Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś palił wielkie opony nad brzegiem Klimkówki

Halina Gajda
Resztki po ognisku na brzegu jeziora nie pozostawiają złudzeń. Zamiast do utylizacji albo kontenera, śmieci trafiły w plener.

Resztki spalonych opon, zwały ziemi i patyków, pod którymi kryją się kawałki połamanych zielonych płytek. Tuż nad brzegiem Ropy, na cofce jeziora, ktoś zrobił sobie dzikie wysypisko śmieci. Pomyśleć, że wodę z jeziora pije kilkadziesiąt tysięcy ludzi...
Pod koniec listopada pisaliśmy o zatruciu Klimkówki. Na wodzie pojawiły się tłuste plamy. - Zebraliśmy około trzydziestu litrów substancji ropopochodnej - relacjonował Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach.

Sytuacja powtórzyła się kilka dni później. Wtedy na wodzie pojawił się dziwny osad. Znowu potrzebna była interwencja strażaków na łodziach, specjalne rękawy do zebrania zanieczyszczenia.

Akcja pochłonęła tysiące złotych. Przez przypadek wydało się, skąd mogły pochodzić dziwne osady. Tuż za stadionem w Uściu Gorlickim, nad samym brzegiem ktoś urządził sobie dzikie wysypisko śmieci. W czwartkowe popołudnie leżały tam jeszcze resztki spalonych opon pochodzących z jakiegoś dużego samochodu albo ciągnika. Wokół zaś gruba warstwa ni to żużlu, ni czarnego popiołu. - Z opon pozostało niewiele, ile spłonęło doszczętnie, nie wiadomo, na ziemi leżą resztki trzech czy czterech - pokazywali mi członkowie Straży Rybackiej.

Na tym nie koniec - jeszcze bliżej brzegu zalegają hałdy patyków, ziemi, wyciętych roślin, pomieszane z resztami budowlanymi, połamanymi płytkami, uszczelkami. Choć w Gorlicach jesień, w Uściu leżał śnieg. Nie było go wprawdzie wiele, ale wystarczająco, by auta zostawiły świeże ślady. Można się tylko domyślać, że ktoś tam cały czas działa. - Strażnicy trafili tam przez przypadek, podczas któregoś z patroli. Skojarzyli fakty: pozostałości po spalonych oponach i skażenie jeziora. Wszystko składa się w jedną całość - mówi Łukasz Kosiba, członek zarządu okręgowego PZW.

Oczywiście wędkarze sprawy nie zostawili. O znalezisku poinformowali nowosądecką delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - By nasze zawiadomienie nie było gołosłowne, dołączyliśmy fotografie z miejsca - mówi dalej Kosiba.
Pismo zwrotne przyszło szybko. Ewa Gondek, kierownik delegatury, do uprzątnięcia terenu zobowiązała gminę.

- Rozmawialiśmy już z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej, podejmiemy temat - trzeba to posprzątać i wywieźć we właściwe miejsce, czyli na wysypisko. Mamy jeszcze trochę miejsca - zapowiada Dymitr Rydzanicz. - Powiadomimy też policję, by wszczęła dochodzenie - dodaje. Będziemy sprawdzać, czy ktoś nie wróci nad Klimkówkę, by znów śmiecić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska