Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łatwiej zbudować cztery stadiony...

Marek Bartosik
Jednak wyszło na to, że z naszą piłką jest jak z autostradami. Też naszymi. Jechać się da, ale niedaleko i wolno, bo przecież są króciutkie, a odcinkami tylko przejezdne. Drużyna narodowa pokazała, że oddech ma krótki, walory techniczne kiepskie. Przegrała, ale kompromitacji, podobnie jak minister od dróg, uniknęła.

Gdy dzisiaj patrzy się na końcową tabelę naszej grupy na Euro i odnajduje się Polskę na jej dnie, to trudno nie uznać, że sport mimo swej nieprzewidywalności jest jednak racjonalny. My ze swoimi dwoma punktami wylądowaliśmy na miejscu prawidłowo pokazującym siłę całej naszej piłki, a nie tylko jej reprezentacji.

Bo dlaczego drużyna, która ma najgorszą spośród wszystkich uczestników Euro pozycję w ogólnoświatowym rankingu, miałaby wyprzedzić inne, ulokowane w tym zestawieniu znacznie wyżej. Mogłoby się to udać na zasadzie szarży, niepodziewanej eksplozji talentów, nagłego przypływu fortuny.

Bywa, ale rzadko. Nam udało się to ostatnio 30 lat temu! Boleśnie dawno. Ale zgodnie z prawidłami rachunku prawdopodobieństwa. Te można "oszukać".
My też próbowaliśmy. Nasza drużyna zagrała na tej imprezie nie po wygraniu eliminacji, a tylko dlatego, że jako naród wzięliśmy na siebie połowę kosztów organizacji tej wielkiej imprezy. S

woisty trzon zespołu stanowią piłkarze przeciętni, ale wyszkoleni od podstaw za granicą. Za tamtejsze pieniądze, według tamtejszej myśli szkoleniowej. My ich przejęliśmy, oferując im możliwość gry na wielkiej imprezie tylko dlatego, że wśród ich przodków były ślady polskości. To rekomendacje słabe, ale gdyby nie oni, okazałoby się pewnie, że jest jeszcze gorzej.

Można narzekać na Smudę, że unikał jak ognia zmian na boisku, ale kogóż niby miał wystawić? Jakież to talenty rwały się do gry? Mamy słabiutką ligę, chałupniczy i karłowaty system szkolenia młodzieży, trenerów, którzy nie nadążają za rozwojem piłki, sędziów o fatalnej opinii itd. No i oczywiście PZPN, który udało się zreformować z takim samym powodzeniem jak PKP czy Pocztę Polską. Nasza organizacja futbolowa od dziesięcioleci jest przeżarta dwoma chorobami: niekompetencją zawodową i korupcją. Ze słabości naszego futbolu świetnie zdawaliśmy sobie sprawę nie tylko w dniach poprzedzających Euro.

Teraz miło było ulec na parę dni iluzji, zapomnieć, że nie ma prawa się udać, uwierzyć, że udać się musi. Za ten miły nastrój wypada podziękować piłkarzom i trenerowi. Zrobili, co umieli. A że więcej nie umieją, to nie ich wina. Miliony polskich kibiców przekonały się, iż łatwiej zbudować stadiony, autostrady i lotniska niż piłkę, której reprezentacja mogłaby być silna i umiała potwierdzać swą moc co jakiś czas mniejszymi lub większymi sukcesami. Teraz - przywróceni do rzeczywistości przez Czechów - będziemy mogli cieszyć oczy kolejnymi meczami Euro na naszych stadionach. Uroda i klasa tych budowli pozwala wierzyć, że jednak coś światowej klasy potrafimy w Polsce zrobić. Tylko co z tą piłką? No co do cholery?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska