25-lecie święceń kapłańskich sprowokowało księdza Roberta Biela do założenia fundacji, która za główny cel obrała sobie pomoc młodym i zdolnym ludziom z niezamożnych rodzin. - Uświadomiłem sobie, że gdybym sam kiedyś nie spotkał na swojej drodze ludzi, którzy mi pomogli, to dzisiaj nie byłbym tym, kim jestem - mówi kapłan rodem z Radgoszczy koło Dąbrowy Tarnowskiej, doktor habilitowany i znany tłumacz niemieckich dzieł, m.in. Josepha Ratzingera.
Ks. Biel nie miał większych problemów ze znalezieniem osób, które tak jak on, miały potrzebę pomagania innym w myśl zasady, że „więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu”. Do fundacji Cordare (z języka łacińskiego znaczy: dawać serce) zgłosili się ludzie różnych profesji (m.in. lekarze, prawnicy, nauczyciele), w tym kilkuosobowa ekipa absolwentów liceum w Dąbrowie Tarnowskiej, z którymi w 1984 roku zdawał maturę.
- Ta fundacja ma dużo wspólnego z sercem, nie tylko za sprawą nazwy. Marzy mi się, abyśmy byli takim rozrusznikiem, który nakieruje serca jeszcze bardziej na pomoc innym -mówi ks. Biel.
Jan Kiełbasa na co dzień jest dyrektorem domu maklerskiego w Tarnowie. Nie miał żadnych oporów, aby przyłączyć się do Cordare.
- Doskonale rozumiem to, do czego zachęca ksiądz Robert. Sam pochodzę z niezamożnej rodziny i swoje wykształcenie w dużej mierze zawdzięczam bratu mojej babci - księdzu, który przez kilka lat opłacał mi szkołę. Kiedy mówiłem do niego: „wujciu, dziękuję, wszystko ci zwrócę, jak już będę pracować” on uciszał mnie i odpowiadał: „ja nic nie chcę, odpłacisz innym”. W fundacji odwdzięczam się za to, co sam kiedyś otrzymałem - tłumaczy Jan Kiełbasa.
Choć organizacja działa od niedawna, jej twórcom udało się zorganizować bal charytatywny z licytacją podarowanych fantów oraz pozyskać fundatorów, którzy zadeklarowali, iż będą wspierać finansowo stypendystów fundacji. Tych na początek jest dziesięciu. W tym gronie jest siedmiu uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, którzy co miesiąc otrzymują po 200 złotych oraz trójka utalentowanych studentów, którzy dostają po 300 złotych.
- Te pieniądze bardzo nam się przydają w domu. Mieszkam razem z mamą, która nie ma pracy i te 200 złotych miesięcznie, to dla nas naprawdę bardzo duże wsparcie - mówi Kamil Smoła, uczeń trzeciej klasy Technikum Ekonomicznego w ZSP w Dąbrowie, który ma na swoim koncie m.in. udział w olimpiadach: ekonomicznej i geograficznej.
W gronie stypendystów są osoby, które nie tylko dobrze się uczą, ale są skromne, uczynne i niejednokrotnie udzielają się dla innych. Wybrano ich po konsultacji z dyrektorami szkół i księżmi z parafii, z których pochodzą.
Stypendia trafiły na razie wyłącznie do młodych ludzi z Powiśla, ale ks. Biel zapowiada, że fundacja zamierza wspierać także uzdolnioną młodzież z okolic Tarnowa i innych powiatów. Będą to nie tylko pieniądze, ale też np. kursy językowe za granicą. Pierwsza grupa stypendystów wyjedzie już w najbliższe wakacje do Anglii.
On sam nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że będą to dobrze zainwestowane pieniądze. Jako przykład podaje zdolnego ucznia z Radgoszczy, który dzięki pomocy innych skończył studia i dzisiaj pracuje w Brukseli jako najmłodszy asystent w Parlamencie Europejskim.Chcemy dawać serce bez słów, a nie słowa bez serca. Pomaganie daje radość -mówi ks. Robert Biel