Wreszcie została podpisana umowa na rekultywację stawów osadowych w Krzykawce (gm. Bolesław) po Zakładach Wyrobów Metalowych ze Sławkowa. Od 23 lat nikt nie chciał zająć się tym terenem, a szkoda, ponieważ wokół zbiorników z chemikaliami jest przepiękna okolica, m.in. doskonale zachowany cmentarz żydowski. Mógłby tam powstać teren rekreacyjny dla mieszkańców. Teraz jest szansa, że wreszcie zyska na atrakcyjności.
- Dawniej to był teren spacerowy. Okoliczni mieszkańcy bardzo chętnie spędzali tu czas. Do 1971 r., kiedy zadecydowano, że będą tu składowane odpady - wspomina Zygmunt Banaś, mieszkaniec Krzykawki i radny gminy Bolesław. - Trafiały tu pozostałości po oczyszczaniu drutu z rdzy. Początkowo miał to być zbiornik kryty, ale ostatecznie zadecydowano, że będzie otwarty - mówi Banaś.
Powstały dwa zbiorniki - dolny i górny. Wokół osadników wykonano obwałowanie i rów. Radny dodaje, że strefa ochronna rozciągała się 1000 metrów dookoła zbiornika. - Nie można było tu budować, uprawiać jarzyn - wylicza. Tamtejsze grunty całkowicie utraciły wartość użytkową.
Zbiornik eksploatowano do 1993 r. Zaprzestano składowania odpadów, bo zmieniła się technologia produkcji. „Zakłady druciarskie” w 1998 r. zostały zobowiązane do przeprowadzenia rekultywacji zdegradowanego terenu. Termin zakończenia prac ustalono na koniec 2002 r. Na prośbę zakładów termin kilkakrotnie był przesuwany. Kiedy w 2007 r. zmieniły się przepisy, decyzja o rekultywacji wygasła. Od tamtej pory nikt nie był w stanie wymóc na zakładach, by usunęły poprodukcyjne odpady z terenu wsi.
- Kiedyś ten teren należał do województwa śląskiego. Zakład też jest stamtąd, a szkoda przyrodnicza dziś jest w województwie małopolskim. Stąd problem, by coś z tym zrobić - zauważa radny Banaś. - Od początku lat 90. nic się tu nie dzieje.
Teraz terenem postanowiła zająć się gmina Bolesław. Do wójta Krzysztofa Dudzińskiego zgłosiła się firma Selenya z Klucz, zajmującą się segregacją odpadów, która ma uprzątnąć teren.
- W połowie czerwca planujemy złożyć wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o wydanie decyzji o wydobyciu odpadów - wyjaśnia Wojciech Chmielewski, szef firmy Selenya. Na razie nie wiadomo, ile potrwa samo czyszczenie terenu. Trzeba wybrać chemikalia, potem zasypać doły. - Odpady są od sześciu do dziewięciu metrów w głąb. To może być praca nawet na kilka miesięcy - dodaje Tomasz Cień z firmy Selenya. Potem rozpocznie się proces rekultywacji: sadzenie trawy, krzewów i drzew. Żeby proces dobiegł końca, rośliny muszą się przyjąć, co może potrwać kolejnych kilka lat.
- Od czegoś trzeba jednak zacząć. Największym sukcesem będzie jednak to, że te odpady wreszcie stąd znikną - cieszy się wójt Dudziński. Dzięki temu w przyszłości będzie można wykorzystać ponad dwa hektary ziemi na miejsce rekreacyjne dla mieszkańców. Będą alejki, ławki, może park. - Żeby ten teren wreszcie odzyskał charakter sprzed lat - dodaje Zygmunt Banaś.