Wskakujemy do środka "dwudziestki" na Szklarskiej o godz. 14.51. Razem z nami wsiada dziesięć osób. Niepokoi nas szmer, jaki rozlega się w tramwaju. - Tu działa klimatyzacja! - dokonujemy genialnego odkrycia. A raczej szumi, bo pasażerowie pojazdu pootwierali okna i cała klimatyzacja wzięła w łeb. - Mogę jeździć nawet w upale, byle ta linia była. Dotychczasowa droga z Nowohuckiej do centrum miasta, to droga przez mękę - opowiada Natalia Trzciniak, jedna z pasażerek. - Do tej pory byliśmy traktowani po macoszemu. Bogu dzięki, zaczyna się to zmieniać - dodaje.
O dziwo! Przez rondo Grzegórzeckie przemykamy bez ani jednego postoju. Tak, jakby sygnalizacja świetlna była dopasowana do naszego pojazdu. - To jeszcze nie jest szybki tramwaj i przejazd przez skrzyżowania zależy od szczęścia. Raz jest szybciej, raz wolniej - wyjaśnia nam motorniczy.
Od ronda Mogilskiego tempo jazdy wyraźnie spada. Wleczemy się tak aż do Dworca Głównego. - Szybki tramwaj nie nazywa się tak dlatego, że szybko jeździ, ale że jeździ płynnie i ma pierwszeństwo na skrzyżowaniach - mówił prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, podczas otwarcia nowej linii. No, to przynajmniej mamy jasność, jeśli chodzi o szybkość...
Jednak "płynność przejazdu" trochę pozostawia do życzenia. Stoimy na światłach przy dworcu, przy teatrze Bagatela i przy pl. Inwalidów. - Nie ma się co uskarżać. W tramwaju jest czysto i wygodnie - wylicza Adam Michalski, pasażer. Z tą wygodą nieco przesadza, bo od Dworca Głównego do pl. Inwalidów, wewnątrz tramwaju zrobił się tłok.
Do Bronowic docieramy bez większych przygód o godz. 15.20. Na pętli czeka wóz techniczny, z którego wysiada pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i podchodzi do wyraźnie zdenerwowanego motorniczego "20". Zdołaliśmy usłyszeć, że coś niedobrego dzieje się podczas przejazdu przez rondo Grzegórzeckie. Co takiego? - To są kosmetyczne sprawy - rzuca w naszą stronę motorniczy.