Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krynica-Zdrój. Stracił rękę w bójce, gdy stanął w obronie koleżanki. Zbiera pieniądze na protezę

Paweł Szeliga
Piotr Sajdak nie rozpamiętuje tego, co się stało. - Idę do przodu i realizuję marzenia - mówi student
Piotr Sajdak nie rozpamiętuje tego, co się stało. - Idę do przodu i realizuję marzenia - mówi student fot. Andrzej Banaś
- Gdyby nie wypadek, nie doznałbym tyle dobroci od ludzi - przekonuje 23-letni Piotr Sajdak z Krynicy-Zdroju. Pół roku temu stracił prawą rękę, zaatakowany nożem przez agresywnego uczestnika dyskoteki. Po traumie szybko się pozbierał i idzie do przodu, by realizować swoje marzenia.

Młody student socjologii na UJ w październiku 2014 r. bawił się z koleżankami w lokalu przy krakowskim Rynku. Gdy do jednej z nich zaczął nachalnie się zalecać podchmielony osiłek, stanął w jej obronie. Doszło do przepychanek, więc ochrona kazała studentom opuścić lokal. Na zewnątrz intruz zaatakował Piotra nożem. Ranił go w biodro, ostrze trzykrotnie trafiło też rękę. Przecięło nerw promieniowy i tętnicę łokciową. Lekarze próbowali ratować kończynę, ale po 18 dniach, gdy pojawiło się zagrożenie sepsą, zdecydowali o amputacji.

Trauma trwała trzy dni

Gdy Piotr Sajdak usłyszał ten werdykt, świat runął mu na głowę. - Myślałem, że będę kaleką i niczego nie osiągnę - wspomina. - Już w szpitalu zrozumiałem, że nie mogę się poddać, że muszę iść do przodu.

Gdy odwiedził go Jasiek Mela z ludźmi z Fundacji Poza Horyzonty, był już innym człowiekiem. Wcześniej planował kupić buty na rzepy, by móc je zakładać jedną ręką. Zrezygnował, gdy Jasiek pokazał mu, jak zawiązywać sznurowadła. Zrozumiał, że lewą ręką, choć był praworęczny, może robić to, co zdrowi ludzie. Szybko przekonał się, że jego lewa ręka jest sprawniejsza od prawej, bo przejęła na siebie obowiązki nieistniejącej kończyny.

Po amputacji szybko się pozbierał, ale nie mógł chodzić. Ostrze o długości 18 cm przecięło bowiem powięź w jego biodrze i musiało upłynąć trochę czasu, by mógł znowu stanąć na nogi. Wtedy odkrył w sobie kulinarną pasję. Zaczął gotować. Nauczył się kroić mięso i warzywa przytrzymując je mocno kciukiem.

Przenosił na stół wykwintne dania ulubionej kuchni staropolskiej - kaczkę z żurawiną czy polędwiczki wieprzowe z nutą śliwki węgierki. Gotowanie tak bardzo wciągnęło 23-latka, że zupełnie się oddał kucharzeniu. Założył blog kulinarny "Na czerwonym talerzu" i lada dzień zapisze się na casting do polskiej edycji Masterchefa. Mówi, że niepełnosprawność nie ma tam znaczenia. Francuską edycję wygrała osoba bez ręki, amerykańską niewidoma.

Kuchnia wygrała z uczelnią

- Przekonałem się, że socjologia nie jest moją pasją, dlatego po zrobieniu licencjatu rzucam studia - zapowiada Piotr Sajdak. - Chcę się uczyć gotować u najlepszych, a w przyszłości być szefem kuchni.

Choć przeżył traumę, zamknął za sobą tamten rozdział życia. Nie myśli o człowieku, przez którego stracił rękę. Wie, że w areszcie czeka na proces, ale wizja spotkania się z nim na sali sądowej nie spędza mu snu z powiek. Bardziej zajmuje go przekraczanie kolejnych granic i udowadnianie sobie, że strata ręki nie zrujnowała mu życia. Wręcz odwrotnie. Pomogła odnaleźć pasję i spotkać ludzi, którzy chcą mu bezinteresownie pomóc.

- Skumulowana dobroć tak wielu osób może zdziałać cuda - uważa Piotr Sajdak. - Przy takim wsparciu to, co sobie zamarzę po prostu nie może się nie udać. 19 kwietnia Piotr zawalczy o fundusze na protezę ręki. Pobiegnie w krakowskim maratonie, wspierany przez setkę wolontariuszy z fundacji Jaśka Meli. Realizują projekt "42 Do Szczęścia dla Piotrka". Będą zbierali pieniądze do puszek. Mocno liczą na wsparcie publiczności i samych biegaczy. A ma ich być w Krakowie ponad tysiąc.

Już biega dla innych

Piotr też ostro przygotowuje się do maratonu. Niedawno pobiegł w Grand Prix Warszawy. Dystans 10 km w Lesie Kabackim pokonał w dobrym czasie 52 minut. Udowadnia, że nie tylko walczy o pomoc dla siebie, ale też niesie ją innym. 8 marca, w Dniu Kobiet, pobiegł w Gliwicach dla 21-letniej Ani, która straciła w wypadku obie ręce. Wsparł zbiórkę pieniędzy na kupno protez dla potwornie okaleczonej dziewczyny, której nigdy wcześniej nie spotkał. - Jest w o wiele trudniejszej sytuacji niż ja - przekonuje Piotr Sajdak. - U mnie lewa ręka przejęła funkcję prawej i żyję tak, jakby nic się nie stało. Ona potrzebuje protez, by normalnie funkcjonować.

Rozmowa z Jaśkiem Melą, założycielem Fundacji Poza Horyzonty, niosącej pomoc osobom po wypadkach, pierwszym niepełnosprawnym, który zdobył oba bieguny Ziemi.

Takim ludziom jak Piotr po prostu chce się pomagać

Krótko po wypadku odwiedził pan Piotra Sajdaka w szpitalu, by go przekonać, że utrata ręki nie zamyka szans na normalne życie. To była trudna rozmowa?

Wręcz przeciwnie! Spotkałem twardego faceta nastawionego nie na mnożenie problemów, ale ich rozwiązywanie. To racjonalista, który pyta wprost, co ma zrobić, żeby normalnie funkcjonować. Efekt tego spotkania był taki, że to ja wyszedłem ze szpitala zbudowany jego pozytywną energią. Piotra nie trzeba było pocieszać.

U niego trauma trwała kilka dni, a jak długo pan dochodził do równowagi psychicznej po wypadku, który na zawsze zmienił pańskie życie?

To trudne pytanie, bo wypadku Piotra i mojego nie można z sobą porównać. Ja mogę mieć pretensje do losu czy samego siebie, skoro schroniłem się przed burzą w stacji transformatorowej i poraził mnie prąd. Piotr mógłby mieć żal do konkretnej osoby, która go zraniła i spowodowała, że jest niepełnosprawny. Trzeba to w sobie przepracować. Na pewno dochodzenie do równowagi jest procesem. U jednych trwa krócej, u innych dłużej. To normalne, bo nikt z nas nie jest przygotowany na to, że jedno traumatyczne zdarzenie całkowicie zmieni nasze życie. Ja trzynaście lat po wypadku mogę powiedzieć, że, choć jestem okaleczony fizycznie, to psychicznie jestem silny. W myśl zasady, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Tak naprawdę wszystko tkwi w głowie. Jeśli uwierzymy, że fizyczne ograniczenie nas nie ogranicza, to będziemy mogli cieszyć się życiem.

19 kwietnia setka wolontariuszy fundacji pobiegnie w krakowskim maratonie, żeby zebrać pieniądze na protezę ręki dla Piotra Sajdaka. Ile pieniędzy potrzeba?

Jesteśmy na etapie sprawdzania, jaka proteza będzie najbardziej odpowiednia. Może się okazać, że na jej zakup wystarczy trzydzieści tysięcy, a może być i tak, że trzeba będzie zebrać aż sto. Takim ludziom jak Piotr chce się jednak pomagać. Nie jest jedynie beneficjentem naszego programu, ale też czynnie w nim uczestniczy. Pobiegnie w tym maratonie. Znam go na tyle dobrze, by mieć pewność, że sobie poradzi. Nie tylko w biegu, ale w ogóle w życiu. Jest przykładem na potwierdzenie tezy, że dla chcącego nie ma nic trudnego.

Pan już to udowodnił, zdobywając oba bieguny, wchodząc na Kilimandżaro czy Elbrus.

Każdy z nas ma swój biegun do zdobycia. Ja nie odpuszczam i właśnie przygotowuję się do triathlonu Iron Man. Obejmuje przejechanie 180 kilometrów na rowerze, przebiegnięcie 42 kilometrów i przepłynięcie prawie czterech. Tak naprawdę jednak nie trzeba porywać się aż na tak ekstremalne wyzwania. Można wyznaczać sobie cele i konsekwentnie do nich dążyć, pomimo ograniczeń ciała. Jeśli ma się obok bliskich, oddanych ludzi, to łatwiej to przychodzi. Piotrowi towarzyszą od samego początku, dlatego na pewno spełni swoje marzenia.

Rozmawiał Paweł Szeliga

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska