Nie ulega wątpliwości, że opieka zdrowotna w Polsce jest niedofinansowana. Kiedy spojrzymy na udział wydatków publicznych na zdrowie w relacji do PKB w krajach OECD, jesteśmy na szarym końcu. Dlatego każdy postulat zwiększenia nakładów powinien być przyjmowany z entuzjazmem, bo bez dodatkowych pieniędzy nie ma co liczyć na poprawę jakości funkcjonowania tego systemu.
W kontekście ochrony zdrowia często powtarzana jest metafora o herbacie, która od samego mieszania nie stanie się słodsza. Ma ona w założeniu pokazać, że zmiany organizacyjne, bez dosypania środków, niczego nie zmienią. Wydaje mi się jednak, że warto tę metaforę pociągnąć dalej. W najbliższych latach prawdopodobnie dosypiemy do systemu kilkadziesiąt miliardów złotych, co wynika z ustawy przyjętej jesienią 2021 roku. Kiedy nagle wrzucimy do kubka z lekko osłodzoną herbatą kilka dodatkowych łyżek cukru, i tego wszystkiego nie zamieszamy, cukier osadzi się na dnie. W efekcie będą takie miejsca, gdzie cukru będzie więcej niż herbaty, jak i takie, w których praktycznie nic się nie zmieni.
Wydaje mi się, że takie są dotychczasowe doświadczenia z dosypywaniem pieniędzy, i to nie tylko w ochronie zdrowie, ale także choćby w nauce. Istnieje powszechny konsensus, że musimy wydawać więcej. Problem polega na tym, że poziom politycznej (nie)decyzyjności takich instytucji jak Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, czy właśnie Narodowy Fundusz Zdrowia, skutkuje przechwytywaniem środków przez wybranych beneficjentów, tworzących silne grupy interesu. W praktyce oznacza to często uwłaszczenie się części środowisk (naukowych, lekarskich, etc.) na publicznych środkach. A dosypanie pieniędzy z podobnym prawdopodobieństwem może skutkować dofinansowaniem całego systemu, jak i akumulacją dodatkowych zasobów w rękach nielicznych. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że choć zarobki w środowisku lekarskim są wyraźnie wyższe od krajowej średniej, to jednocześnie różnice pomiędzy poszczególnymi lekarzami bywają naprawdę ogromne.
Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek? Radykalny wzrost nakładów na ochronę zdrowia tworzy szansę na poprawę sytuacji, ale tylko wtedy, kiedy będzie mu towarzyszyć wprowadzenie zmian strukturalnych. Zważywszy jednak, że żaden rząd nie odważy się na uruchomienie takiej reformy, jedyne co nam pozostaje, to liczyć, że prezes NFZ będzie mieć na tyle wizji i politycznej odwagi, by choć troszkę zamieszać i z tych dodatkowych pieniędzy zrobić jak najlepszy użytek. Nawet jeśli trochę cukru zbryli się na spodzie, ważne, żebyśmy wszyscy odczuli, że pijemy choć nieco słodszą herbatę.
