Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Latający Francuz. Franky Zapata i jego podniebny rekord

Andrzej Dworak
Franky Zapata
Franky Zapata DENIS CHARLET/AFP/East News
Fanky Zapata, po tym jak na zaprojektowanej przez siebie desce przeleciał kanał La Manche, stał się bohaterem narodowym we Francji. Jak długo pracował na swój sukces?

Podczas parady wojskowej w Paryżu 14 lipca zobaczył go cały świat - w pobliżu trybuny honorowej z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerz RFN Angelą Merkel uniósł się powietrze uzbrojony w karabin mężczyzna stojący na czymś w rodzaju deskorolki. Przez kilka minut w huku silników napędzających deskę zataczał kręgi kilkadziesiąt metrów nad ziemią…

Te obrazy zafascynowały widzów obecnych na Polach Elizejskich oraz oglądających lot poprzez media. I od tej pory wciąż podsycają naszą wyobraźnię i ciekawość - kim jest ten współczesny Ikar i jak on to robi?

Pokaz wykonał Franky Zapata, a sprzęt, na którym latał, to Flyboard Air (po francusku Le Flyboard Air). Tyle dowiedzieliśmy się od razu o bohaterze wydarzenia, który wydawał się realizować w rzeczywistości opowieść Marvela o Iron Manie - latał z taką samą gracją i lekkością jak Tony Stark ubrany w żelazny kombinezon.

A po chwili media obiegła informacja, że Zapata na swojej desce szykuje się do przelotu nad kanałem La Manche. Pierwsza próba zakończyła się kąpielą w morzu, ale w drugiej lotnik na deskorolce wystartował z francuskiego brzegu i wylądował po drugiej stronie kanału w pobliżu Dover. Zapatomania osiągnęła szczyt.

Sen o lataniu

Latać jak ptak - to marzenie towarzyszy ludziom od zawsze i jest realizowane w imponujący sposób za pomocą coraz to doskonalszych konstrukcji i maszyn. Ale tak nie samolotem, helikopterem, balonem, a - że tak powiem - „do figury”? Wyjść z domu i hop w górę? To jest naprawdę coś, co uruchamia wyobraźnię.

Nic dziwnego zatem, że znalazło zastosowanie w produkcjach fabryki snów - w filmach. Kiedy w „Operacji Piorun”, czwartym filmie z Jamesem Bondem z 1965 roku, Sean Connery zakłada na garnitur odrzutowy plecak i przenosi się w powietrzu, uciekając wrogom, wyglądało to tak, że już blisko do lotów à la Zapata. Jednak - choć plecak z silnikami odrzutowymi istniał naprawdę - umożliwiał lot tylko na 60 sekund.

Podobnym sprzętem posługiwał się bohater brawurowej opowieści pod tytułem „Człowiek rakieta” z 1991 roku (tytuł oryginalny „The Rocketeer” - nie mylić z filmem tegorocznym „Rocketman” o życiu i karierze Eltona Johna, choć podobno są tacy, którzy widzieli artystę wielokrotnie szybującego nad sceną bez żadnego sprzętu). Człowiek rakieta też zakładał odrzutowy plecak i pędził jak strzała, ale to już nie miało żadnego przełożenia na prawdę i było czystą fikcją.

Jak wygląda antygrawitacyjna deskorolka unosząca się w powietrzu, wiemy od czasu premiery „Powrotu do przyszłości II” z 1989 roku. Hoverboard - taką ma nazwę - Marty’ego miał pod spodem przyklejone dwa krążki i deska latała. Na desce przemieszcza się też w powietrzu przeciwnik człowieka-pająka („Spider-Man: Daleko od domu”, 2019). Do tego dochodzi epoka „Iron Mana” i „Avengersów”.

Dlatego sceny, jak ta z 14 lipca w Paryżu, były nam znane od dawna, ale nigdy nie były tak bliskie rzeczywistości. Już widzimy oczami duszy, jak na takiej latającej deskorolce czy spodku sfruwa z nieba u naszych drzwi listonosz, kurier lub dostawca pizzy, a to, co mają przy tej okazji w głowach wojskowi planiści, trudno sobie wręcz wyimaginować, ba, to ściśle tajne!

Nie od razu Flyboard Air zbudowano

Franky Zapata urodził się w Marsylii w 1978 roku. Zanim zasłynął lotami na desce, był wielokrotnym mistrzem Europy w wyścigach skuterów wodnych, mechanikiem i konstruktorem, który po latach sukcesów na wodzie postanowił spróbować czegoś nowego w powietrzu.
Założył z ojcem firmę Zapata Racing Team jeszcze w czasie wyścigów i z niewielkim budżetem rozpoczął w 2011 roku produkcję prototypów latającej deski. Jednak pierwsze urządzenia były przytwierdzone do motorówki i wzbijały się na kilka metrów w górę unoszone strumieniem wody. Pierwsze generacje Flyboardów pozwalały na wykonywanie wodno-powietrznych akrobacji w zasięgu 18-23 metrów od łodzi - tak długi był bowiem wąż łączący deskę z motorówką.

Pierwszy Flyboard nie unosił się tak naprawdę nad powierzchnią, ale „stał” na dwóch słupach wody pod ciśnieniem. Moc do ich wytworzenia produkowała turbina motorówki. Były to urządzenia toporne i ciężkie - ważyły 14 kg. Stabilizowało się je nogami, ale do utrzymania równowagi potrzebne było dodatkowe ręczne sterowanie.

Zapata ze współpracownikami dość szybko wprowadził poprawki - ręczną stabilizację zarzucono najpierw na korzyść automatu sterowanego algorytmem, a potem udało się zejść z wagi o połowę.

Popularność urządzenia rosła - dzisiaj Zapata Racing Team organizuje nawet mistrzostwa świata w tej raczkującej jeszcze dyscyplinie. Jest nawet Polski Związek Hydro Odrzutowy, który organizuje imprezy w sportach hydro odrzutowych - flyboardingu i jet surfingu. PZHO został stworzony rok temu z myślą o amatorach latających maszyn, takich jak Flyboard, Aquaboard, Jetlev-Flyer czy też Jetovator. Nie jest ich wielu, bo to dziedzina trudna, a latanie jeszcze trudniejsze.

Flyboard Air utrzymuje się w powietrzu mocą pięciu silniczków - każdy z nich o sile 250 koni mechanicznych, zasilanych naftowym paliwem lotniczym, którego 20-litrowy zbiornik znajduje się w plecaku kierowcy. Nauka manewrowania w powietrzu wymaga dużego doświadczenia - ktoś, kto nie ma co najmniej 50, a najlepiej 100 godzin wylatanych na wodnym Flyboardzie, nie ma szans utrzymać się na latającej desce.

Trzeba być też odpornym na upadki - tych sam Zapata zaliczył niemało. Ze względów bezpieczeństwa pierwsze loty prowadzono nad wodą. W grudniu zeszłego roku wynalazca otrzymał od francuskiego rządu 1,3 mln euro na dalszy rozwój projektu. Należy się więc spodziewać, że deska znacznie poprawi swoje obecne osiągi - może latać 10 minut z prędkością 150 km/h na wysokości 150 metrów. Posiada udźwig 100 kg. Wówczas przyjdzie może czas na większe wyczyny niż pokonanie 35 km z przystankiem na tankowanie z Sangatte na wybrzeżu francuskim do Dover, które Zapata przeleciał w hołdzie dla swojego idola Louisa Blériota. Francuski pionier lotnictwa 110 lat temu jako pierwszy człowiek przeleciał samolotem nad kanałem La Manche.

Nie tylko Zapata

Wielkie było zaskoczenie zawodników, trenerów i kibiców, gdy przed pierwszym gwizdkiem finału Pucharu Portugalii w roku 2017 w piłce nożnej nad murawą pojawiła się postać mężczyzny ubranego w czarno-złoty kombinezon, który sfrunął na boisko na dronie przypominającym latającą deskorolkę. Pod pachą miał piłkę, którą zawodnicy rozpoczęli finałowy mecz.

Tak efektownie zaprezentował się światu sprzęt kanadyjskiej firmy Omni Hoverboards Inc., która szczyci się tym, że jej pierwszy prototyp pobił w swej kategorii rekord Guinnessa - pokonał niezbyt imponujący dystans 275,9 m. Od tamtej pory napędzany śmigłami dron firmy zrobił postępy, ale daleko mu do sprawności deski Zapaty.

Niejaki Richard Browning, dyrektor generalny i założyciel firmy Gravity Industries z Salisbury w Anglii, stworzył produkt przypominający plecak Bonda napędzany silnikami odrzutowymi. Składa się on z czarnego aluminiowego stelażu z dużą ilością pasków, rur i elektroniki, które są przymocowane do pięciu silników odrzutowych.
Największa z pięciu dysz mieści się dokładnie na środku pleców śmiałka próbującego unieść się w powietrze. Wygląda to trochę jak duży plecak z dołączonym zbiornikiem tlenu do nurkowania. Plastikowe rurki biegnące od silnika idą do zbiornika paliwa na plecach - konstruktor zapewnia, że lot z jego urządzeniem jest bezpieczniejszy od jazdy motocyklem. Na przedramionach przytwierdzone są cztery kolejne silniki - po dwa na ramię. To one decydują o sterowaniu lotem.

Wystarczy założyć strój, wcisnąć zatyczki do uszu (urządzenie jest głośne - jak to odrzutowiec), założyć kask, okulary i uruchomić silniki… Skafander utrzymuje się w powietrzu przez mniej więcej 3 minuty, ma moc ponad 1000 koni mechanicznych, osiąga prędkość nieco ponad 50 km/h i… kosztuje 440 tys. dol. Do tej pory kupiło go dwóch klientów - japoński miliarder i amerykański milioner. Browning pracuje już nad wersją zasilaną silnikami elektrycznymi oraz taką ze skrzydłami. Oferuje także możliwość wypożyczenia sprzętu na jeden dzień. Koszt - 40 tys. dol.

Dla powyższych wynalazków wciąż nie ma jasnych perspektyw ich praktycznego zastosowania, ale marzenie o lataniu - bezcenne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Latający Francuz. Franky Zapata i jego podniebny rekord - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska