Mamy w Krakowie rzecz niezwykłą - żydowski Kazimierz. Jak Pan patrzy na to zjawisko, dość przecież niejednoznaczne?__
Dla mnie krakowski Kazimierz to przede wszystkim Festiwal Kultury Żydowskiej, w którym wielokrotnie uczestniczyłem. Pierwszy raz na samym jego początku, w roku 1988. Bywam też chętnie w Centrum Kultury Żydowskiej, którego duszą jest pan doktor Rusek. Na dobre jedzonko żydowskie zachodzę niekiedy z przyjaciółmi do Klezmer Hojs, czy do restauracji Alef. W Klezmer Hojs wydaję teraz nową książkę, która powinna ukazać się za dwa miesiące. A książka jest oczywiście o tożsamości żydowsko-polskiej.
Jest o czym pisać. Obok Żydów syjonistów, dla których ojczyzną jest Izrael, istnieli Żydzi polscy nieznający polskiego języka, którzy nigdzie z tego kawałka Europy ruszać się nie zamierzali, byli Żydzi moderniści, często optujący ku kulturze niemieckiej, Żydzi związani z polską kulturą czy nauką i wielce dla niej zasłużeni, a wreszcie Polacy żydowskiego pochodzenia, a nawet polscy nacjonaliści z żydowskimi korzeniami...
To ogromnie zawikłane sprawy. W tej książce bardziej interesują mnie niezwykłe dokonania polsko-żydowskiej społeczności. Ale chcę powiedzieć o czymś, co szczególnie mocno leży mi na sercu. Oto przebywając w Krakowie, choćby przez tydzień, bawiąc się na Kazimierzu czy wygłaszając wykłady, zawsze odczuwam w głębi duszy ogromną smutnotę.
Patrzę na te okna, gdzie kiedyś, 80 lat temu, w szabat świeciły się świece, gdzie żyły żydowskie rodziny, a każda matka, w oczekiwaniu na powrót rodziny z synagogi, przygotowywała jedzenie na sobotę. I czuło się niezwykły zapach żydowskiej kuchni. Patrzę na domy i przypominam sobie, że to stąd, z Kazimierza, wywodził się jeden z najważniejszych naszych poetów, Mordechaj Gebirtich, który napisał piękne wiersze i piosenki, i tylu innych. Wtedy otwarte były te wszystkie synagogi
- i to zawsze, nie tylko na specjalne imprezy - a z każdej co piątek słychać było głos najlepszych
w świecie żydowskich kantorów.
Dziś codziennie otwarta jest tylko jedna z nich - Remuh. Dlatego zawsze gdy przychodzi mi występować na Festiwalu, organizowanym z takim powodzeniem przez Janusza Makucha, proszę zebranych, by zechcieli zamknąć oczy na dwie, trzy minuty i wyobrazili sobie, jak tu wyglądało życie przed laty...
Dziś już tylu Żydów w Polsce nie ma.__
Pewna część wyjechała, ogromna liczba odeszła przez kominy Auschwitz, dlatego mam zawsze ambiwalentny stosunek do organizowanych tu imprez. Wiem, że spotkania, Festiwal są drogą
do zachowania pamięci, żewszystko, co tu się dzieje, jest bardzo ważne i potrzebne. Lecz dla mnie
i dla moich rówieśników - ostatniego pokolenia Holocaustu - te imprezy to zjawisko dość surrealistyczne.
Większość uczestników Festiwalu to Polacy. I specyficznym zjawiskiem jest ich zaangażowanie
w poznawaną od nowa "żydowskość" ... __
Ogromnie się cieszę, że na Festiwalu co roku bawi się nawet 20 tysięcy uczestników, bo na pewno żaden z nich nie jest antysemitą. Bawią się, tańczą, śpiewają chasydzkie piosenki, poznają żydowską kulturę. To jest cud, to kolejne pokolenie "sprawiedliwych wśród narodów świata", którzy ratują żydowską kulturę. Musi Pan jednak zrozumieć, że odczuwam przy tym ogromny ból.
Rozumiem, ale i tak zdumiewa mnie zaangażowanie moich rodaków. Czy to z powodu poczucia winy narodu, który przetrwał, wobec narodu, który wyginął?__
Och nie! Myślę, że rzecz bierze się stąd, iż kultura polskich Żydów jest nieodłączną częścią polskiej kultury. Żyliśmy osobno, lecz i razem, czasem tu i tam, ale częściej tu! Setki tysięcy Żydów, często anonimowych, wniosło swój wkład w polską kulturę. Byli wśród nich nauczyciele, ale też profesoro- wie UJ, dziennikarze przedwojennych gazet żydowskich i polskich, artyści i poeci, malarze i pisarze.
Tuwim, Brzechwa, Korczak, Leśmian, wielki polski patriota historyk Szymon Aszkenazy, generałowie i szeregowcy, w tym wielu z Legionów Piłsudskiego...__
I dlatego choć dziś w Polsce nie ma Żydów, judaizm jest tu obecny. I trwa dalszy ciąg dialogu, tym razem już nie między Żydami i Polakami, lecz między Polakami i judaizmem.
A od jakiegoś czasu mówi się o "cywilizacji judeochrześcijańskiej", która jest podłożem kultury europejskiej. Może jest to potrzebne wspólnej Europie? __
Rozmawiałem niedawno z Markiem Edelmanem, zastępcą dowódcy powstania w getcie warszawskim, działaczem Bundu, przedwojennej żydowskiej partii socjaldemokratycznej. Powiedział mi w pewnej chwili: "Widzisz? Nas już nie ma, a nasze idee zwyciężają! Zawsze mówiliśmy, że świat będzie się jednoczył, narody będą strażnikami swoich kultur, a w pozostałych sprawach zatriumfuje współpraca międzynarodowa".
Chcąc nie chcąc, naszą świadomość coraz bardziej przenikają elementy obcych kultur. Nawet Japończycy bohaterów swoich filmów dla dzieci konstruują na wzór postaci z mitologii greckiej!__
Niedawno, na konferencji w krakowskiej Willi Decjusza, miałem okazję mówić o wielokulturowości. Wydaje mi się, że od czasu gdy za sprawą telewizji, a jeszcze bardziej internetu, znaleźliśmy się
w globalnej wiosce, więcej uwagi poświęcamy innym kulturom i pluralizmowi kultur. A Żydzi, z racji diaspory, rozrzuceniu po całym świecie, są wielokulturowi z natury.
Przesiąknięci kulturą Starego Testamentu, ale też kulturą narodów, wśród których żyją. Żydowski język Europy, jidysz, to międzynarodowy język oparty na dialekcie niemieckim, ogromnie wzbogacony wtrętami z innych języków. Na tej bazie kształtowała się żydowska mentalność. Niesłychanie bogata. Dość powiedzieć, że 23 procent laureatów Nobla to Żydzi albo osoby
z żydowskimi korzeniami - a połowa z nich wywodzi się z Polski!
Przynoszą i Polsce chwałę. Ale może tkwi w tym coś więcej. Może odwołujemy się do judeochrześcijańskich korzeni, bo pozazdrościliśmy Chińczykom, którzy mają 5 tysięcy lat tradycji
i ciągłości kulturowej?__
Może być coś na rzeczy, że zgoda na określenie kultury europejskiej jako judeo-chrześciajńskiej też wydłuża tę tradycję o tysiąclecia. Były przecież ogromne spięcia między judaizmem
a chrześcijaństwem, między społecznościami Żydów a innymi narodami. Zawsze przypomina mi się anegdotka o Icchaku, który żalił się Bogu, że jego syn dał się ochrzcić. Bóg go wysłuchał i nawet odpowiedział:
"Nie martw się, że twój syn się wychrzcił - mój syn też!". Ale rzeczywiście, o cywilizacji judeochrześciajńskiej szerzej mówi się od niedawna. Zaryzykuję tezę, że od pontyfikatu Jana Pawła II. To Karol Wojtyła nadał katolicyzmowi impuls porozumienia. I także on otworzył serce Żydów dla Polaków i chrześcijan. Mam nadzieję, że odwrotnie też!
Cywilizacja judeochrześciajańska to także coś więcej. Obok cywilizacji rzymskiej i greckiej składnik judaistyczny jest nieodłączny! Bohater książki "Ulisses" Jamesa Joyce'a - Leopold Bloom
- ma pochodzenie żydowskie i wyraziste nazwisko.__
Tak, bodaj jego ojciec jest określany jako Żyd z Węgier, który zresztą przeszedł całą Europę,
i dlatego także książka Joyce'a ma tak uniwersalny charakter. Każdy naród, i zresztą każdy człowiek, ma historię składającą się z wielu elementów, bardzo różnych. Historia Polski to także historia Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Tatarów, Niemców i - naturalnie - Żydów.
Największa społeczność żydowska w Europie żyła na obszarze Polski przedrozbiorowej. Prezydent Izraela Szymon Perez pochodził z Wiśniowej, dziś na Białorusi, ja urodziłem się w Borysławiu, kiedy ta część Ukrainy była polska, Agnon noblista pochodzi z Buczacza, Schulz z Drohobycza...
Ta przestrzeń, dziś podzielona granicami państw narodowych, jest częścią naszej pamięci historycznej, dlatego my, polscy Żydzi, jesteśmy, jakby to powiedzieć...
Składnikiem Polski jagiellońskiej?__
Tak jest! Nie ma na świecie dwóch narodów równie sobie bliskich jak żydowski i polski. Dlatego mają w sobie tak wiele miłości i tak wiele nienawiści, bo to był zawsze jeden wielki "sałat i czulent,
i plonder". Dlatego choć nas tu już nie ma, kręci się tu ciągle nasza dusza - po cmentarzach
i uliczkach - i dlatego może Kazimierz jest tak ważny jako symbol naszych stosunków!