ukrainiec zaproponował mu udział w takim przestępstwie. Za każdą skradziona paletę z mięsem oferował mu 1000 zł. Teraz zainkasował od Ukraińca 6 tys. zł, pomógł w kradzieży, ale twierdził, że mięso zabrał Yurij P., bo to on miał jakiegoś kupca na ten taki towar. Ukrainiec z kolei zeznał, że to Polak prosił go o przewiezienie mięsa na stację paliw, zabrał je i nie rozliczył się z nim za transport.
Faktycznie nie udało się ustalić co się zdarzyło z kurczakami. Obaj opowiadali, że nie mieli pojęcia, że towar był zakażony, ale prokurator i sąd nie dali temu wiary Piotr G. już naprawił szkodę firmy na kwotę 7 tys. zł, pozostało mu do spłaty 29 tys. zł. Wyrok w jego sprawie nie jest prawomocny, zapadł 6 października br. Proces Ukraińca jeszcze się toczy.
- Popularne leki wycofane z aptek w Polsce. Jest nowa lista od GIF WRZESIEŃ 2022
- Najlepszy Dom Świata stoi pod Krakowem! Zobacz, jak wygląda!
- Linia tramwajowa do Górki Narodowej jak w San Francisco. Ale bez pętli?
- Kiedyś Wawel zasłaniał tajemniczy budynek. Teraz jego istnienie byłoby oburzające
- Samochody pojechały już S7. Odcinek od węzła Widoma do węzła Szczepanowice otwarty!
- Kto nie może wziąć ślubu kościelnego? Oto przypadki, gdy ksiądz odmówi narzeczonym
FLESZ - Dopłaty do cen energii
