"To była próba samobójstwa", "Dramatyczny krzyk o pomoc", "Rodzinne kłopoty przyczyną targnięcia się na życie przez mistrza świata w boksie" - przez weekend wszystkie media żyły dramatem jedynego obecnie polskiego mistrza świata w boksie. Gdy w czwartek trafił do szpitala, sytuacja wyglądała dramatycznie. Na szczęście okazało się, że dawka leków, jaką przyjął "Diablo, nie była aż tak duża, a akcja ratunkowa lekarzy z praskiego szpitala na tyle sprawna, że już w sobotę Włodarczyk wyszedł do domu. Wczoraj spotkał się "na mieście" ze swoim menedżerem Andrzejem Wasilewskim.
- Na dziś dla Krzyśka najważniejszą sprawą jest ułożenie życia z żoną. Kłopoty małżeńskie i tylko one, co chciałbym mocno podkreślić, były bezpośrednią przyczyną depresji, w jaką wpadł. Żona wraca z wakacji na Majorce, ale z tego, co wiem, to jeszcze nie wróciła. Krzysztof wyszedł ze szpitala na prośbę rodziców, którzy zabrali go do swojego domu w Piasecznie. W poniedziałek jedziemy na wizytę do psychiatry. Dziś nic więcej nie potrafię powiedzieć. O boksie nie ma co rozmawiać. Fizycznie "Diablo" jest gotów do rozpoczęcia przygotowań do kolejnej walki choćby dziś. Ale musi być też całkiem zdrowy, jeśli chodzi o psychikę - dodaje Wasilewski, który od lat pełni nie tylko rolę sportowego opiekuna Włodarczyka.
"Diablo" z Małgorzatą Babilońską ma dziewięcioletniego syna Czarka. Małżeństwem są od 2007 roku. Włodarczyk nigdy nie ukrywał, że "za młodu" miewał szalone pomysły, nie potrafił oprzeć się urokowi swoich fanek. Po ożenku stwierdził jednak, że wydoroślał, że rodzina stała się dla niego bardzo ważna. Od początku tego roku sytuacja w jego małżeństwie, jak twierdzą ludzie z jego otoczenia, stała się bardzo napięta.
Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**
Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail