Tę samą melodię (bez tekstu) usłyszałem rok temu podczas ceremonii zamknięcia igrzysk olimpijskich w Soczi. Kilka tygodni później rosyjskie "zielone ludziki" zajęły ukraiński Krym. Pod ich lufami zorganizowano referendum, w którym (wg oficjalnych wyników) ponad 94 proc. głosujących poparło "zjednoczenie" z Rosją.
Hasło "Krym nasz" stało się odtąd zawołaniem rosyjskiej propagandy.
Ostatnio podchwycił je znowu Janusz Korwin-Mikke. W ukraińskiej telewizji ocenił aneksję półwyspu za uzasadnioną i obwinił Amerykę o destabilizację Ukrainy. Nie wiem, co kandydat na prezydenta RP sądzi o Alasce, ale w sprawie Krymu brzmi dokładnie jak ulubiona melodia Putina.