https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niski stan wody w zalewie w Klimkówce. Na wodzie pojawiły pierwsze tego skutki. Jedyną nadzieją na poprawę sytuacji jest deszcz

Halina Gajda
Wideo
od 7 lat
Susza daje się we znaki zalewowi w Klimkówce. W tym momencie zalew wypełniony jest mniej więcej w jednej trzeciej, co widać nie tylko na cofce od strony Uścia Gorlickiego, ale też na brzegach. Plażowicze coraz częściej zwracają uwagę, że w wodzie pojawia się coś na kształt długich żółtych języków.

Stan zalewu w Klimkówce najlepiej widać z lotu ptaka. Cała cofka od strony Uścia Gorlickiego przypomina pustynię. Tyle że zamiast piasku mamy muł i błoto. W wielki miejscach zaschnięte niczym beton. Na brzegach widać porzucone łodzie. Jest ich wiele. Zwykłe, wiosłowe, bo tylko z takich można korzystać na zalewie, wiosną stały na wodzie. Teraz by móc nimi popływać, trzeba je przenieść kilkadziesiąt metrów w kierunku tafli jeziora. Z pomostu obok woprówki też nie skorzystamy, bo nie wiedzie już do wody, tylko na kamieniste dno.

- Nawet potok od strony Kunkowej ledwo płynie. Wody w nim tyle, co w małej strudze wody – relacjonuje Piotr Szczerba, motoparalotniarz z Woli Łużańskiej. - To samo z Ropą – dodaje.

Spostrzeżenia plażowiczów

Oficjalny sezon kąpielowy nad zalewem zakończył się razem z wakacjami, do połowy września będą tam jeszcze patrole wopr-u i policji, ale z racji upałów, korzystających wciąż jest wielu. To właśnie oni zauważyli, że w wodzie pojawiły się dziwne żółtawe języki, jakby mułu albo jakieś innej substancji.
- Wyglądają co najmniej tak, jakby ktoś coś wlewał do wody – opisuje Piotr, jeden z plażowiczów. - Taki język pojawia się nagle, płynie tuż pod powierzchnią aż do momentu, gdy się porozrywa i zniknie – dodaje.
Podobne spostrzeżenia ma Piotr Szczerba, który języki widział z góry.
- Widoki z góry są wspaniałe, ale widok jeziora i kolor wody już tak piękne nie są – opisuje.

Wędkarze: to cecha zbiorników retencyjnych

Relacje plażowiczów nie dziwią wędkarzy, którzy mówią krótko: takie zjawiska na Klimkówce nie są niczym nowym.

- To klasyczny przykład eutrofizacji wód. Najprościej można to wytłumaczyć tak: w wodzie jest nadmiar substancji odżywczych, w tym przypadku azotu i fosforu, który pochodzi między innymi z nawozów używanych w rolnictwie czy detergentów, które zawierają ścieki – wyjaśnia Łukasz Kosiba, prezes koła PZW Miasto Gorlice. - Na początku nie ma niczego niepokojącego – następuje umiarkowany wzrost produkcji biologicznej, co przekłada się między innymi na wzrost liczebności ryb. Z azotu i fosforu korzystają także rośliny porastające pas przybrzeżny – dodaje.

Jednak po przekroczeniu pewnej granicy zaczynają się niepożądane następstwa. Dochodzi między innymi do rozwoju organizmów fitoplanktonowych, które powodują tak zwane zakwity, co z kolei przekłada się na przejrzystość wody.
- W jeziorze wzrasta ilość sinic, które utrzymują się na powierzchni i tworzą kożuchy. Gdy dojdzie do masowego nagromadzenia tych bakterii, wzrasta śmiertelność całej fauny. Te wszystkie zjawiska, o których tutaj wspominamy, są szczególnie nasilone w zbiornikach retencyjnych, a takim Klimkówka przecież jest. Na dodatek mamy niski stan wody, a w perspektywie żadnych większych opadów – dodaje Kosiba.

Tymczasem w kranach...

Obniżający się poziom wody w jeziorze widać gołym okiem, a przecież Klimkówka jest głównym źródłem wody dla miasta. Janusz Ząbek, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Gorlicach uspokaja: nie grozi nam susza w kranach, a przez lata byliśmy świadkami znacznie niższych stanów, niż obecnie.
- Poza tym, poniżej zapory, a przed ujęciem wody dla miasta, mamy jeszcze mniejsze dopływy, które wspomagają Ropę – przypomina. - Plusem naszego zbiornika jest to, że leży w dolinie, więc przy deszczach szybko się napełnia – dodaje.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska