Według taksówkarzy, wojna cenowa między sieciami spowodowała, że w korporacji musieliby jeździć za marne grosze. Dlatego wiele osób zaczęło szukać innej pracy. - Zachowali jednak licencje i w miasto ruszają tylko w dogodnych dla siebie godzinach. Pracę na taksówce traktują jako dodatkowe zajęcie - tłumaczą kierowcy taxi w rozmowie z "Dziennikiem Polskim". Andrzej Badocha z krakowskiej sekcji taksówkarskiej "Solidarność 80" twierdzi, że powstało błędne koło. - Klienci oczywiście cieszą się z niskich cen, ale coraz mniej osób chce ich wozić, bo się to przestaje opłacać. Więc w efekcie zaczynają cierpieć klienci, bo nie mogą zamówić taksówki - uważa Badocha. - Wkrótce może skończyć się tak, że taksówkami będą jeździć tylko emeryci, którzy płacą niższy ZUS.
Stanisław Grzybowski, prezes "Barbakanu" przyznaje, że regularnie muszą odmawiać klientom. - Przyczyn jest kilka, ale obecnie mamy ok. 500 kierowców, a kilka lat temu było ich 700 - przyznaje szef "Barbakanu" i dodaje, że z chęcią przyjąłby wielu nowych kierowców do swojej korporacji.
Na stronach internetowych praktycznie wszystkich korporacji taxi widnieją oferty pracy. Chętnych na podjęcie wielu jednak nie ma.
Więcej o sprawie w "Dzienniku Polskim"
Źródło: Dziennik Polski