Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Ktoś podłożył Ś. świnię". Jak prezydent Tarnowa, człowiek sukcesu, trafił do celi

Redakcja
Życie Ryszarda Ś. rozsypało się na kawałki nagle, w piątek z samego rana. Dorobek naukowca, menedżera i samorządowca stanął pod znakiem zapytania. W Tarnowie nie wierzą, żeby prezydent znany z uczciwości i ostrożności ryzykował to wszystko, swoją reputację i karierę, dla 50 tys. złotych - pisze Katarzyna Janiszewska .

Jadwigi Rudolphi w piątek rano nie było w domu. Nie widziała, jak to się stało. Ale zadzwonił do niej syn z sensacyjną nowiną.

- Mamo, aresztowali nam prezydenta. Podobno za łapówkę.
- Kogo, naszego Ryśka? Za łapówkę? Niemożliwe! Co za głupoty opowiadasz! - wykrzyknęła, bo nie mogła uwierzyć. Zna przecież Ś. od lat, mieszka z nim prawie dom w dom, z jego żoną wychowywała się na jednej ulicy.
- To tak niewiarygodne, że pierwsze, co się nasuwa, to, że go wrobili - mówi. - Choć jak człowiek słyszy coś takiego, zaczyna się zastanawiać. Ale nie, to się w głowie nie mieści.

Ryszard
Człowiek sukcesu, wysokiej kultury. O rozległej wiedzy, szerokich horyzontach. Dowcipny, ale w elegancki sposób. Z nienagannymi manierami. Elokwentny, oczytany, z klasą. Łagodny dla ludzi. Może zbyt łagodny. Taktowny i wrażliwy.

Otwarty, towarzyski, ciepły w kontaktach. Jako szef - wymagający. Ale najwięcej wymagał od siebie. Pracoholik. Pierwszy przychodził do pracy i ostatni wychodził. Nawet w Wigilię, bo - jak mówił - ktoś przecież musi. Chwalipięta. Drażliwy na swoim punkcie i nie przyjmujący krytyki. Otaczał się klakierami. Wodzirej, zapatrzony w siebie. Impulsywny, bywało, że nie przebierał w słowach.

Przesadnie ostrożny, nawet bojaźliwy, nie lubił podejmować ryzyka. W opinii wielu miasto traciło na jego niezdecydowaniu.
Ś. urodził się w Katowicach, w styczniu 1958 r. Rodzice posłali go do szkoły muzycznej, bo miał słuch absolutny. Uczył się gry na pianinie. Ścisły umysł wygrał jednak w starciu z artystyczną duszą, dlatego został fizykiem. W Tarnowie Ś. skończył IV Liceum Ogólnokształcące, a później studia w Krakowie. Muzyka nie zniknęła z jego życia. Często chodzi do teatru, na koncerty.

- To człowiek o ogromnej wiedzy, inteligentny, oczytany - podkreśla Jerzy Hebda, z którym Ś. parę razy wystąpił w amatorskim zespole jazzowym. - Kiedy zabiera głos w jakiejś sprawie, widać, że wie o czym mówi. Zawsze cieszył się prestiżem, poważaniem.

Zapalony sportowiec. Jest wielkim fanem tenisa ziemnego. Druga pasja Ś. to narty. Zwykle jeździ na stokach niedaleko Tarnowa, a na urlopy wybiera się w Alpy lub Dolomity. Nie tak dawno sprawił sobie harleya-davidsona. Motocykl sprowadził ze Stanów, bo tam maszyna była tańsza niż w Polsce. Miłością do motocykli zaraził go dziadek, Franciszek Pronobis, rajdowiec i mechanik. Jako nastolatek Ś. jeździł na motorze, angielskim matchlessie z bocznym wózkiem.

- Jazda, prędkość, dynamika dają mi poczucie wolności - mówił w jednym z wywiadów. - To okazja do odreagowania, odsunięcia myśli od trudnych tematów. Sam go naprawiam i konserwuję. To wielka radość przygotowywać sprzęt do kolejnej wyprawy.

Bardzo rodzinny. Święta zawsze spędza z rodziną: żoną, dwiema córkami, mamą, teściową i suczką Tosią. - Pamiętam taką sytuację - opowiada radny Jacek Łabno, były wiceprezydent Tarnowa, dziś oponent Ś. - Staraliśmy się o wykreślenie Zakładów Azotowych z listy trucicieli - co zresztą się udało. Wracaliśmy ze spotkania w Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie. W aucie Ś. dzwonił do mamy, pytał, jak się czuje. Ujęło mnie, że jest takim troskliwym synem.

Mościczanin

Tarnowskie Mościce można porównać z krakowską Nową Hutą. To dzielnica-ogród, w której każdy dom otoczony jest mnóstwem zieleni. Została zbudowana w latach dwudziestych XX w., wtedy, kiedy powstawała Państwowa Fabryka Związków Azotowych. To była największa inwestycja obok portu w Gdyni.

Ponieważ Ignacy Mościcki - prezydent Polski i chemik był inicjatorem powstania tych zakładów, nowa dzielnica otrzymała nazwę od jego nazwiska. Zaprojektowano ją tak, by mieszkańcy nie odczuwali negatywnych skutków oddziaływania zakładów przemysłowych. Stąd zieleń i park.

Sprowadzono wybitnych fachowców z Politechniki Lwowskiej, inżynierów, techników. Stąd duży odsetek inteligencji.
Dziś Mościce to jedna z największych i najważniejszych dzielnic Tarnowa. Dom prezydenta stoi na końcu ulicy. Albo na początku, zależy, od której strony patrzeć, blisko torów kolejowych. Dom taki jak i inne w okolicy. Może tylko ma ładniejszą elewację i nową, czerwoną dachówkę. Okna zasłonięte są białymi żaluzjami.

- Więc sama pani widzi, że to nie jakaś wielka rezydencja - podkreśla Barbara Brożek-Czekańska, prezes Towarzystwa Przyjaciół Mościc. - Prezydent Ś. to skromny człowiek. Nigdy nie chciał być w zarządzie stowarzyszenia. Nie wywyższał się z racji pełnionej funkcji, nie zadzierał nosa. Jak tylko mógł, przychodził na spotkania. Zawsze, kiedy odchodził ktoś z Mościc, pojawiał się na cmentarzu, prywatnie, by go pożegnać. To społecznik, oddany sprawie.

Naukowiec
Studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej, na kierunku fizyka techniczna. Na Politechnice Łódzkiej obronił doktorat.
W jednym z wywiadów tak opowiadał o swojej największej pasji: "Gdy byłem mały, chciałem zostać kosmonautą, wylecieć gdzieś wysoko, aby sprawdzić,czy Ziemia jest naprawdę okrągła. Od czasów szkoły średniej interesowały mnie tajemnice wszechświata. To wtedy zaczęło mnie niezmiernie ciekawić, jak zbudowany jest świat i czy jesteśmy sami z naszą planetą? I skąd się wzięły te planety, gwiazdy, asteroidy, to wszystko, co jest tam gdzieś daleko, w przestrzeni. Miałem znakomitą nauczycielkę fizyki, która te zainteresowania rozbudziła".

Na początku w Zakładach Azotowych był głównym specjalistą ds. ochrony środowiska.Później został prezesem Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. Przez wiele lat zasiadał w zarządzie Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Przemysłu Chemicznego.
Ostatnio mocno zabiegał o utworzenie w Tarnowie Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego. Organizacja ta miała zajmować się szkoleniem krajów rozwijających się i przekazywać im technologie bezpiecznej utylizacji środków chemicznych.

Azoty zasłynęły kilka lat temu z patentu na utylizację paliwa rakietowego pochodzącego jeszcze z czasów ZSRR.Podobnych rozwiązań spółka miała więcej. Poparcie dla swojej inicjatywy Ś. zdobył w Departamencie Stanu USA, w ONZ i OECD. W Tarnowie zaś powstało stowarzyszenie propagujące ideę budowy Centrum.

Menedżer
Z Mościcami związany był również bliski współpracownik prezydenta Mościckiego, minister skarbu, przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski. Przez cztery lata był dyrektorem Zakładów Azotowych, w czasie wielkiego kryzysu ratował go przed upadkiem.

A później, w latach 2001-2006 na czele tarnowskich Azotów stanął Ś. I też ratował je przed bankructwem. Zakład był zadłużony na 350 mln złotych, różnych zobowiązań zaciągnął na pół miliarda. Był już spisany na straty, przeznaczony do zamknięcia. Ludziom groziło, że znajdą się na bruku. Ś. negocjował, pertraktował, przekonywał 570 wierzycieli w kraju i za granicą, by zgodzili się umorzyć choć część zobowiązań. Udało się zapobiec katastrofie. I tarnowianie do dziś mu to pamiętają.
- Parę tysięcy pracowników podpisało wtedy podania o dobrowolne urlopy bezpłatne - opowiada Franciszek Bernat, od lat związany z Azotami. - Uwierzyli, że pod kierownictwem Ś. uda się wyprowadzić zakład z kryzysu. W 2005 r. Azoty zamykały bilans na plusie. Ludzie mu ufali, cenili go i szanowali. Umiał ich poprowadzić, mobilizować do osiągania wyznaczonych celów. Zawsze był znany z pracowitości, dokładności. Kiedy zmienił się układ sił na scenie politycznej, podziękowano mu za współpracę.

Samorządowiec

W 2006 r. wystartował w wyborach na prezydenta Tarnowa. Wygrał w pierwszej turze. Cztery lata później został wybrany na II kadencję, też w pierwszej turze.

Za jego kadencji w mieście pojawiło się wiele inwestycji - Park Wodny, nowy teatr, nowa siedziba Galerii Miejskiej, drogi, skwery, boiska, wyremontowano szkoły. Badania pokazują, że mieszkańcy czują się bezpieczniejsi, niż parę lat wcześniej.
Podejmował też niepopularne decyzje, które nie przysparzały mu przyjaciół. Zarzucano Ś., że dofinansowuje stowarzyszenie motocyklistów, do którego sam należy. Prezydent tłumaczył wtedy:

- Czy mam zrezygnować z członkostwa we wszystkich stowarzyszeniach i organizacjach, by one mogły się starać o wsparcie? Przecież te pieniądze wydano na cele statutowe. Ganiono Ś., że obsadza stanowiska znajomymi. Tak było w przypadku Bogusława Placka, którego mianował dyrektorem Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych. Ś. zapewniał, że to fachowiec, taki właśnie potrzebny jest na tym stanowisku.

Poznali się w 2006 r., przy okazji kampanii samorządowej. Placek opowiada, że nie mógł już wytrzymać marazmu, jaki panował w Tarnowie. Dlatego się zaangażował, poparł kandydaturę Ś., bo widział w nim potencjał. I się nie pomylił, dodaje, za rządów Ś. w mieście dokonał się rewolucyjny postęp.

- Więcej w tym propagandy niż sukcesu - uważa za to Łabno. - Ś. miał po prostu szczęście. Trafił na dobrą koniunkturę. Otwarcie funduszy unijnych dało mu szansę pokazać się jako dobry gospodarz. W wielu wypadkach z nonszalancją podchodził do wydawania pieniędzy. Marnotrawił je. Miałem wiele zastrzeżeń do inwestycji drogowych.

Podejrzany Ś.

W piątek rano ABW wkroczyło do domu Ś. Wyprowadzono prezydenta w kajdankach. Na trzy miesiące trafił do aresztu. Prokuratura twierdzi, że wziął 50 tys. łapówki od firmy budowlanej w zamian za "przychylność" przy miejskich przetargach. Ś. nie przyznaje się do winy.

- Ten cały medialny taniec, portalowa nagonka to dramat dla zacnej rodziny - mówi Franciszek Bernat. - Prezydent boleśnie to odczuje. Kłopoty mogą się odbić na jego zdrowiu. Ostatnio był w słabszej kondycji, często chodził do lekarzy. I dodaje: - Dorobek jego życia stoi na skraju przepaści. Czy to wytrzyma? Mam wątpliwości. Jest inteligentny, będzie sobie próbował to tłumaczyć, racjonalizować. Ale jest ambitny. I poczucie krzywdy może spowodować u niego załamanie.

W winę Ś. nie wierzą sąsiedzi. Mobilizują się wzajemnie: piszmy apele, trzeba Ś. bronić! - To wszystko jest robione po chamsku, perfidnie - mówi Kazimiera Skorupowa. - Czy musieli go jak przestępcę wyprowadzać? Myśleli, że się z nimi bił będzie, uciekał? A teraz, nawet jak go uniewinnią, to plama zostanie. Politycznie jest już skończony.

Jako sąsiad uprzejmy. Ale też się nie spoufalał, trzymał dystans, by uniknąć kłopotliwych próśb o protekcję. - To jest za mądry człowiek, tyle siedzi w polityce, wie, jak się kończą korupcyjne sprawy - wyrokuje pani Jadwiga. - Nawet ci, co go nie lubią,mówią: Rysiek tego nie zrobił.

Pojawiają się spekulacje, że prezydent był dla kogoś niewygodny. Bo na przykład,wykorzystując koneksje powstrzymywał przejazd tirów przez miasto. Na czacie z mieszkańcami zapewniał: dokąd będę rządził, tiry nie wjadą do miasta. - Takie afery nigdy nie wychodzą same z siebie - zauważa Jacek Drzewowski. - Biorąc pod uwagę o jakich inwestycjach Ś. decydował, ile zarabiał, 50 tys. zł to śmieszne kieszonkowe. Na to człowiek na stanowisku by się połakomił? Ryzykowałby opinię pod koniec kadencji? Ktoś mu podłożył świnię i tyle.

Łabno: Błędem Ś. było to, że odgradzał się od ludzi, którzy go krytykowali. Gdyby dopuszczał głosy sprzeciwu, ten staw sam by się oczyszczał. A tak woda robiła się coraz bardziej mętna.

Od krakowskiego tramwaju do zatrzymania prezydenta Tarnowa - wersja prokuratury

1. Śledztwo ws. szybkiego trwamwaju w Krakowie, 2010 r. Dot. odcinka rondo Grzegórzeckie-Lipska, wykonanego przez Strabag, ZUE i Energolpol. Zarzuty ma 13 osób. Chodziło o proceder wylewania tańszego asfaltu niż zaplanowany, a w fakturach i dokumentach wpisywania, że wylano droższy - zgodny z projektem. MPK stracił na tym 14,7 mln zł. Szef finansowy na Kraków. Wg śledczych, on i Grzegorz M., spotkał z Bogdanem G., który miał przekazać łapówkę prezydentowi.

b. prezes Żużlowej Sportowej SA Unia Tarnów, znajomy prezydenta. W 2010 r. miał wziąć 50 tys. zł (od Grzegorza M.?) i przekazać je Ryszardowi Ś. za przychylność dla firmy (prawdopodobnie Strabagu) przy przetargach miejskich.

***
Po zatrzymaniu prezydenta Tarnowa Ryszarda Ś. prokuratura nie poinformowała, w jakich okolicznościach miał popełnić przestępstwo ani jak do niego doszło. Śledczy milczą, a w branży drogowej mówi się, że szykują się kolejne, spektakularne zatrzymania. A jak doszło do zatrzymania Ś.? Okazuje się, że to śledztwo wyszło przy okazji dwóch innych. W sumie więc jest ich już trzy, we wszystkich przewija się firma Strabag. A w postępowaniu, którego szczegóły prokuratorzy na razie ukrywają, przewijają się 23 osoby - ostatnią zatrzymaną jest prezydent Tarnowa. Jak śledczy do niego trafili? Powyżej prześledziliśmy ich tok rozumowania.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska