Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwaczała. Ogień wymknął mu się spod kontroli. Chciał wypalić trawę

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Chwile grozy przeżyli w minioną sobotę mieszkańcy Kwaczały (gm. Alwernia). Jeden z gospodarzy, pan Marian, postawił wypalić trawę na swojej działce. Zakończyło się to spaleniem stodoły, a mogły spłonąć nawet trzy domy stojące obok.

- Jemu to się chyba rozum odjęło - mówi jeden z sąsiadów, który nie kryje żalu do mężczyzny. Jak twierdzi, co roku wypala on trawę i kiedyś musiało to zakończyć się wypadkiem.

W sobotę wiatr był porywisty, a wcześniej przez kilka dni mocno świeciło słońce, dlatego trawa była bardzo sucha i ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie.

- Płomienie były tak wysokie, że sięgały ponad dach. Zastanawiałam się, który dom zapali się jako pierwszy - mówi sąsiadka.

Według relacji świadków pożaru, pan Marian nie przejmował się tym, że ogień zagraża budynkom i poszedł podpalać trawę w inne miejsca.

Sami ratowali swój dom

Gdy straż pożarna przyjechała na miejsce, największe zagrożenie dla domów już minęło, ale budynek stodoły zdążył spłonąć doszczętnie. Sąsiedzi pana Mariana sami ratowali swój dobytek, polewając wodą domy.

- Była tak wysoka temperatura, że ze ściany parowało, a z dachu leciała gorąca woda - mówi sąsiad, który stoczył zwycięską walkę o swój dom. Niedawno go wyremontował.

Lekko uszkodzona została stara, drewniana chata stojąca na działce wypalacza traw. Strażacy wyważyli drzwi, by wejść do środka.

Ogień podszedł także pod murowany dom należący do pana Mariana. On jednak nie ucierpiał. Strażacy jeszcze długo dogaszali zgliszcza i żarzącą się trawę wokoło. Cała akcja trwała ok. 4 godzin. - Jeszcze następnego dnia widziałam, że coś się tam dymiło - mówi sąsiadka.

Najmocniej walkę z pożarem przeżyły dzieci. - Płomienie były straszne - mówi jeden z chłopców, który był świadkiem wydarzeń.

- Gdy się paliło, dzieci płakały i krzyczały, bardzo się bały. Nie można było ich uspokoić - opowiada sąsiadka. Pomimo, że od pożaru minęło już kilka dni, maluchy nadal to przeżywają. Boją się, że wróci pan Marian i znowu zacznie „robić porządki”.

Mieszkańcy Kwaczały nie rozumieją postępowania mężczyzny. W okolicy jest wielu rolników, którzy posiadają odpowiedni sprzęt i za parę złotych wykosiliby jego działkę.

Pan Marian nie mieszka w Kwaczale, przyjeżdża tu tylko w weekendy. Nie udało nam się z nim porozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska