Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Przemysław Gawlik: Być z kimś przy śmierci to trudny, ale piękny przywilej

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Ks. Gawlik: - Każde obcowanie ze śmiercią daje nam doświadczenie, mądrość i zrozumienie życia
Ks. Gawlik: - Każde obcowanie ze śmiercią daje nam doświadczenie, mądrość i zrozumienie życia arch. prywatne
O śmierci i trudnej posłudze kapelana, rozmawiam z księdzem Przemysławem Gawlikiem z Męciny, kapelanem największego szpitala w New Jersey.

Boi się ksiądz śmierci?
Nie. Boję się choroby, bólu, niepełnosprawności. W tradycji chrześcijańskiej wierzymy, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią. Ufamy, że po śmierci będziemy w niebie z Bogiem i świętymi. Śmierć jest tylko bramą. Jesteśmy powołani do życia wiecznego.

W szpitalu często styka się ksiądz ze śmiercią?
Codziennie. Ale cały czas podkreślam, że szpital to nie jest umieralnia. Szpital to są ludzie, pacjenci, lekarze, pielęgniarki, pracownicy socjalni, księża.

Można przygotować się na śmierć?
Jest to trudne. W szpitalu mamy wiele oddziałów, m.in.: pacjentów onkologicznych, w trakcie chemioterapii. Na co dzień widzę różne stadia oswajania się ze śmiercią. Od zaprzeczania, złości, pytań: dlaczego ja, aż po akceptację. Czasem warto zaprosić księdza do chorego na rozmowę na temat odchodzenia. Zdarza się, że rodziny nigdy nie mają odwagi zapytać o rodzaj pochówku, ostatnią wolę, nie testament, tylko o duchowe przesłanie. Często zachęcam rodziny, by być, o ile to możliwe w ostatniej godzinie przy umierającym, by trzymać go za rękę. Jest to trudny, ale piękny przywilej.

Można wyczuć, że śmierć nadchodzi?
Bardzo trudno. Czasem, małżonkowie czuwają wiele godzin, dni, tygodni, by towarzyszyć umierającemu w ostatnim momencie. W swojej dwuletniej pracy w szpitalu byłem dwa razy podczas śmierci. Czasem jestem wcześniej przy chorym, czasem później. Nie lubię, gdy lekarz przewiduje, podaje konkretną datę śmierci. To budzi stres, paraliżuje życie rodzinne. Lekarz ma powiedzieć prawdę, ale nie powinien nigdy podawać daty śmierci. Taki człowiek wtedy jakby już umarł. Mimo że żyje, jest sparaliżowany psychicznie. Czasem trzeba pewne informacje dozować, niektórzy ze względu na stan psychiczny, nie są w stanie od razu przyjąć całej prawdy.

Moim obowiązkiem jest wtedy być przy rodzinie. Moja wizyta duszpasterska nie ogranicza się tylko do błogosławieństwa pacjenta. Moim zadaniem jest towarzyszyć mu i jego rodzinie, często nawet w środku nocy, gdy tego potrzebują. Być kiedy płaczą, kiedy się śmieją. Kiedy ktoś płacze, nigdy go nie powstrzymuje. Nigdy nie mówię: nie płacz, wszystko będzie dobrze.

Ateiści też proszą księdza o wsparcie, rozmowę?
Raz zostałem poproszony o rozmowę przez chorego, który już na wstępie zaznaczył, że jest niewierzący. Zapytałem więc o czym chce ze mną rozmawiać? - Chciałbym, byś mi potowarzyszył – odpowiedział. Zgodziłem się i zaczęliśmy rozmawiać, o różnych rzeczach, o rodzinie, sytuacji biznesowej. Potem pomodliłem się, pobłogosławiłem go. Następnie mój rozmówca podziękował mi za rozmowę. Powiedział, że nie poczuł się gorszy, bo jest niewierzący, tylko, jak ktoś ważny. Ja nigdy nie mówię do pacjenta: Bóg cię ukarze, bo nie wierzysz! Nie! Moim zadaniem jest towarzyszyć ludziom. Bez krytykowania, bez sądzenia. Często zwłaszcza w polskiej kulturze lubimy osądzać.

Uważamy, że my, katolicy, jesteśmy zbawcami świata. Nie. Jezus Chrystus jest zbawcą świata. Nie mamy prawa nikogo osądzać. Dla mnie nie ma znaczenia, czy chory to katolik, osoba innej wiary, czy niewierzący. Do każdego podchodzę z miłością. Rozmawiam tak, jak tego sobie życzą pacjenci. Kiedy chcą pocieszenia, pocieszam, kiedy chcą się śmiać, opowiadam głupi żart. To oni wyznaczają granice rozmowy. Na koniec wspomniany ateista powiedział mi: mimo, że nie wierzę, to szanuję twoje życie i to, że wierzysz. Pomyślałem wtedy, że niedaleko jest od królestwa Bożego, jak ewangeliczny faryzeusz, ponieważ rozumie istotę wiary, mimo, że jej nie doświadczył.

Co, jeśli ktoś umiera w grzechu ciężkim?
Każdy przechodzi przez sąd. Wierzymy w miłosierdzie Boże i Jego sprawiedliwość. Musimy pamiętać, że sprawiedliwość bez miłości jest okrucieństwem, a miłosierdzie bez sprawiedliwości jest naiwnością. Bóg nie jest okrutny, nie torturuje, ale nie jest też naiwny. Zatwardziałość serca, trwanie w grzechu ciężkim zrywa relację z Bogiem, stawia mur między Bogiem, a człowiekiem. Ale nigdy nie wiemy, czy w ostatniej sekundzie, Bóg nie dotknie go łaską żalu za grzechy. Nawet, jeśli ktoś umiera w grzechu ciężkim, może się w ostatniej sekundzie nawrócić, powiedzieć: przepraszam. Kto może ograniczyć działanie Pana Boga? Warto też modlić się dusze w czyśćcu cierpiące. Zamawiać Msze św. Nawet jeśli dana dusza jest już w niebie, modlitwa idzie na konto kogoś innego. Wiara w Boga nie zna próżni. Żadna modlitwa nigdy nie ląduje w koszu.

Rodzina łatwiej godzi się ze śmiercią osoby w podeszłym wieku, niż dziecka?
Każda śmierć jest bardzo indywidualna i z każdą trudno się pogodzić. Śmierć ojca, matki, babci, dziadka bywa równie bolesna. Ale zdecydowanie śmierć dziecka boli matkę najbardziej.

Co mówi ksiądz w takiej sytuacji?
Posłużę się przykładem. Parę dni przed Bożym Narodzeniem zostałem wezwany na oddział porodowy. Dziecko w trakcie porodu zmarło. Otwieram drzwi do sali i widzę mamę, która kołysze w ramionach martwe dziecko. W takich sytuacjach się milczy, tutaj słowa są zbędne. To jest święte milczenie. W tej wielkiej, przytłaczającej ciszy byłem ja, rodzice dziecka, dziadkowie. Widziałem ich wzajemną miłość do siebie i do tego martwego dzieciątka. Wszyscy płakali. Patrzyłem na to pięknie, dobrze rozwinięte dzieciątko, które odeszło i to na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. To ogromny ból, bo w Bożym Narodzeniu świętujemy życie. Ten krzyż rodzice muszą nauczyć się dźwigać do końca. Tego się nie zapomina, z tym trzeba nauczyć się żyć. Każde obcowanie ze śmiercią daje nam doświadczenie, mądrość i zrozumienie życia. Nasze życie jest bardzo kruche. Wystarczy mały wirus, wypadek, zator płucny. To tylko nam się wydaje, że jesteśmy nieśmiertelni. Duchowo tak. Ale fizycznie jesteśmy jednym z najkruchszych elementów na świecie.

Opisany przykład pokazuje, jak trudna jest księdza praca.
To jest druga strona medalu. Nas, kapelanów też dotykają emocje. Nie jesteśmy ze stali. Najczęściej tego nie pokazujemy, jesteśmy profesjonalistami. Ale kiedy wracam do mieszkania, pustych ścian, czasem jestem bardzo fizycznie zmęczony, połamany, zgruchotany. Zawsze staram się być uśmiechnięty, pozytywny, ale przychodzi też zmęczenie, doskwiera samotność. Najbardziej dokucza mi to w święta. Nie ma tutaj moich rodziców, rodzeństwa. Jestem tutaj sam. Tęsknię za rodziną, chciałbym móc zjeść sernika upieczonego przez mamę. Tymczasem pacjenci nie znikają ze szpitali w święta.

Dobrowolnie zgłosił się ksiądz do pracy w szpitalu. Nie żałuje ksiądz tej decyzji?
Nie. Jako dziecko, nastolatek, często przebywałem w szpitalu. Mam za sobą poważne operacje. Na początku nienawidziłem szpitali, potem zmieniłem zdanie, kiedy zacząłem tam przychodzić jako wolontariusz. Teraz, jako ksiądz, chciałem mieć to doświadczenie pracy w szpitalu. Nie jest dużo chętnych do tej pracy. Wiele księży mówi wprost, że nie daliby rady, nie wytrzymaliby drastycznych obrazów przy wypadkach, widoku otwartej klatki piersiowej, bijącego serca, krwi, ran, pociętego ciała. Przy reanimacji, cicho stoję w rogu pokoju, nikt na mnie nie zwraca uwagi, ja potrzebuję tylko skrawka ciała, by udzielić ostatniego namaszczenia. W takich sytuacjach to nie musi być głowa.

Często od księży słyszałem, że praca w szpitalu jest karą. To nie jest kara. Sam to wybrałem. Ludzie, zwłaszcza chorzy, potrzebują kapłana. Moja posługa szpitalna nie jest na całe życie. Zawsze mogę zadzwonić do biskupa i poprosić o przeniesienie. Kiedyś pewnie tak zrobię. Dziś, jestem dla swoich pacjentów, jako Kapłan -Towarzysz, w ich życiu i przy śmierci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska