- My budowaliśmy, a teraz mamy jeszcze za to płacić - dziwiła się część przybyłych na sesję handlarzy, którzy wskazywali, że dodatkowe opłaty mogą zaważyć na zamknięciu przez nich biznesów.
Protestujących było ponad stu. Na sali zabrakło krzeseł, a część z przybyłych stała w holu. To głównie osoby związane z handlem pod Gubałówką, Wielką Krokwią i na samej Gubałówce. Wszyscy, to właściciele straganów, rzemieślnicy, osoby sprzedające lokalne wyroby i pamiątki.
- Nie dostaliśmy tego miejsca w prezencie. Sami ułożyliśmy bruk, zapłaciliśmy za wszystko z własnych kieszeni. A teraz mamy jeszcze opłacać coś, czego nikt z nami nie konsultował? - mówi jedna z kobiet przybyłych na obrady komisji ekonomiki.
Wielu mówiło o tym samym: samodzielne inwestycje, modernizacje stoisk, lata budowania lokalnych marek - wszystko to staje dziś pod znakiem zapytania.
- Miasto nie dość, że przez lata nie pobierało tej opłaty, to teraz chce wprowadzić ją z dnia na dzień, bez żadnych ulg, wyjątków, rozmów. To nie tylko nieuczciwe. To szkodliwe – mówi Karol, który od lat prowadzi stoisko w Zakopanem.
Władze: „To nie wymysł nowego burmistrza”
Łukasz Filipowicz, nowy burmistrz Zakopanego, nie ukrywa, że sytuacja miasta wymaga trudnych decyzji, a opłata targowa była wskazywana przez radnych z opozycji jako jedno ze źródeł dochodu, którym miał zrekompensować podniesiony mniej niż zakładano podatek od nieruchomości.
- Od 10 lat opłata powinna być pobierana. To nie ja ją wymyśliłem, ale ja muszę się zająć jej wdrożeniem. Gdy pytano mnie, skąd brać pieniądze na dziurawy budżet, wszyscy wskazywali: z opłaty targowej - tłumaczył Filipowicz.
Według propozycji urzędu, handlujący mieliby płacić 4 zł za metr kwadratowy dziennie, co daje ok. 1400 zł rocznie za niewielką powierzchnię. Dla handlujących z pojazdów - odpowiednio 22 lub 30 zł dziennie, w zależności od wielkości i rodzaju pojazdu. Z opłaty nie byliby zwolnieni także handlujący z tzw. “ręki”. Od nich inkasent pobierałby 3 zł dziennie.
- Zrobiliśmy analizę. W Jabłonce opłata sięga 20 zł dziennie. W Karpaczu – 9 zł. U nas i tak jest umiarkowanie - mówi Marceli Wielkopolski, urzędnik odpowiedzialny za wdrożenie opłaty.
„Zlekceważono nas, jak zwykle”
Jednak to nie tylko wysokość stawek wywołała największe oburzenie, a forma procedowania.
- Dowiedzieliśmy się o tym przez przypadek. Żadnych rozmów, żadnych zaproszeń na konsultacje. Kiedyś przynajmniej udawano, że nas się słucha. Teraz nawet tego nie ma - mówi jedna z protestujących kobiet.
- Radni, burmistrzowie, wszyscy mówią o “przyjaznym Zakopanem”. A dla kogo ono jest przyjazne? Bo dla nas - ludzi, którzy tu pracują, coraz mniej - dodaje starszy mężczyzna, który prowadzi stoisko od kilkudziesięciu lat.
Radni podzieleni, emocje sięgają zenitu
Dyskusja między radnymi a urzędnikami momentami przypominała awanturę. Pojawiły się oskarżenia, wytykanie przeszłości, a także polityczne przytyki.
- To przez was straciłem pracę! – grzmiał radny Wojciech Tatar. - Nie chcę, żeby inni też ją stracili. Ludzie walczą dziś o przetrwanie. Tego nie rozumiecie?
Zaproponował zdjęcie projektu uchwały z porządku obrad i powrót do rozmów jesienią. Poparło go kilku innych radnych, w tym Tymoteusz Mróz:
- To, co dzieje się dzisiaj, to efekt braku rozmów. Głosy mieszkańców muszą być wysłuchane. Potrzebujemy sprawiedliwej opłaty, która nie zniszczy tych, którzy i tak walczą. Opłata powinna być sprawiedliwa i nie zaburzać funkcjonowania państwa biznesów.
Wiceburmistrz: „To nie będzie łatwy dialog”
Emocji nie brakowało także po stronie urzędników.
- To, co pan mówi, to show pod publiczkę - odpowiedział wiceburmistrz Bartłomiej Bryjak na wystąpienie Tatara. - Trudno o dialog, kiedy jedna strona tylko krzyczy i nie chce słuchać.
Burmistrz Filipowicz wskazał na brak konsekwencji u radnych, którzy z jednej strony nie chcieli podniesienia podatku od nieruchomości i wskazywali jako źródło przychodu opłatę targową, a teraz ni tylko wycofują się ze swoich słów, ale także krytykują pomysł, który sami wskazali.
- Nie podnosić podatku od nieruchomości, dopłacać do śmieci, zrezygnować z opłaty targowej - to wszystko oczekiwania, ale budżet nie jest z gumy. W takim trybie ta gmina się wywróci.
Nielegalne budy i „tłuste koty”
Dość niespodziewanie w dyskusji pojawił się także temat nielegalnej zabudowy. Przewodniczący Rady Miasta, Grzegorz Jóźkiewicz, wskazał, że część protestujących to... ofiary systemu.
- Są w Zakopanem tzw. “tłuste koty” - wystawiają stragany nielegalnie, nie płacą do miasta ani grosza, a potem wynajmują je uczciwym ludziom, którzy płacą podwójnie. Z tym trzeba skończyć.
Czy miasto się cofa?
Na koniec posiedzenia nie zapadły żadne ostateczne decyzje. Pod naciskiem radnych możliwe jest wycofanie uchwały i rozpoczęcie od nowa - tym razem z konsultacjami społecznymi i propozycjami ulg. Radni zaopiniowali, aby uchwała została zdjęta z porządku obrad sesji, a do rozmów wrócono jesienią. Cześć radnych i burmistrzowie uważają jednak, że jesień, kiedy jest przygotowywany budżet, to już zbyt późno.
- Nie chodzi nam o to, żeby nie płacić nic. Chcemy tylko, żeby ktoś nas wysłuchał – mówiła jedna z protestujących.
Pytanie, czy ta deklaracja spotka się z realnym działaniem po stronie władz i handlujących. Jak mówią sami kupcy. - Miasto się zmienia, ale my tu zostajemy. Chcemy pracować, nie walczyć.