- Żeby sponsorzy dopisywali, tak jak dopisują i aby młodych w szeregach nie brakło, a więc żeby było przynajmniej tak, jak jest, albo lepiej - uśmiecha się Jan Łuszczewski, prezes górskiego pogotowia. Jak mówi - górscy ratownicy rozpoczynają 61. rok działania świetnie ubrani i nieźle wyposażeni, bo MSW zasiliło ich budżet milionem złotych na ten cel.
- Mamy do dyspozycji osiem nowiutkich samochodów, które przydadzą się między innymi po to, abyśmy mogli szybko dotrzeć na ratownicze szkolenia, świeża kadra jest i atmosfera jak za dawnych lat pełna wzajemnego szacunku, więc dusza się raduje - dodaje Jan Łuszczewski.
W GOPR służy 1650 ratowników, w tym 105 zawodowych. Grupa Krynicka ma dziewięciu zawodowców i 220 ochotników.
- Każdy z nich - jak zapewnia prezes Łuszczewski - rwie się do ratowania, ale jednocześnie marzy, aby trzeba było wyruszać do akcji tylko w wypadkach losowych, nie zaś wynikających z braku wyobraźni.
- Beskidy może nie bywają aż tak śmiertelnie groźne jak Tatry, lecz specyfika terenu jest taka, że jeśli ktoś zaginie, akcja poszukiwawcza jest bardzo trudna. Choćby na Jaworzynę można wyjść na dziesięć sposobów i czasem nie sposób ustalić, gdzie jest osoba czekająca na ratunek - mówi prezes.
Ratownik Maciej Więcek, znany przede wszystkim miłośnikom białego szaleństwa, bo służący pomocą na stokach beskidzkich stacji narciarskich, życzyłby sobie, aby wprowadzono w Polsce powszechne ubezpieczenie osób wybierających się w góry i aby ludzie przekonali się do rozgrzewek przed zjazdem, które mogą uchronić przed wypadkami, i do kasków.
-Dziecko pięcio- sześcioletnie pod opieką rodziców jeżdżące bez kasku- taki obrazek mocno utkwił mi w pamięci z ostatniego sezonu - to skrajna nieodpowiedzialność - mówi ratownik.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!